Spis treści
- Nieproceduralne uchwalenie Konstytucji Kwietniowej
- Konstytucja Kwietniowa: 89 lat testamentu Marszałka
- Konstytucja Kwietniowa - geneza i główne założenia
- Konstytucja Kwietniowa: wizja Polski Piłsudskiego
- Konsekwencje Konstytucji Kwietniowej w III RP
- Konstytucja Kwietniowa: pierwsza osoba kontra druga osoba
- Znaczenie Konstytucji Kwietniowej dla Polski
Piłsudski chciał, aby Polska była rządzona przez „ludzi moralnych”, a więc głównie jego towarzyszy z Legionów, bo przecież im zawdzięczała niepodległość. Do tego była konieczna nowa konstytucja, w przeciwieństwie do marcowej umniejszająca rolę parlamentu. Prace nad nią zintensyfikowano po tzw. wyborach brzeskich z jesieni 1930 roku, przeprowadzonych w atmosferze terroru i z szerokim zastosowaniem zwykłych fałszerstw. Dały one sanacji większość sejmową, która wystarczała, by sprawować władzę. Jednak nie konstytucyjną, uprawniającą obóz Piłsudskiego do zmiany ustawy zasadniczej.
Nieproceduralne uchwalenie Konstytucji Kwietniowej
Jak poradzono sobie, by zaspokoić ambicje Marszałka, coraz bardziej irytującego się sytuacją wynikającą z konstytucyjnej konieczności dzielenia się władzą? Otóż za pomocą szwindlu proceduralnego. Drogę do uchwalenia nowej konstytucji otworzyła niekonstytucyjna zagrywka. Gdy w Sejmie przedstawiano do dyskusji tezy konstytucyjne, opozycja, tradycyjnie bojkotująca prace nad nową konstytucją, demonstracyjnie opuściła salę sejmową. Ta absencja stwarzała niepowtarzalną być może sytuację, w której pozostali na sali posłowie sanacyjni spełniali wymóg kworum, a równocześnie uzyskiwali konieczną do zmiany konstytucji większość 2/3 poselskich głosów. Stanisław Car, wicemarszałek i jednocześnie przewodniczący Komisji Prawniczej, kierujący grupą w Komisji Konstytucyjnej, nie bacząc, że zdumiewa tym nawet „swoich” posłów, postawił wniosek o przystąpienie do uchwalenia ustawy zasadniczej. A więc nie „tezy konstytucyjne” miano dyskutować, ale „projekt konstytucji” przegłosować.
Polecany artykuł:
Konstytucja Kwietniowa: 89 lat testamentu Marszałka
Stanisław Stroński, którego, słusznie nie ufając obozowi sanacyjnemu, opozycja pozostawiła na sali w roli obserwatora, zaczął protestować, ale został zakrzyczany, a jego wniosek przywracający autorytet prawa szybko przegłosowano. Następnie sprawnie uchwalono uznanie tez konstytucyjnych jako ustawy konstytucyjnej i dla wzmocnienia efektu patriotycznego i dodania sobie animuszu odśpiewano „My Pierwsza Brygada”. Sytuacja poniekąd przypominała tę sprzed drugiego rozbioru, kiedy to uchwalano Konstytucję 3 Maja. Wtedy też nie było w Audytorium Maximum UW wymaganej prawem liczby posłów mogących przegłosować ustawę zasadniczą. Można więc powiedzieć, że tradycji stało się zadość. Złamanie prawa polegało na tym, że art. 125 obowiązującej konstytucji marcowej wymagał, by wniosek o zmianę konstytucji podpisany był co najmniej przez czwartą część ustawowej liczby posłów i zapowiedziany na co najmniej 15 dni przed posiedzeniem. Do tego, regulamin sejmowy zakazywał (art. 47) sprawozdawcy komisji zgłaszania wniosków bez jej upoważnienia. A Stanisław Car takiego nie miał. Konstytucja kwietniowa z 1935 roku była więc aktem, który historyk i publicysta Andrzej Garlicki określił „poczętym w sposób nieprawy”. Co zresztą od początku podnosiła przedwojenna opozycja.
