„Widzisz atrakcyjne ogłoszenie? Na przykład: kawalerka do wynajęcia w centrum Warszawy za 1000 zł plus opłaty licznikowe miesięcznie. Dzwonisz, odbiera pracownik biura, który obiecuje, że udostępni ci kontakt do właściciela mieszkania, jeśli podpiszesz umowę i z góry zapłacisz np. 250 zł. Uważaj! Jest duże prawdopodobieństwo, że oferta okaże się nieaktualna, mniej atrakcyjna niż w ogłoszeniu albo że nikt nie będzie odbierał numeru telefonu, za który zapłaciłeś” - informuje w komunikacie UOKiK.
Na rynku co jakiś czas pojawiają się firmy, które jedynie udostępniają klientom oferty znalezione np. w internecie. Nie ma więc gwarancji, że agent chociaż obejrzał i sprawdził mieszkanie. W odróżnieniu od tradycyjnych agencji nieruchomości, które pobierają prowizję dopiero po sfinalizowaniu transakcji, tacy przedsiębiorcy żądają zapłaty z góry. Umowy są tak sformułowane, że firma zobowiązuje się tylko do przekazywania ofert. Przeważnie zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń.
„Zanim podpiszesz taką umowę, zastanów się, czy chcesz płacić za numer telefonu, który może okazać się bezwartościowy. Jeśli zostałeś oszukany, zawiadom policję lub prokuraturę” – radzi Urząd.
Przypomnijmy, że do 2014 r. każdy pośrednik w obrocie nieruchomościami musiał mieć licencję i można go było sprawdzić w rejestrze prowadzonym przez Ministerstwo Infrastruktury. Po deregulacji zawodu pośrednikiem może być każdy. Obecnie agenta można sprawdzić jedynie w stowarzyszeniach pośredników, np. w Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, która wprowadziła własne, dobrowolne licencje.
Źródło: UOKiK