- Eksperci rynku wskazują, że nowe uprawnienia PIP wprowadzają ogromne ryzyko dla płynności finansowej firm, grożąc koniecznością zapłaty składek do pięciu lat wstecz
- Nowe przepisy dotyczące umów B2B wymuszają na przedsiębiorcach natychmiastową rewizję ich strategii biznesowej i ocenę ryzyka operacyjnego
- Analiza danych rządowych ujawnia, że celem transformacji umów jest zwiększenie wpływów budżetowych, co bezpośrednio wpłynie na optymalizację podatkową w przedsiębiorstwach
- Transformacja cyfrowa inspekcji pracy, oparta o analitykę danych z ZUS, fundamentalnie zmienia zasady kontroli i zarządzania ryzykiem w organizacjach
- Organizacje przedsiębiorców alarmują, jak przekazanie uprawnień sądowych urzędnikom zagraża stabilności gospodarczej i podważa kluczowy model biznesowy
Koniec gry pozorów. Inspektor PIP zadecyduje o etacie bez sądu
Od 1 stycznia 2026 roku Państwowa Inspekcja Pracy zyska narzędzie, które całkowicie zmieni zasady gry na rynku pracy. Inspektorzy będą mogli, za pomocą jednej decyzji administracyjnej, przekształcić umowę cywilnoprawną lub kontrakt B2B w umowę o pracę. Do tej pory o tym, czy dana forma współpracy jest w rzeczywistości ukrytym etatem, mógł orzekać wyłącznie sąd. Nowe przepisy sprawiają, że decyzja inspektora będzie miała skutek natychmiastowy. Oznacza to, że od dnia jej otrzymania przedsiębiorca musi traktować daną osobę jak pełnoprawnego pracownika, zgłaszając ją do ZUS i gwarantując jej wszystkie przywileje, takie jak płatny urlop, wynagrodzenie za czas choroby czy ochronę przed zwolnieniem. Zmiany te są reakcją na rosnącą skalę zjawiska. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w 2025 roku niemal 1,4 miliona osób pracowało wyłącznie na umowach zlecenia, a Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że od 130 do 180 tysięcy przypadków samozatrudnienia może być fikcją, mającą na celu ominięcie kodeksu pracy.
Aby nowe uprawnienia były skuteczne, inspektorzy otrzymają znacznie szersze kompetencje i nowoczesne narzędzia cyfrowe. Kontrole nie będą już ograniczać się do firmy, która bezpośrednio płaci za usługę. Inspektorzy będą mogli sprawdzać również podmioty, na rzecz których praca jest faktycznie wykonywana, co ma kluczowe znaczenie w modelach outsourcingowych. Przełomem będzie przyznanie PIP dostępu do pełnej bazy danych ZUS o płatnikach składek. Umożliwi to analitykom typowanie firm do kontroli na podstawie analizy danych, a nie jedynie na skutek doniesień. Nowym standardem mają stać się kontrole zdalne, w ramach których przesłuchania świadków, analiza dokumentacji czy nawet oględziny miejsca pracy będą przeprowadzane online. Dzięki temu czas trwania kontroli ma skrócić się z kilku tygodni do kilku dni, a planowane zatrudnienie 360 nowych pracowników w latach 2026-2027 ma dodatkowo zwiększyć efektywność całego systemu.
Potężny cios w portfel i konstytucję. Kto zapłaci za nowe uprawnienia PIP?
Dla przedsiębiorcy, którego umowa zostanie przekwalifikowana przez inspektora, konsekwencje finansowe będą natychmiastowe i bardzo dotkliwe. Firma będzie musiała uregulować zaległe składki ZUS i zaliczki na podatek dochodowy za okres do pięciu lat wstecz, powiększone o odsetki. Z perspektywy podatkowej sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Jeśli urzędnik uzna kontrakt B2B za umowę o pracę, urząd skarbowy może potraktować wystawione w jego ramach faktury jako „puste faktury”. To z kolei pozbawi firmę prawa do odliczenia podatku VAT. Projekt zakłada również dwukrotne podniesienie kar finansowych. Mandat od inspektora wzrośnie do kwoty od 2000 do 5000 złotych, a jeśli naruszenia będą się powtarzać, sąd będzie mógł nałożyć grzywnę sięgającą nawet 90 000 złotych. Rząd nie ukrywa, że liczy na wpływy do budżetu. Według szacunków Ministerstwa Finansów, przekształcenie zaledwie 10% umów B2B może przynieść państwu dodatkowe 212 milionów złotych rocznie.
Nowe przepisy wywołały falę krytyki i stanowczy sprzeciw organizacji zrzeszających pracodawców, takich jak Rada Przedsiębiorców czy Federacja Przedsiębiorców Polskich. Główny zarzut dotyczy naruszenia konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy. Przedsiębiorcy alarmują, że przyznanie organowi administracyjnemu kompetencji, które dotychczas należały do sądów, jest niebezpiecznym precedensem. Pojawiają się również obawy o stabilność gospodarczą i ryzyko, że zbyt rygorystyczne przepisy zepchną część działalności do szarej strefy, co paradoksalnie mogłoby uszczuplić dochody budżetu o ponad 2 miliardy złotych rocznie. Wątpliwości budzi też wyjątkowo krótki, zaledwie siedmiodniowy termin na odwołanie się od decyzji inspektora, co dla mniejszych firm może być barierą nie do pokonania. Co więcej, regulacja wydaje się jednostronna, ponieważ nie przewiduje mechanizmu, który chroniłby pracodawcę na wypadek, gdyby po wielu miesiącach sąd uchylił decyzję inspektora. W takiej sytuacji firma nie odzyska kosztów poniesionych w związku z wykonywaniem decyzji.
Polecany artykuł:
