Szanse na duże zyski dla każdego pojawiają się zawsze wtedy, gdy Skarb Państwa decyduje się na prywatyzację jakiejś firmy za pośrednictwem giełdy.
Mechanizm jest tu prosty. Państwo sprzedaje na parkiecie akcje prywatyzowanej spółki. Akcje te może kupić każdy, kto zgłosi taką chęć. Ponieważ jednak z reguły chętnych nie brakuje, popyt (czyli chęć kupna oferowanych akcji) przewyższa podaż (czyli liczbę akcji dostępnych w ofercie). W efekcie takie akcje są chętnie kupowane przez inwestorów także po debiucie giełdowym, a więc ich cena rośnie. Ogromne znaczenie ma tu także fakt, że Skarb Państwa przeznacza do takiej prywatyzacji spółki renomowane, perspektywiczne, znajdujące się w bardzo dobrej sytuacji.
Akcje takiej spółki to łakomy kąsek dla każdego inwestora, gdyż stwarzają szanse na uzyskanie sporych zysków zarówno w krótkiej perspektywie czasowej, jak i jako inwestycja długoterminowa.
- Każda osoba dorosła może indywidualnie inwestować w spółki prywatyzowane poprzez giełdę - przypomina wiceminister Skarbu Państwa Adam Leszkiewicz. - Wystarczy założyć rachunek w jednym z wielu domów maklerskich. Na prywatyzacji przez giełdę zarabiamy również wtedy, kiedy otwarte fundusze emerytalne (OFE) część naszych pieniędzy ze składek emerytalnych przeznaczają na zakup akcji giełdowych spółek - zwraca uwagę wiceminister. - OFE bardzo ostrożnie wybierają swoje inwestycje i dlatego często wybierają właśnie prywatyzowane spółki Skarbu Państwa, czego przykładem są ostatnio sprzedawane akcje PGE i KGHM.
W tym roku okazji do zarobienia w ten sposób z pewnością nie zabraknie. W 2010 r. przychody do budżetu z prywatyzacji firm mają wynieść aż 25 mld zł. Duża ich część będzie uzyskana ze sprzedaży akcji spółek na giełdzie. Na parkiet trafić mają akcje takich tuzów polskiej gospodarki, jak m.in. PZU, Taurona i Giełdy Papierów Wartościowych. Śmiało więc ruszaj po akcje polskich spółek i po... zyski. Dzięki naszym wskazówkom z pewnością ci się to uda.
Masz akcje - jesteś właścicielem
W chwili, gdy kupujesz choćby jedną akcję - niezależnie od zapłaconej przez ciebie kwoty - stajesz się akcjonariuszem, a więc współwłaścicielem firmy.
Co z tego wynika? Jako akcjonariusz masz przede wszystkim prawo wpływania na decyzje twojej spółki - biorąc udział w walnym zgromadzeniu (WZ to najwyższy organ władzy w spółce). Na WZ masz prawo głosu. Jego siła jednak zależy od liczby posiadanych przez ciebie akcji. Drobni akcjonariusze nie są jednak całkiem bez szans. Mogą oni porozumiewać się i łączyć swoje siły. To może im zapewnić wpływ na podejmowane decyzje.
Bardzo przyjemnym prawem akcjonariusza jest prawo do udziału w zyskach spółki, czyli do dywidendy. Oczywiście aby mogła ona być wypłacona, spółka musi przynieść zyski. Nie wszystkie jednak firmy, które je mają, decydują się na wypłacenie dywidendy - mogą chcieć przeznaczyć zyski w całości np. na swój rozwój. Decyduje o tym właśnie WZ.
Możesz także liczyć na to, że jeśli twoja spółka zdecyduje się na emisję nowych akcji (by np. zdobyć kapitał na rozwój), otrzymasz przywilej pierwszeństwa przy ich zakupie (proporcjonalnie do liczby akcji już posiadanych). To tzw. prawo poboru. Co ciekawe, jest ono jednocześnie samodzielnym papierem wartościowym. Oznacza to, że jeśli nie chcesz z niego skorzystać i nie zamierzasz kupować nowych akcji spółki, możesz po prostu swoje prawo poboru sprzedać na giełdzie.
KROK 1 - załóż rachunek
Na giełdzie kupujesz i sprzedajesz papiery wartościowe - np. akcje lub obligacje. Nie możesz jednak tego robić osobiście - do tego powołani są tylko maklerzy. Dokonują oni giełdowych transakcji na zlecenie swoich klientów, czyli np. takich osób jak ty. Twój pierwszy krok więc to wybór biura maklerskiego, które będzie działało na giełdzie w twoim imieniu (może to być np. biuro powiązane z bankiem, w którym masz konto osobiste - to wygodne rozwiązanie i często nic nie kosztuje). Przy wyborze zwróć uwagę przede wszystkim na wysokość pobieranych opłat i prowizji (tych podstawowych - za prowadzenie rachunku inwestycyjnego oraz za każdą transakcję kupna/sprzedaży). Oczywiście im niższe opłaty, tym lepiej dla ciebie.
Jeśli wybrałeś już biuro, załóż w nim rachunek inwestycyjny. Potrzebny do tego będzie twój dowód tożsamości i numer NIP. Cała formalność przypomina założenie konta w banku i trwa z reguły kilkanaście minut (podpisujesz umowę oraz otrzymujesz wszelkie informacje i hasła niezbędne do dokonywania transakcji przez telefon i Internet).
Na twoim rachunku inwestycyjnym zapisywane będą wszystkie papiery wartościowe (np. akcje), które kupisz (nie istnieją one fizycznie, lecz jedynie w formie zapisu komputerowego). Trzymasz też na nim pieniądze niezbędne do tego, by dokonywać transakcji (przeważnie rachunki są nieoprocentowane). Zakładając rachunek, w niektórych biurach maklerskich wcale nie musisz wpłacać jakiejś określonej kwoty czy od razu kupować akcji - może on pozostawać "pusty" aż do czasu, gdy zdecydujesz się na zakup np. konkretnych akcji (muszą być jednak na nim środki na pokrycie ewentualnych opłat). Jeśli nie zamierzasz być bardzo aktywnym inwestorem (czyli nie będziesz codziennie śledził notowań giełdowych i nie będziesz dokonywał częstych transakcji kupna/sprzedaży), nie decyduj się na korzystanie z płatnych usług dodatkowych (np. możliwości śledzenia notowań on-line), tylko wybierz to, co niezbędne do funkcjonowania rachunku. Unikasz w ten sposób zbędnych kosztów, a jeśli zasmakujesz w aktywnym inwestowaniu na giełdzie, zawsze będziesz mógł zdecydować się na bardziej "wypasioną" wersję rachunku.
KROK 2 - zbierz pieniądze
Aby liczyć na zyski z inwestycji, musisz przecież najpierw zainwestować - czyli wyłożyć pieniądze na zakup akcji. Ile? Tego dokładnie tak naprawdę nikt - nawet doświadczony ekspert, o ile jest odpowiedzialny - ci nie powie. Musisz to wykalkulować sobie sam, biorąc pod uwagę kilka kwestii.
Po pierwsze - masz ograniczone możliwości finansowe, określone wysokością twoich oszczędności i dochodów. Trzeźwo więc, bez nadmiernego optymizmu, oceń, na co cię stać.
Po drugie - swoje możliwości możesz zwiększyć, korzystając ze specjalnych kredytów na zakup akcji. To wygodne rozwiązanie. Często bowiem zdarza się, że popyt na akcje prywatyzowanego zakładu znacznie przekracza podaż, czego wynikiem jest redukcja zamówień: każdy, kto zgłosił chęć zakupu określonej liczby akcji, otrzymuje tylko część swojego zamówienia. Poziom takiej redukcji określa się procentowo - np. przy redukcji 90-procentowej osoba zamawiająca 100 akcji otrzyma w rzeczywistości tylko 10 akcji.
Jeśli więc ktoś zainwestował w akcje np. 10 tys. zł, to w naszym przykładzie otrzyma walory prywatyzowanej spółki za 1 tys. zł oraz zwrot kwoty 9 tys. zł. Kredyt umożliwia więc, dzięki zaangażowaniu środków banku, złożenie większego zamówienia i ograniczenie skutków ewentualnej redukcji. Warto jednak pamiętać, że jest to z reguły kredyt krótkoterminowy i kosztowny. A każdy koszt zmniejsza zyski z inwestycji.
Po trzecie - niektóre biura maklerskie określają wysokość wymaganej minimalnej pierwszej wpłaty (np. 5 tys. zł). Ale nie wszystkie - w niektórych można zainwestować nawet zupełnie niewielkie kwoty.
Warto jednak mieć na uwadze to, że przy zbyt niskich nakładach cała inwestycja może być po prostu nieopłacalna choćby z uwagi na skromne kwotowo zyski - zwłaszcza jeśli dodatkowo dojdzie duża redukcja zamówień akcji. Warto też pamiętać, że opłaty i prowizje pobierane przez biura mogą przy niewielkich kwotach zainwestowanych wręcz zniwelować ewentualne zyski z akcji.
Po czwarte - oczywiście im więcej pieniędzy zainwestujesz w akcje, tym większe - w ujęciu kwotowym - będą twoje zyski.
KROK 3 - inwestuj i zarabiaj
Masz pieniądze i rachunek inwestycyjny, a więc pozostaje ci tak naprawdę tylko czekać na okazyjne oferty prywatyzacyjne. Musisz nasłuchiwać wieści na ten temat. Informacje możesz czerpać choćby z trzech źródeł: ze stron internetowych Ministerstwa Skarbu Państwa (www.msp.gov.pl), z prasy lub w swoim biurze maklerskim. Gdy pojawi się oferta, która cię zainteresuje, zapoznaj się z wszelkimi oficjalnymi informacjami na jej temat (prospekty, harmonogram itd.). Za pośrednictwem swojego biura maklerskiego w wyznaczonym terminie zapisujesz się na akcje, wpłacasz pieniądze i czekasz, aż walory zostaną ci przyznane i wpisane na twój rachunek inwestycyjny.
Od tego momentu możesz sprzedawać swoje akcje (wcześniej, zanim ostatecznie otrzymasz akcje - jeśli będziesz tego potrzebował - możesz też sprzedać same prawa do akcji - tzw. PDA; to także papiery wartościowe, którymi można obracać na giełdzie).
To, czy, kiedy i ile zarobisz na swoich akcjach, zależy od wielu czynników. Na niektóre nie będziesz miał żadnego wpływu (popyt na akcje, atmosfera na giełdzie, sytuacja na rynku i w spółce itd.), na niektóre jednak już tak (np. wybór momentu sprzedaży akcji).
Ważne jest to, byś nie przyjmował za pewnik tego, że koniecznie musisz sprzedać akcje jak najszybciej (np. podczas debiutu akcji na giełdzie lub zaraz po nim). Zamiast nastawiać się na szybkie zyski, możesz przecież równie dobrze przyjąć długoterminową strategię inwestycyjną. Niewykluczone, że w dłuższej perspektywie czasowej wartość twoich akcji znacznie wzrosnie.
Oczywiście, jak to na giełdzie - ryzyko zawsze istnieje. - Ale można je w miarę możliwości zminimalizować - przekonuje wiceminister Leszkiewicz: - Nie powinniśmy podejmować decyzji w owczym pędzie i bez zastanowienia pozbywać się akcji, gdy robią to wszyscy. Trzeba śledzić wyniki spółki, której akcje posiadamy i orientować się w ogólnej koniunkturze na rynku. Dla początkujących inwestorów indywidualnych organizowane są poza tym szkolenia.
Inwestowanie w prywatyzowane spółki Skarbu Państwa jest o tyle bezpieczniejsze, że są to duże, stabilne firmy, mające dobre wyniki finansowe, jak na przykład kopalnia "Bogdanka" czy PGE - dodaje wiceminister Leszkiewicz.
Jego zdaniem, może to mieć szczególne znaczenie dla osób starszych, stroniących od większego ryzyka. - Poza tym osoby starsze powinny wiedzieć, że dzięki inwestowaniu ich składek emerytalnych przez OFE w prywatyzowane zakłady, ich składki mogą przełożyć się na wyższą emeryturę - mówi wiceminister Leszkiewicz, i dodaje: - W ten sposób wszyscy Polacy biorą już pośrednio udział w prywatyzacji spółek Skarbu Państwa.
Na tym można dobrze zarobić
Prywatyzacja spółek to okazja do uzyskania sporych zysków. Historia dotychczasowych prywatyzacji przez giełdę wskazuje, że ci, którzy skusili się na akcje, na ogół nieźle na tym zarobili.
Co więcej - najczęściej zysk można było uzyskać bardzo szybko: już w dniu debiutu akcji na giełdzie. Z reguły bowiem popyt na te akcje był duży, znacznie przekraczający podaż. Nic dziwnego więc, że już w debiucie często kurs akcji osiągał poziom dużo wyższy od ceny w ofercie publicznej.
Przykładem mogą być akcje Polskiej Grupy Energetycznej, których kurs w ciągu pierwszego dnia notowań wzrósł o ok. 13 proc., PGNiG o ok. 28 proc. czy kopalni "Bogdanka" o ok. 20 proc. Pokaźne zyski przyniosły inwestorom także walory polskich banków - np. Pekao SA pozwoliło zarobić na debiucie ok. 29 proc., a PKO BP ok. 18 proc. Także w dłuższej perspektywie inwestycje w akcje prywatyzowanych przedsiębiorstw okazały się najczęściej strzałem w dziesiątkę. Na przykład akcje Ciechu, których cena emisyjna wynosiła 24 zł, w debiucie giełdowym osiągnęły cenę wyższą o ok. 17 proc., a pod koniec stycznia br. warte były 36 zł, czyli przyniosły zysk w wysokości 50 proc.
Akcje dla pracowników
Prywatyzacja zakładu to ogromne korzyści nie tylko dla samej firmy, ale także dla jej pracowników.
Zgodnie bowiem z ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji, uprawnionym pracownikom przysługuje prawo do nieodpłatnego nabycia do 15 proc. akcji. To, ile akcji w ten sposób otrzymają poszczególni pracownicy, zależy m.in. od ich stażu pracy - najwięcej dostają ci, którzy najdłużej pracują w firmie.
Z prawem do nieodpłatnego nabycia akcji przez pracowników wiążą się jednak bardzo istotne ograniczenia. Zgodnie z ustawą, pracownikowi nie wolno sprzedać swoich akcji przed upływem 2 lat od ich przydziału.