Mieszkania wciąż dobrem luksusowym
Na razie nic nie wskazuje na to, by spełniło się oczekiwanie wyraźnej korekty średniej ceny metra kwadratowego nowych mieszkań. Tym bardziej, że w ubiegłym miesiącu Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) złagodziła warunki oceny zdolności kredytowej potencjalnych nabywców mieszkań. Decyzję KNF można też odczytywać jako sygnał, że w najbliższych miesiącach bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest spadek inflacji, a w konsekwencji – stóp procentowych.
-Pierwsze dwa miesiące 2023 r. były dla deweloperów wyraźnie lepsze pod względem sprzedaży mieszkań niż analogiczny okres przed rokiem. I to mimo zapaści na rynku kredytów hipotecznych. Podwyżki stóp procentowych zdusiły popyt głównie ze strony tych, którzy kupują mieszkania za kredyt- wynika z analizy rynekpierwotny.pl
Wzięcie mają wciąż mieszkania i apartamenty budowane w atrakcyjnej lokalizacji i wysokim standardzie, na które mogą sobie pozwolić osoby zamożne, często nie potrzebujące wsparcia kredytowego.
Analitycy z rynekpierwotny.pl i gethome.pl znaleźli dwie lokalizacje na mapie Polski, gdzie ceny są szokująco niskie, tle cen w innych miastach.
Drogo, drożej, coraz drożej
Specjaliści z portalu nieruchomościowego wymieniają dwa miasta: Bytom i Wałbrzych gdzie cena za metr kwadratowy to ok. 4 tys./mkw. Oczywiście zawsze na cenę metra kwadratowego rzutuje przede wszystkim: lokalizacja mieszkania, standard budynku, połączenia komunikacyjne, odległość do szkół i przedszkoli czy bliskość centrum. To może tłumaczyć tak niskie ceny mieszkań w bądź co bądź tych dużych aglomeracjach.
Z danych rynek pierwotny.pl, wynika, że średnie ceny nowych mieszkań przekraczają już 10 tys. m./kw. Przykładowo ceny w Krakowie podobnie jak we Wrocławiu to średnio 12 tys., Warszawie 13 tys., Gdańsku 11 tys. zł.
Tymczasem w kontekście cen za metr kwadratowy nowych mieszkań warto wspomnieć, o rządowy programie "Kredyt 2 proc.", który może jeszcze bardziej nakręcić ceny mieszkań przez silny impuls propopytowy.
W ocenie Ministerstwa Finansów proponowane działania oddziałowujące bezpośrednio na popyt mogą stanowić zagrożenie dla wzrostu cen na rynku mieszkaniowym w krótkim okresie – przed odpowiednim dostosowaniem podaży mieszkań.
-Zainteresowanie może przekroczyć rządowe szacunki. W efekcie czego rządowi może zabraknąć środków na realizację programu, zwłaszcza że zgodnie z zapisami ustawy dopiero w latach 2024-27 przewidziana jest taka możliwość, że fala wniosków o preferencyjny kredyt może zostać zastopowana, gdy okaże się, że chętnych jest więcej niż środków zaplanowanych na dopłaty. Do tego czasu BGK nie będzie mógł wstrzymać przyjmowania wniosków o tani kredyt- informuje Bartosz Turek ekspert z HRE Investments.
Jak wylicza Turek, do końca tego roku rząd zakłada, że udzieli 10 tysięcy takich preferencyjnych kredytów, a do końca 2027 roku będzie ich 150-200 tysięcy.
Dla porównania w 2021 roku, kiedy kredyty mieszkaniowe były oprocentowane na około 2-3 proc., Polacy otrzymywali średnio po ponad 20 tysięcy kredytów miesięcznie. Z tego oczywiście tylko jakaś część (szacuje się, że około 1/3) hipotek wspierała osoby kupujące pierwsze w życiu mieszkanie.
Już te dane sugerują, że w bieżącym roku preferencyjnych kredytów może zostać udzielonych znacznie więcej niż wynika z rządowych szacunków -ocenia Turek.