Moneta

i

Autor: materiały prasowe Moneta

Za monetę z marszałkiem Józefem Piłsudskim kupisz luksusowe auto [ZDJĘCIA]

2019-10-23 15:03

Za monetę z profilem marszałka śmiało dałoby się kupić auto, a za taką z Zygmuntem III Wazą… apartament. Na pytanie, dlaczego właśnie na polskich numizmatach zarobić można siedmiocyfrową kwotę, odpowiada Michał Niemczyk, którego antykwariat przeprowadzi 26 października najgłośniejszą aukcję w historii. Czy znajdzie się na niej jakieś parę groszy warte mniej niż samochód?

Piłsudski cenniejszy niż złoto
Mimo że na jubileuszową licytację zgromadzono obiekty poszukiwane latami, ceny wywoławcze sięgają i kilkuset tysięcy, i 500 złotych. Jako przykład z wyższej półki cenowej eksperci wskazują próbne 100 marek z profilem Józefa Piłsudskiego, które licytowane będzie od 100 tys. złotych, choć już w czasach minionego ustroju kosztowało na zagranicznej aukcji imponujący dolarowy stos… - To największa złota moneta próbna z tego okresu, jaką zaoferowano na aukcji w Polsce, wyjątkowa również dlatego, że sto marek z profilem Piłsudskiego znane jest powszechnie tylko w miedzi. Mówimy o okazie, który pojawił się na rynku aukcyjnym tylko raz, w latach 80., i sprzedany został wtedy za 5300 dolarów, co w tamtych czasach było wręcz astronomiczną kwotą - komentuje Michał Niemczyk.

ZOBACZ TAKŻE: Koniec jednogroszówek. Ministerstwo przedstawiło plany dla grosza

Stefan Batory Międzynarodowy
- Ta moneta naprawdę przyspiesza puls - każdy, kto przychodzi obejrzeć u nas pozycje z katalogu, pyta o numer 56, żeby potrzymać w dłoni niemal 500 lat historii. Takie egzemplarze na świecie zachowały się może dwa, trzy, podczas gdy na rynku dostępny okazuje się wyłącznie jeden - opowiada Michał Niemczyk, przyznając, że olkuski talar Batorego rzeczywiście może być kosztowny, bo gorączka rozgrzała już środowisko kolekcjonerów na długo przed wydrukiem katalogu. Moneta licytowana będzie od progu 250 tys. złotych, ale - jak zaznacza ekspert - popyt na mennictwo Batorego jest prawdziwie międzynarodowy, bo o talara tego króla zabiegają zwykle inwestorzy z Polski i Węgier, a nawet Rosji.

Szczęśliwa cyfra Kościuszki
Czy pieniądze doby PRL mogą być w ogóle drogie? Na to pytanie ekspert kładzie na blacie pozornie pospolitą monetę z wizerunkiem Tadeusza Kościuszki i żartuje, że niejeden wyrzuciłby ją do śmietnika… - Kiedy inwestujemy w numizmaty, musimy wiedzieć, że o wartości naszej lokaty decydują czasem zdumiewające drobiazgi. Oglądamy przecież monetę, którą kupić można bez problemu za 10 zł, tymczasem cena wywoławcza to 4000 zł z uwagi na wybicie w miedzioniklu i - przede wszystkim - rocznik 1958, a więc najwcześniejszy. Takich prób powstało zaledwie pięć, dlatego uważajmy, żeby w przeglądaniu zbiorów nie zgubiła nas czasem rutyna - o kilkaset razy wyższej cenie zadecydować może w końcu jedna cyfra! - przestrzega ekspert, wskazując na wybite na monecie szczęśliwe liczby.

Moneta warta milion złotych
Mimo że mennictwo zza żelaznej kurtyny istotnie potrafi zaskoczyć skokiem wartości, najcenniejszym obiektem w jubileuszowym katalogu okaże się najpewniej unikatowa moneta wagi 10 dukatów, którą kolekcjonerzy licytować będą od progu 700 tys. złotych. Datowany na 1592 r. okaz wybity został w mennicy w Rydze - w złocie i na okoliczność ślubu Zygmunta III Wazy z Anną Habsburżanką. Jak podaje katalog, król wykorzystywał te reprezentacyjne monety do obdarowywania własnych weselnych gości, o czym świadczyć może obecność pojedynczych egzemplarzy w skarbcach różnych zamków.

SPRAWDŹ KONIECZNIE: Zmarł Andrzej Heidrich. To on projektował polskie banknoty [ZDJĘCIA]

Obecnie 10 dukatów eksponują muzea Wiednia, Kopenhagi czy gabloty Ermitażu - na rynku dostępny jest więc jeden egzemplarz, którego wartość przekroczy najpewniej próg miliona złotych. Eksperci przypominają jednak, że kiedyś za taką monetę kupić można było nie mieszkanie w luksusowym bloku, tylko całą wioskę…

Błąd, który może kosztować…
Czy to żart, że na rynku numizmatów egzemplarz z wadą jest droższy od ideału? Ani trochę, ale mowa nie o uszkodzeniach wtórnych, tylko o błędach mennicznych traktowanych przez pasjonatów jako wyjątkowe rzadkości. Wystawiona na aukcję pięćdziesięciogroszówka z 1923 r. okazuje się więc brzydkim kaczątkiem, a jej cena wywoławcza to 1,8 tys. złotych, mimo że podobne drobne kosztują w obiegu nawet tyle, co miejski bilet dobowy…

- Widziałem dosłownie kilka destruktów z tego okresu, bo to ogólnie przypadłość mennictwa III RP, ale tak ciekawego jeszcze nigdy. Tutaj przesunięcie wynikło prawdopodobnie z niewłaściwego podłożenia blachy, co zaowocowało tym wyciągniętym rantem. Gdyby do pomyłki nie doszło, moneta kosztowałaby może 10, 20 zł… - komentuje Michał Niemczyk, zwracając uwagę, że czasem nawet bardzo współczesne pieniądze z menniczą wadą potrafią kosztować krotność nominału. Mimo że destrukty są cenne z uwagi na ich rzadkość, trudno odpędzić myśl, że gdzieś się już taki okaz bez sensu wydało.

Jubileuszowa Aukcja Monet odbędzie się 26 października w hotelu Westin w Warszawie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze