programy mieszkaniowe partii

i

Autor: Shutterstock, Tomasz Radzik/Super Express, Marek Zieliński/Super Express programy mieszkaniowe partii

Szklane domy polityków

Politycy obiecują tanie kredyty! Która partia daje najlepsze warunki?

2023-03-07 12:33

Trwa rok wyborczy, więc politycy przypomnieli sobie o brakach na rynku mieszkań. Od 1989 r. żaden pomysł polityków w tym obszarze nie wyszedł ze sfery niezrealizowanych obietnic. Zaczęło się od Wałęsy, który chciał dać każdemu obywatelowi 100 mln zł, a skończyło na Kaczyńskim, który sam przyznał, że program Mieszkanie Plus to niewypał. Szacuje się więc, że w Polsce wciąż brakuje od 1,5 do 2 mln mieszkań. Co na to politycy? Na wieść o tym, że PiS szykuje kolejny program - tym razem kredyt na 2 proc. - Tusk odpowiedział propozycją kredytu na 0 proc. Co jeszcze obiecają nam przed wyborami?

Polityczne obietnice pomogą nam kupić mieszkanie na kredyt?

Kredyt z oprocentowaniem zbliżonym do 2%, nad którym pracuje rząd, już wydaje się bardzo stanowczym rozwiązaniem. Może on postawić na nogi budownictwo mieszkaniowe, a do tego jeśli wszystko dobrze pójdzie, to nawet jeszcze w bieżącym roku preferencyjny kredyt może umożliwić zakup własnego „M” kilkudziesięciu tysiącom osób.

Koalicja Obywatelska postanowiła pójść dalej i zaproponować w sumie darmowy kredyt, bo taki z oprocentowaniem na poziomie 0%. Oczywiście banki za namową polityków nie planują stać się organizacjami charytatywnymi. Jeśli system preferencyjnych kredytów wejdzie w życie (ten rządowy ma zacząć działać już w lipcu), to banki najpewniej będą udzielały kredytów, na których będą zarabiały normalnie. Beneficjenci wsparcia nie odczują tego jednak, bo dzięki budżetowej dopłacie raty mają być niższe.

Dwupokojowe mieszkanie za 930 złotych miesięcznie 

O ile niższe? Gdybyśmy chcieli kupić 50-metrowe mieszkanie w Krakowie, Gdańsku czy Warszawie, to dysponując 10-proc. wkładem własnym potrzebowalibyśmy ponad 500 tys. złotych kredytu. Na standardowych warunkach oznacza to dziś ratę 25-letniej hipoteki na poziomie od około 4 tys. złotych do prawie 4,4 tys. złotych. Z takim kosztem należałyby się liczyć dziś korzystając ze standardowej oferty rynkowej, czyli kredytu oprocentowanego na 8,5%.

Jeśli jednak w życie wejdzie rządowy program Bezpieczny Kredyt 2%, to jego beneficjenci mogą liczyć na raty niższe o około 30%. W przypadku proponowanego kredytu z oprocentowaniem 0% różnica ta byłaby dwukrotnie większa, czyli byłby to kredyt z ratą o ponad połowę niższą niż dziś proponują banki. W takiej sytuacji ktoś kto zaciągnie kredyt na dwupokojowe mieszkanie w stolicy zamiast wspomnianych 4,4 tys. złotych miesięcznie w ramach rządowej propozycji płaciłby ratę w wysokości 3,1 tys. złotych, a w ramach kredytu 0% około 1,8 tys. złotych miesięcznie.

W jeszcze lepszej sytuacji byliby mieszkańcy Poznania, Szczecina, Rzeszowa, Lublina, Białegostoku, Olsztyna czy Opola. W tych miastach cena metra kwadratowego mieszkania jest przecież niższa. Tak więc mieszkańcy tych miast muszą posiłkować się mniejszymi kredytami. Z danych NBP wynika, że w tych przypadkach by stać się właścicielem 50-metrowego mieszkania należałoby zaciągnąć dług w wysokości od 315 tys. złotych do mniej niż 400 tys. złotych. I tak na przykład w Opolu chcąc kupić dwupokojowe mieszkanie z 10-proc. wkładem własnym i z pomocą 25-letniego kredytu musimy się liczyć z ratą standardowego długu na poziomie 2,5 tys. złotych miesięcznie. W ramach rządowej propozycji kwota ta stopniałaby do 1,8 tys. złotych, a największa partia opozycyjna proponuje, żeby bankom oddawać co miesiąc po tysiąc złotych.

