Każdy pracownik będzie mógł domagać się od szefa informacji o przeciętnym wynagrodzeniu w grupie pracowników wykonujących takie same obowiązki, w podziale na płeć. Największe firmy mają publikować raporty o różnicach w wynagrodzeniach między zatrudnionymi kobietami i mężczyznami. Takie rozwiązania mają zapobiegać dyskryminacji i wyeliminować lukę płacową, która występuje we wszystkich krajach UE. Ale wywołają też wiele wątpliwości, choćby w zakresie naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa i prywatności zatrudnionych (którzy często chcą zachować dla siebie informację o zarobkach).
Bruksela ma czas na ich rozstrzygnięcie. Projekt trafi bowiem dopiero do oceny Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej, czyli poszczególnych państw członkowskich. Jeśli zyska akceptację, rządy będą mieć dwa lata na dostosowanie krajowego prawa do nowych wymogów.
Dzień Kobiet 2021. Wymagający rok dla kobiet na rynku pracy. Walka z wirusem i dysproporcjami
Zakres projektu jest szeroki. Nowe rozwiązania dotyczą zarówno rekrutacji, jak i warunków zatrudnienia. W tym pierwszym etapie pracodawcy będą musieli przedstawić informację o początkowym poziomie proponowanego wynagrodzenia lub przedział zarobków, na jakie może liczyć kandydat (w ogłoszeniu o naborze lub przed rozmową kwalifikacyjną). Przepisy mają też jednoznacznie potwierdzać, że firma nie może pytać o dotychczasowe zarobki (w poprzednich miejscach zatrudnienia; teraz też nie ma ku temu podstawy prawnej, bo wysokość pensji to dana osobowa, którą rozporządza zarobkujący).