W rządowych instytucjach brakuje rąk do pracy – poszukują ponad 500 osób, głównie specjalistów. Chętnych jednak nie ma. A ci, którzy nie odeszli, zapowiadają protest i żądają solidnych podwyżek – informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Dla porównania jeszcze trzy lata temu na stronie kancelarii premiera było około 100 ofert pracy. Teraz to już 500 ogłoszeń. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta – niskie wynagrodzenia. Coraz więcej osób szuka pracy w prywatnych firmach i ją znajduje. Tam maja lepsze warunki pracy i płacy.
Na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Robert Barabasz, szef NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim informuje, że „nie mówi się o tym głośno, ale w wielu urzędach nie funkcjonują już niektóre wydziały, bo ludzie się pozwalniali. Przy naborze obniża się wymagania, ale i to nie pomaga”. Jego zdaniem dzisiaj nikt nie jest zainteresowany pracą za 2 tys. zł miesięcznie. Szczególnie, że już od dawna nie wiąże się ona z żadnym prestiżem.
Jaki będzie tego skutek? Nie wszyscy urzędnicy odejdą. Zatem ci którzy zostają, podejmą walkę o swoje stanowiska i urzędniczą pracę. Urzędnicy szykują się do protestu, by zwrócić uwagę rządzących i obywateli na swoją sytuację. Planują działania takie jak policjanci i nauczyciele – masowo maja iść na zwolnienia lekarskie. Zanim jednak do tego dojdzie, to spróbują zawalczyć o podwyżki łagodniej. Już za tydzień część pracowników Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w pracy założy żółte kamizelki z napisem „Godna praca, dość jałmużny”. Niewykluczone, że dołączą do nich pracownicy urzędów z innych regionów. – W ten sposób chcemy zwrócić uwagę na to, jak mało zarabiamy. Jeśli to nie przyniesie skutków, rozważymy inne formy protestu – zapowiada na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Elżbieta Kurzępa, szefowa NSZZ „Solidarność” w lubelskim urzędzie.
Ile zarabiają pracownicy urzędów? Według raportu Sedlak&Sedlak w przebadanej grupie 5554 osób pracujących w administracji publicznej zarobki brutto połowy z nich w ostatnich latach mieściły się w przedziale od 2,75 tys. do 4,56 tys. zł brutto. Jedna czwarta badanej grupy zarabiała poniżej 2,75 tys. zł brutto, czyli po odliczeniu podatku w portfelu pozostawało im mniej niż 1982 zł.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna, forsal.pl