Na drugim biegunie znajdziemy miasta, w których rata kredytu hipotecznego może być w ramach darmowego kredytu niższa nawet niż tysiąc złotych. Mowa tutaj o Zielonej Górze, Łodzi, Bydgoszczy, Kielcach czy Katowicach. Tak tanio nie było od 2018 roku, a przecież w międzyczasie pensje wzrosły w Polsce o około 35-40%, a koszty budowy mieszkań aż o 40-60% - wynika z danych GUS i NBP. W ujęciu realnym proponowane warunki są jeszcze bardziej atrakcyjne.

Kredyt 0 procent droższy o połowę

 Ten medal ma jednak też drugą stronę. Ktoś przecież musi za to wszystko zapłacić. W przypadku rządowego programu „Bezpieczny Kredyt 2%” budżet ma wydawać na dopłaty do rat po kilkaset milionów złotych rocznie. Szacunki te wydają się zaniżone – szczególnie jeśli program będzie cieszył się zasłużoną, czyli dużą popularnością. Jeśli zamiast 2% preferencyjny kredyt miałby być oprocentowany na 0% w skali roku, to koszt programu wzrósłby co najmniej o połowę. Oczywiście beneficjenci programu byliby z tego zadowoleni, ale z punktu widzenia kondycji budżetu państwa czy nawet samego rynku mieszkaniowego aż taka hojność wydaje się zbyt daleko idąca. Przecież na koniec dnia zapłacimy za to wszyscy jako podatnicy. Ponadto pompując zbyt dużo budżetowych pieniędzy na rynek mieszkaniowy możemy doprowadzić do wzrostu cen mieszkań.

Tani kredyt na mieszkanie i dopłaty do najmu to już za dużo

Trudno zrozumieć ponadto propozycję, aby połączyć program darmowych kredytów z dopłatami do czynszów najmu. Przecież dziś wysokie czynsze to w dużej mierze pokłosie trudnego dostępu do kredytów. Po prostu dziesiątki tysięcy osób, które w normalnych warunkach kupowałyby w ostatnich miesiącach własne „M”, są zmuszone do korzystania z najmu. To w połączeniu z migracją podbija popyt i przyczynia się do wzrostu czynszów.

Ponadto spora część aktualnych najemców to osoby, które będą mogły skorzystać z programów preferencyjnych kredytów. Dzięki temu będą oni mogli zmienić najem na własność i jeszcze do tego sporo zaoszczędzić. Przecież preferencyjny kredyt na własne „M” ma być wyraźnie tańszy niż najem – oczywiście o ile spełnią się zapowiedzi polityków.

Już więc samo wprowadzenie programu tanich kredytów może wyraźnie ograniczyć presję wywieraną na rynek najmu. Dodatkowe stosowanie dopłat do czynszów może spowodować, że nie tylko stawki za najem nie spadną, ale nawet wzrosną. Właściciele mieszkań na wynajem najpewniej chcieliby skorzystać z okazji i widząc budżetowe dopłaty podnieśliby stawki czynszów. Należy jednak wziąć poprawkę na fakt, że mamy rok wyborczy, a więc nikt nam w praktyce nie da aż tyle, ile politycy teraz obiecają.

Lewica chce przeznaczyć nawet 20 mld zł

Inny lider Lewicy Robert Biedroń będąc jeszcze prezydentem Słupska nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy, ile mieszkań wybudowano w Słupsku za jego kadencji. Stwierdził tylko, że oddał 400 mieszkań, które wyremontowano z pustostanów. To nie przeszkadza posłowi Treli wiceprzewodniczącemu Nowej Lewicy zapowiedzieć programu mieszkaniowego dla jego zwolenników. 

-Myśmy zaproponowali 300 tys. nowych mieszkań na wynajem w latach 2025-2029, 20 miliardów złotych rocznie chcemy przeznaczyć na ten program i chcemy, żeby w oparciu o te pieniądze samorządy, które mają najwięcej doświadczenia w budownictwie mieszkaniowym, zaczęły to realizować. Samorząd przekazuje grunt, państwo płaci na to pieniądze. 20 miliardów rocznie, to przez 4 lata 80 miliardów złotych, w tym środki z Unii Europejskiej, które są na to też przeznaczone” – mówił poseł Tomasz Trela, współprzewodniczący Nowej Lewicy w województwie łódzkim. 

Jak czytamy na stronie tej partii, budowa mieszkań komunalnych i rozwiązania dotyczące kredytów to nie jedyne punkty programu mieszkaniowego Lewicy. Na program składa się także zapewnienie rozsądnego planowania przestrzennego i zagwarantowanie dostępu do terenów zielonych, szkół, przychodni i placów zabaw, tak by nowo powstające osiedla były przyjazne i dobrze skomunikowane, a mieszkańcy mogli bez problemu dojechać do pracy czy centrum miasta.

Pieniądze to nie wszystko Extra - Skarbiec TFI
Sonda
Czy tanie kredyty dla młodych to dobry pomysł?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze