Jak pisze „Gazeta Wyborcza” Jan Myśliwiec, były wiceprezydent Mielca znalazł sposób na zarobienie sporych pieniędzy bez wysiłku. Najpierw przebywał on rok na urlopie bezpłatnym, później ponad dwa miesiące na zwolnieniu chorobowym. Na koniec Myśliwiec otrzymał 33,8 tys. złotych odprawy. Sprawa ujrzała światło dzienne w momencie gdy Jan Myśliwiec został radnym. Musiał wtedy złożyć on oświadczenie majątkowe, gdzie szczególnie jeden punkt budzi zaskoczenia. Wynika z niego, że Myśliwiec otrzymał ponad 33 tys. złotych z umowę o pracę w Szkole Podstawowej nr 7 w Mielcu. Okazało się, że w przez kilka miesięcy 2018 roku jednocześnie pracował on jako wiceprezydent wykonujący zadania prezydenta miasta Mielca, a także był zatrudniony w roli nauczyciela świetlicy.
Po wygaśnięciu umowy ze szkołą Myśliwiec otrzymał odprawę w wysokości 33 tys. złotych. Jak zapewnia były wiceprezydent Mielca w czasie gdy był zatrudniony w magistracie nie wykonywał pracy nauczyciela, gdzie wziął bezpłatny urlop. Później długo chorował, w związku z czym ZUS wypłacił mu 26 tysięcy złotych zasiłku chorobowego. Pieniądze, które pobrał ze szkoły to przede wszystkim odprawa wynikająca z Karty Nauczyciela, w efekcie zwolnienia z przyczyn ekonomicznych. Jakim cudem otrzymał on tak wysoką odprawę skoro nie prowadził w szkole żadnych zajęć? Z informacji opisywanych przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że w 2015 roku Myśliwiec porzucił stanowisko dyrektora Zespołu Szkół Technicznych by objąć fotel wiceprezydenta Mielca. Jako nauczyciel miał możliwość przejścia na emeryturę, ale nie dostał takiej zgody od starosty nadzorującego ZST. Gdy zmarł prezydent ówczesny prezydent Mielca, Daniel Kozdęba zakończyło się zatrudnienie Myśliwca jako wiceprezydenta. Wrócił on wtedy do pracy w szkole by uzyskać nauczycielską emeryturę.