Hiszpański Kadyks, rok 1990. Do pracy w miejskiej firmie wodociągowej przyszedł 43-letni Joaquin Garcia. Minęło 20 lat – szefowie mężczyzny postanowili przyznać mu nagrodę za wysługę lat. Wtedy też zaczęto analizować jego papiery i okazało się, że… przez co najmniej 6 lat, od 2004 r., urzędnik ani razu nie pojawił się w pracy! Mimo to otrzymywał wynagrodzenie (37 tys. euro rocznie – ok. 162 tys. zł).
ZOBACZ TEŻ: Włoscy posłowie zarabiają krocie, a jeszcze im mało. Nie głosują, bo dorabiają!
Sprawa trafiła do sądu, który uznał go winnym uchylania się od obowiązków służbowych, ale Garcia odwołał się od tego wyroku. Rozpatrywanie apelacji przeciągało się. Dopiero teraz została odrzucona i Garcię skazano na 27 tys. euro (119 tys. zł) kary – była to najwyższa kwota, którą można było obciążyć mężczyznę.
ZOBACZ TEŻ: Skandaliczny wyrok. „Pijany kierowca może przekupić policjantów”
Jak to możliwe, że nikt przez kilka lat nie zorientował się, iż urzędnik nie przychodzi do pracy? Jego szef myślał, że Garcia podlega burmistrzowi i odwrotnie! Sam Garcia twierdzi, że był w biurze, ale nie miał co robić. Nie zgłaszał tego przełożonym, bo bał się zwolnienia, ale czasu nie marnował – jak mówi, w czasie pracy czytał dzieła filozofów. Dziś mężczyzna ma 69 lat i utratą pracy przejmować się nie musi – jest już na emeryturze.
Źródło: pieniadze.gazeta.pl
Urzędnik nie był w pracy przez 6 lat. Jak sprawa wyszła na jaw?
Aż trudno uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Hiszpański urzędnik przez 6 lat nie pokazywał się w pracy. Przez cały ten czas żaden z jego przełożonych nie dostrzegł nieprawidłowości. Wszystko wydało się dopiero, kiedy urzędnikowi postanowiono przyznać specjalną nagrodę za… staż pracy!