Rządzący uzasadniają podwyżki troską o zdrowie Polaków, tymczasem zdaniem producentów takie ceny będą sprzyjały rozwojowi szarej strefy. Ich zdaniem straci i budżet państwa i producenci. Ekonomiści obawiają się, z kolei że podwyżka akcyzy na alkohol nakręci jeszcze bardziej inflację.
Ministerstwo finansów, z kolei uważa, że zmiana ma zniwelować skutki inflacji, jaką w najbliższych latach prowadziłaby stopniowo do relatywnego spadku cen używek w stosunku do cen innych wyrobów konsumpcyjnych.
Według wyliczeń ministerstwa finansów wraz z rosnącym wynagrodzeniem stać nas na zakup większej ilości używek. W 2015 r. średnie wynagrodzenie wystarczało na ok. 83 l wódki, a w 2020 r. na ok. 107 l. W 2002 r. za średnie wynagrodzenie można było kupić ok. 836 butelek piwa, a w 2020 r. 1787.
Ministerstwo finansów przyznaje też, że w przypadku mocniejszych trunków podwyżka podatku jest konieczna, ponieważ ich ceny detaliczne w Polsce nadal są bardzo niskie w porównaniu ze średnią unijną.
Czytaj także: Kolejny rekord inflacji. Wiemy, które produkty podrożeją
Jak podaje portal cenynaświecie.pl, półlitra w Szwecji kosztuje ok.82 zł., Anglii 64 zł, we Francji prawie 39 zł., a w Monako 457 zł. W efekcie podwyżki podatku, cena półlitra w Polsce może za kilka lat dojść do 50 zł.
Według wyliczeń ministerstwa, podatki z paliwa, alkoholu i papierosów w 2018 r. oznaczały dla państwa dochód rzędu 60 mld zł, a w 2020 r. aż 78 mld zł. Podwyżka akcyzy wg. urzędników z resortu finansów ma w ciągu dekady przynieść o ok. 10 mld zł więcej.
Tymczasem jak wskazuje raport „Wakacyjne ceny alkoholu 2020/21” alkohol i tak był droższy w porównaniu do ubiegłego roku o prawie 8 proc. Najbardziej zdrożały mocne trunki – ceny poszły w górę o 10 proc. piwo zdrożało o 8 proc. Według autorów raportu alkohole zdrożały bo w górę poszły ceny surowców – aluminium, szkła, energii, zbóż, ziemniaków, chmielu.
Projekt ustawy ma zostać przyjęty przez rząd w czwartym kwartale tego roku.