Według danych podawanych przez GUS, przeciętny Kowalski zarabia 4500 złotych brutto miesięcznie, czyli około 3200 złotych „na rękę” za miesiąc ciężkiej pracy. Nawet to wydaje się niewiele, gdy pod uwagę weźmiemy stale rosnące ceny żywności czy horrendalnie drogie mieszkania. Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości postanowiła jednak jeszcze dokładniej przyjrzeć się zarobkom Polaków, zwłaszcza, że ogromna część z nas pracuje na, tak zwanych, umowach śmieciowych, czyli o dzieło lub na zlecenie.
Ile więc „faktycznie” zarabia średnio Polak? 2758 złotych na rękę za miesiąc pracy. Miesiąc, który też bywa przysłowiowy, ponieważ standardowe 21 dni w miesiącu po 8 godzin w przypadku umów cywilnoprawnych jest… umowne. Wymaga się często, by pracownicy spędzali w firmie pełen wymiar czasu pracy na etat, ale jeżeli dzieło/zlecenie jest niedokończone, robią nadgodziny, które jednak w takich wypadkach bywają nie brane pod uwagę przy wypłacie – w końcu pracodawca płaci za wykonanie pracy, a nie za godziny. Różnica więc, między wyliczeniami PARP a GUS, to niemal 500 złotych, co w wielu miastach jest równowartością czynszu i opłat za media.
PARP w sprawozdaniu „Bilans Kapitału Ludzkiego” zauważa, że na dysproporcje płacowe ma też wpływ wykształcenie oraz… płeć. O ile to pierwsze można wytłumaczyć wiedzą, zwłaszcza przy kierunkach kształcenia technicznego (osoby z wykształceniem wyższym zarabiają o ponad 1000 złotych więcej niż te ze średnim), to druga kwestia wydaje się być kontrowersyjna. Najlepiej sytuowani Polacy są w wieku 36-54 lata. Przeciętny Kowalski zarabia wówczas około 5000 złotych na rękę. Polki, będące w tym samym wieku, otrzymują pensje niższą o ponad 1500 złotych.
Marcin Binda, który jest Marketing Managerem w firmie Reha Fund, jest zdziwiony pytaniem o to, czy płeć ma znaczenie w procesie rekrutacji.
- Dla mnie przyjęcie, w procesie doboru pracowników, takiego kryterium jest dość absurdalne. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszyscy tak myślą. - Zauważa, ale dodaje, co dla jego firmy jest najważniejsze: - Kompetencje, wiedza, osobowość i odpowiednia motywacja do podjęcia pracy w konkretnej firmie lub na konkretnym stanowisku to elementy, które biorę pod uwagę i które, moim zdaniem, powinny być istotne dla pracodawcy. Płeć w tym kontekście nie ma żadnego znaczenia.
Jeden z „Head-Hunterów”, pracujący dla wielu firm w Polsce zaznacza, że także i wykształcenie nie powinno mieć wpływu na zarobki.
- W procesie rekrutacyjnym często, zatrudniający, na siłę idą za tym, co napisał im zleceniodawca czy szef – tłumaczy. - Widzą wykształcenie wyższe to skreślają z góry tych ze średnim, nie patrząc na realne umiejętności. Z mojego doświadczenia wynika, że studia są jednak tożsame z praktyką. Jeżeli ktoś podjął pracę zamiast studiować i przez lata zyskiwał wiedzę w inny sposób, jest wart tyle samo co magister, a często i więcej, bo wielu studentów „robi papier” na zasadzie „3 razy Z – zakuć, zdać, zapomnieć”, a tego czego się człowiek rzeczywiście nauczył w pracy, się nie zapomina – ocenia Head-Hunter, choć nie chce ujawniać swoich danych ze względu na specyfikę swojej pracy.
Warto na koniec dodać, że rozwarstwienie wysokości płac ze względu na płeć czy wykształcenie to nie „dobytek” ostatnich zmian, ale proces, który trwa od wielu lat.