Wojna w Turcji

i

Autor: AP

Turystyka wojenna - wakacje mrożące krew w żyłach

2017-09-03 19:01

Syria, Południowy Sudan, Irak, Afganistan, Somalia – to czołówka najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie. Nie oznacza to wcale, że omija się je szerokim łukiem. Nie brakuje turystów, którzy w wielką chęcią jadą tam, by poczuć dreszczyk emocji. Są nawet biura wycieczkowe specjalizujące się w takiej ofercie.

Niektórym nie wystarczą wojaże po bezpiecznych zakątkach świata i za cel obierają sobie miejsca wysoko pozycjonowane w rankingach na najbardziej niebezpieczne kraje. W tej grupie znajdują się Syria, Południowy Sudan, Irak, Afganistan, Somalia. W rankingach tych przede wszystkim bierze się pod uwagę to, czy w danym kraju jest wojna lub czy istnieje duże prawdopodobieństwo, że może taki konflikt wybuchnąć. Jedni próbują zorganizować sobie taki wyjazd na własną rękę, inni korzystają z ofert firm turystycznych oferujących takie ekstremalne wycieczki. Choć o legalności i kwestiach etycznych wojennej turystyki można dyskutować, to nikt nie ma wątpliwości – jak jest popyt, to jest podaż. Na takie wojaże decydują się głównie osoby zamożniejsze (koszty wyjazdu przekraczają kilka tysięcy złotych – zwykle od 5 tys. zł w górę) szukające silnych bodźców i wrażeń.

Na wycieczce do niebezpiecznego państwa może być kilka osób. Tutaj raczej nie ma mowy o tym, by przewodnik chodził z antenką, kwiatem czy parasolką w dłoni, a za nim ciągnął się sznur rozleniwionych turystów. Wszyscy muszą być zorganizowani i przypominać raczej grupkę znajomych, a nie typowych turystów. Grupa ma swoich przewodników – z biura i lokalnego opiekuna. Plan wycieczki ustalany jest przed wyjazdem, ale na miejscu trzeba liczyć się z częstymi zmianami programu. W ofercie organizatorów takich wyjazdów są nie tylko istniejące elementy architektury, muzea czy bazary. W kraju będącym w konflikcie zbrojnym głównym celem jest obserwacja działań wojennych. I to właśnie za to turyści są w stanie zapłacić krocie. Jeśli nie można podejść blisko toczących się walk, to obserwuje się takie wydarzenia przez lornetki z oddalonego nawet o kilka kilometrów bezpiecznego miejsca.

Czy takie wakacje są bezpieczne? Przewodnicy zwykle pokazują namiastkę zniszczeń i nie prowadzą swoich klientów do prawdziwych punktów zapalnych. Ale nikt nikomu nie da gwarancji, że na takim wyjeździe nie zostanie ranny. Dlatego też takie wyprawy obejmowane są wysokimi polisami ubezpieczeniowymi, co jeszcze dodatkowo podwyższa koszty wyjazdu.

Zobacz: Polacy na wakacjach. Gdzie wypoczywali?

Przeczytaj: Polak musi oszczędzać na wakacje przez pół roku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze