Zabójczy koktajl dla funta. Wielka Brytania wpada w pułapkę stagflacji

Rząd Wielkiej Brytanii planuje podnosić podatki, podczas gdy jej bank centralny sugeruje obniżki stóp procentowych. Ten ekonomiczny paradoks to zabójczy koktajl, który już teraz spycha funta na wieloletnie minima i odstrasza inwestorów. Wyjaśniamy, dlaczego brytyjska gospodarka wpada w pułapkę stagflacji i co to oznacza dla jednej z kluczowych walut świata.

Big Ben w Londynie na tle błękitnego nieba z chmurami, symbolizujący brytyjską gospodarkę i jej wyzwania, o których przeczytasz na Super Biznes. Po lewej stronie widać fragmenty klasycznych budynków z kolumnami.

i

Big Ben w Londynie na tle błękitnego nieba z chmurami, symbolizujący brytyjską gospodarkę i jej wyzwania, o których przeczytasz na Super Biznes. Po lewej stronie widać fragmenty klasycznych budynków z kolumnami.
  • Różnice w wysokości stóp procentowych między Wielką Brytanią a strefą euro bezpośrednio wpływają na rentowność inwestycji i powodują odpływ kapitału z brytyjskiego rynku
  • Eksperci rynkowi wskazują na rosnące ryzyko dalszego osłabienia funta, co stanowi kluczowy element w planowaniu międzynarodowej strategii biznesowej na 2026 rok
  • Osłabienie funta nie przekłada się na wzrost eksportu, podważając tradycyjny model budowania przewagi konkurencyjnej na rynkach międzynarodowych
  • Prognozy budżetowe na 26 listopada 2025 roku sygnalizują, że planowane podwyżki podatków mogą znacząco obciążyć płynność finansową przedsiębiorstw

Podatki w górę, stopy w dół? Zabójczy koktajl dla brytyjskiego funta

Brytyjski funt znalazł się w poważnych tarapatach, przytłoczony zbiegiem niekorzystnych decyzji gospodarczych. Inwestorzy z rosnącym niepokojem spoglądają na 26 listopada, kiedy to rząd ma ogłosić nowy budżet. Oczekuje się, że w celu zasypania dziury w finansach publicznych, szacowanej na 20 do 40 miliardów funtów, zostaną wprowadzone podwyżki podatków. Rynek spekuluje o wzroście podstawowej stawki podatku dochodowego, podniesieniu daniny od zysków kapitałowych oraz o zastosowaniu mechanizmu znanego jako „drenaż fiskalny”. Polega on na zamrożeniu progów podatkowych, co w dobie inflacji wpycha coraz więcej osób w wyższe widełki podatkowe, nawet jeśli ich realne zarobki nie wzrosły. Obawy są jasne: takie zacieśnienie pasa może zdusić i tak już anemiczny wzrost gospodarczy. Efekty już widać na wykresach – 12 listopada, czyli zaledwie wczoraj, funt osłabił się do najniższego od ponad dwóch lat poziomu wobec euro, osiągając kurs 1,1326.

Na osłabienie funta wpływa nie tylko polityka rządu, ale również rosnąca przepaść między działaniami Banku Anglii (BoE) a Europejskiego Banku Centralnego (ECB). Podczas gdy brytyjski bank centralny utrzymuje stopy procentowe na poziomie 4%, to na ostatnim posiedzeniu już czterech z dziewięciu jego decydentów głosowało za ich obniżką. Rynek odczytuje to jako jednoznaczny sygnał, że cięcia stóp są już na horyzoncie. W tym samym czasie ECB, z główną stopą na poziomie 2,15%, prowadzi znacznie surowszą politykę i nie sygnalizuje pośpiechu z luzowaniem. Ta rozbieżność sprawia, że inwestowanie w aktywa oparte na funcie staje się mniej opłacalne. Dla globalnego kapitału to prosta kalkulacja: pieniądze płyną tam, gdzie mogą zarobić więcej. W rezultacie kapitał odpływa z Wielkiej Brytanii, co dodatkowo osłabia jej walutę.

Pułapka stagflacji. Czy brytyjska gospodarka ma drogę ucieczki?

Problemy brytyjskiej waluty nie wynikają wyłącznie z bieżących decyzji politycznych, ale mają głębsze źródło w słabej kondycji gospodarki. Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego na 2025 rok przewidują wzrost PKB Wielkiej Brytanii na poziomie zaledwie 1,6%, co stawia ją w ogonie Europy, daleko za gospodarkami takimi jak Polska, dla której prognozuje się wzrost o 3,5%. Jednocześnie inflacja, która w sierpniu wyniosła 3,8%, wciąż utrzymuje się znacznie powyżej celu Banku Anglii, podczas gdy w strefie euro presja na wzrost cen jest wyraźnie mniejsza. Ten toksyczny koktajl, czyli połączenie niskiego wzrostu i wysokiej inflacji, znany jest w ekonomii jako stagflacja. Jego skutki odczuwają już konsumenci, których wskaźnik zaufania, mimo niewielkiej poprawy, wciąż znajduje się na poziomie -17 punktów, zapowiadając dalsze zaciskanie pasa w gospodarstwach domowych.

Eksperci ostrzegają, że Wielka Brytania może wpaść w błędne koło. Słabnący funt sprawia, że towary z importu stają się droższe, co dodatkowo podbija inflację. To z kolei wiąże ręce bankowi centralnemu, który nie może obniżyć stóp procentowych, by pobudzić gospodarkę, bo zaogniłoby to problem wzrostu cen. Sytuację pogarsza fakt, że teoretycznie słaba waluta powinna wspierać eksporterów, czyniąc ich towary tańszymi za granicą. Jednak ta zasada w Wielkiej Brytanii nie działa – we wrześniu eksport spadł o 5,5% w ujęciu rocznym. Obecny kurs funta do euro jest jednym z najniższych w ostatniej dekadzie, a analitycy, tacy jak Andrew Gibson z firmy Key Currency, nie wykluczają, że jeśli negatywne trendy się utrzymają, w 2026 roku kurs może spaść nawet w okolice 1,11 euro.

Super Biznes SE Google News
Pieniądze to nie wszystko - Tadeusz Białek
QUIZ PRL. Dekrety i plany – gospodarka PRL w pigułce
Pytanie 1 z 15
Jakie przedsiębiorstwa dominowały w gospodarce PRL?
QUIZ PRL: „Dekrety i plany – gospodarka PRL w pigułce”

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki