W środę 22 marca Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa (OSZ) zajmie się poprawką Wojciecha Surkiewicza (PiS) do tzw. Lex Szyszko – nowelizacji ustawy znoszącej konieczność uzyskania zgody na wycinkę drzewa lub krzewu w celach innych niż gospodarcze. (Zgodna wymagana jest tylko w przypadku drzew, które mają powyżej 1 m w obwodzie na wysokości 130 centymetrów.) Obowiązujące od 1 stycznia przepisy są krytykowane przez polityków i organizacje pozarządowe. Szczególnie bulwersuje fakt, że już dwa tygodnie po wycince drzew ziemię można sprzedać pod inwestycje. Komisja rozpatrzy również alternatywny projekt Nowoczesnej.
Zobacz także: Jarosław Kaczyński o wycince drzew: ten błąd zostanie naprawiony
W chwili obecnej obowiązuje dwutygodniowy okres vacatio legis po wycince drzew, później ziemię może nabyć deweloper. Poseł PiS zaproponował, aby okres vacatio legis trwał 5 lat. Przeciwnicy tego pomysłu utrzymują, nie da się wyegzekwować przestrzegania przepisów.
- Chcemy wprowadzić możliwość usunięcia drzewa, ale po uprzednim zgłoszeniu tego faktu do urzędu gminy. Ponadto chcemy wprowadzić obostrzenie mówiące o tym, że jeśli właściciel dokona wycinki drzew na nieruchomości, nie będzie mógł jej zbyć na cele prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby trzecie przez okres 5 lat – powiedział cytowany przez Polskie Radio poseł.
Przeczytaj również: Koniec z masową wycinką drzew. PiS chce ją uregulować
Sceptykiem projektu jest przewodniczący komisji środowiska, Stanisław Gawłowski z PO. Jego zdaniem projekt Surkiewicza zwiększy biurokrację. Jak argumentował, nie dość, że trzeba byłoby zgłaszać planowaną wycinkę, urzędnicy przez 5 lat będą musieli sprawdzać, czy do niej nie doszło. PO domaga się przywrócenia przepisów sprzed nowelizacji. Swoją autorką propozycję przepisów przygotowała Nowoczesna.
Od 1 stycznia 2017 r. nie trzeba mieć zezwolenia na wycinkę drzew na prywatnej posesji, jeżeli nie ma ona związku z prowadzeniem działalności gospodarczej. Wcześniej wycinka drzew niezwiązana z działalnością gospodarczą wymagała uzyskania zgody w urzędzie gminy lub miasta. W tej chwili uzyskanie zezwolenia jest niezbędne tylko w przypadku bardzo starych drzew, których obwód mierzony na wysokości 130 cm ma powyżej 1 metra. Jeszcze w zeszłym roku brano pod uwagę obwód pnia na wysokości 5 metrów, a zezwolenie było potrzebne w związku z drzewami powyżej 25 centymetrów w obwodzie. (W przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego i srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego było to 35 centymetrów.)
Zobacz również: Drwale zarobią fortunę dzięki ministrowi Szyszce. Za wycinkę drzewa biorą do 2 tys. zł
Nowe przepisy sprawiły, że właściciele działek przystąpili do masowej wycinki drzew. Wiele osób postanowiło skorzystać na liberalizacji prawa, zanim zostanie ono zaostrzone. Organizacje ekologiczne zaczęły mówić wprost o rzezi drzew. W krótkim czasie wieloletnie rośliny zniknęły z wielu miejsc powszechnie traktowanych jak przestrzeń publiczna, m.in. ze skweru pod Urzędem Dzielnicy Śródmieście w Warszawie.
Opłaty za wycinkę drzew w celach gospodarczych – maksymalnie w wysokości 500 zł za każdy centymetr drzewa – od początku tego roku mają ustalać gminy. Rada gminy może przyjąć uchwałę, która będzie określała inne zasady wycinki. Gmina nie może jednak naliczać opłat według nowych stawek przed wprowadzeniem odpowiednich zmian. W tej kwestii w wielu gminach mają zastosowanie przepisy przejściowe, w ramach których można stosować stawki ustalone w rozporządzeniu ministra. Innym wyjściem jest przyjęcie stawki w wysokości 500 zł, o której mówi ustawa. Kara za wycinkę drzewa bez zezwolenia wynosi jedynie dwukrotność opłaty, która zostałaby naliczona.
Źródła: sejm.gov.pl, rp.pl, polskieradio.pl