Konstytucja Kwietniowa - geneza i główne założenia
Na niedające się zbić argumenty prawne obóz sanacyjny reagował tak, jakby obrażano jego uczucia patriotyczne. Znamienna jest reakcja wicemarszałka Sejmu, skądinąd wybitnego prawnika, Wacława Makowskiego na słuszne zastrzeżenia ze strony Macieja Rataja z Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”. Makowski wykrzyczał w stronę ław opozycji: „w 1791 r. byli tacy, którzy podawali w wątpliwość, czy była dostateczna większość do uchwalenia Konstytucji 3 maja. Nie ich jednak, lecz tych, którzy Konstytucję 3 maja uchwalili, dzisiaj czcimy!”. To był tzw. cios poniżej pasa, bo chociaż konstytucję kwietniową od marcowej różniło w zasadzie wszystko, to twórcy jednej i drugiej nawiązywali do tradycji Konstytucji 3 maja, czując się zresztą jedynymi uprawnionymi do tego sukcesorami polskiej tradycji konstytucyjnej.
Konstytucja Kwietniowa: wizja Polski Piłsudskiego
Poprzednia konstytucja była ułożona niejako przeciwko Piłsudskiemu: tak, aby w razie objęcia prezydentury nie otrzymał zbyt wielu uprawnień, które mogłyby szybko zmienić dopiero co podnoszący się kraj w dyktaturę. Jednak nie tylko Marszałek oceniał ją negatywnie. Także np. Edward Dubanowicz, który należał do jej twórców, przyznawał, że dała zbytnią przewagę czynnikowi parlamentarnemu w stosunku do władzy wykonawczej. Podobne stanowisko zajmowali inni wybitni prawnicy, m.in. Stanisław Estreicher, Wacław Komarnicki i Władysław Leopold Jaworski. Oczywiście żaden z nich nie śmiał, tak jak to czynił Piłsudski, obrażać obowiązującej ustawy zasadniczej.
Dla lewicy nowela sierpniowa z 1926 r., będąca wzmocnieniem organów wykonawczych, przy jednoczesnym ograniczeniu roli władzy ustawodawczej, była już absolutną granicą osłabiania Sejmu i Senatu. Natomiast BBWR (Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem) oraz część prawicy popierały ideę radykalnego wzmocnienia pozycji prezydenta. Aby zmienić ustrój, sanacja potrzebowała także zmiany nastrojów społecznych, przy czym najzręczniejszym propagandzistą, ośmieszającym obowiązującą konstytucję okazał się sam Piłsudski. Mówił nie tylko „konstytuta-prostituta”, ale i „wesołe budżety”. Piłsudczycy zainscenizowali w Sejmie prowokację, mającą na celu doprowadzenie opozycji do wrzenia. Gdy 31 października 1929 r. liczna grupa oficerów weszła do Sejmu pod pretekstem przywitania Komendanta, Marszałek Daszyński uznał to za próbę zastraszenia posłów. Jak powiedział, nie otworzy obrad „pod bagnetami, karabinami i szablami”. W odpowiedzi Piłsudskim nazwał go durniem. Nie pragnąc zlikwidować parlamentaryzmu, nie chcąc, jak twierdził, uczynić z Polski wyjątku w świecie, Marszałek chciał stworzyć model rządzenia z nadrzędną rolą prezydenta. Sejm przedstawiał więc jako ciało skorumpowane i nieudolne, którego posłów, nawiasem mówiąc niezbyt lotnych, charakteryzuje wątpliwa moralność.
Konsekwencje Konstytucji Kwietniowej w III RP
Znamienne jest, że po tym, jak w kwietniu 1935 roku zaczęła obowiązywać nowa konstytucja, wprowadzająca w RP system prezydencki o charakterze autorytarnym, już 17 czerwca rozporządzeniem prezydenta RP utworzono w Berezie Kartuskiej obóz dla „osób zagrażających bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu”.
8 września odbyły się wybory zbojkotowane przez opozycję, a do sejmu weszli tylko przedstawiciele BBWR i mniejszości narodowych. Gdy zaś nastał grudzień, Politechnika Lwowska jako pierwsza uczelnia w Polsce wprowadziła getto ławkowe. Konstytucja kwietniowa sankcjonowała autorytaryzm, co było widać nawet po śmierci Piłsudskiego - 12 maja 1935 roku. Bojówkarze sanacyjni ciężko pobili znanych pisarzy i publicystów Adolfa Nowaczyńskiego i autora „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgę-Mostowicza: pierwszy stracił oko, drugi ledwo uszedł z życiem. W Wilnie, za jedno złe słowo (kabotyn) o Piłsudskim, skatowali wybitnego historyka literatury Stanisława Cywińskiego. Roli prezydenta konstytucja kwietniowa poświęcała aż 14 artykułów. „Stał się czynnikiem nadrzędnym w Państwie, harmonizującym działania naczelnych organów państwowych”, „mianującym według swego uznania Prezesa Rady Ministrów, a na jego wniosek mianującym ministrów”, „zwołującym i rozwiązującym Sejm i Senat”. „Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, stanowiącym o wojnie i pokoju”. „Mianującym i odwołującym Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i Prezesa Najwyższej Izby Kontroli”. I mogącym wiele, wiele więcej, a odpowiadającym tylko „przed Bogiem i historią”.
Konstytucja Kwietniowa: pierwsza osoba kontra druga osoba
Piłsudczycy nie byli skłonni przyznać kompetencji z Konstytucji kwietniowej, tworzonych dla Marszałka, prezydentowi Ignacemu Mościckiemu, wybitnemu chemikowi, ale marnemu politykowi, o którym kursował wierszyk: „Tyle znaczy, co Ignacy, a Ignacy gówno znaczy”. Po śmierci Piłsudskiego jego następcą mianowano na stanowisko generalnego inspektora Sił Zbrojnych gen. Edwarda Rydza-Śmigłego. Ten wkrótce kazał nazywać się marszałkiem, a premierowi nakazał wydać okólnik „o posłuszeństwie i szacunku dla drugiej osoby w państwie”. W systemie prezydenckim nagle zrobiło się za ciasno dla dwóch. „Druga osoba” miała się nijak do nowego porządku konstytucyjnego. Rywalizacja z prezydentem, szeroko uprawnionym przez konstytucję marcową, wzięła się z autorytetu wojska i wygórowanych ambicji Śmigłego.
Sanacja podjęła flirt z prawicą i powołała naprawdę masową organizację, godną wręcz reżimu totalitarnego: Obóz Zjednoczenia Narodowego. Inaczej niż konstytucja, która stawiała na prymat państwa zastępując nim przewodnią rolę narodu, program Obozu podkreślał polskość i katolicyzm, co endecja uznała zresztą za „plagiat ideowy”.
Znaczenie Konstytucji Kwietniowej dla Polski
Do OZN, który ostatecznie osiągnął blisko 2 miliony członków, zapisywano tymczasem hurtem całe organizacje, od towarzystw po harcerstwo. Rząd zaczął niebezpiecznie ulegać głównemu ówcześnie postulatowi prawicy, jakim była dyskryminacja mniejszości narodowych. Doszła do tego głośna propaganda mocarstwowa i mrzonki Ligi Morskiej i Kolonialnej o zamorskich faktoriach. Prawica mogła w takich warunkach lansować pogląd głoszący, że gdyby Żydzi, których część, zwłaszcza inteligencka, asymilowała się do kultury i języka polskiego, zostali Polakami, byłoby to „katastrofą dla ducha i charakteru narodowego”. W takich poglądach pobrzmiewała jawna fascynacja antysemickim ustawodawstwem III Rzeszy. Coraz ważniejsi gracze polityczni byli wręcz zdania, że Polska ma dzięki Bogu konstytucję, która, sankcjonując znaczną przewagę egzekutywy nad organami ustawodawczymi, pozwoli wprowadzić w Polsce, jakże pożądany, modny i fascynujący system totalitarny. Czy Piłsudski przewracał się wtedy w grobie? – ta kwestia na lata pochłonęła historyków.