Kwiecień okazał się gorszy, niż zapowiadali ekonomiści. Twierdzili, że wzrost sprzedaży detalicznej wyniesie 8,1 proc. rdr (rok do roku). Niestety, w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrost był o niemal połowę niższy – 4,6 proc. Ostatnio gorzej było tylko w październiku 2016 roku.
Sam GUS zauważa, że to „spowodowane było wcześniejszą datą Świąt Wielkanocnych w 2018 r. (tzw. efekt kalendarza)". Z tego powodu wynikła niższa sprzedaż w jednostkach wchodzących w skład grupowań „pozostała sprzedaż detaliczna w niewyspecjalizowanych sklepach" (o 1,9 proc.) oraz „żywność, napoje i wyroby tytoniowe" (o 10,4 proc.).
Jak czytamy dalej w raporcie, „wynik finansowy ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów wyniósł 33,1 mld zł i był niższy o 0,8 proc. niż w I kwartale 2017 roku. Wynik finansowy z pozostałej działalności operacyjnej ukształtował się na poziomie 3,0 mld zł i był wyższy o 0,2 mld zł niż przed rokiem. Zanotowano pogorszenie wyniku na operacjach finansowych (minus 2,3 mld zł wobec 0,4 mld zł w I kwartale 2017 roku).
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Groźny wypadek w Biedronce. 73-latka walczy o odszkodowanie
Mimo to handlowcy nie mają powodów do narzekań – szał zakupowy w Polsce trwa. W marketach przyrost wyniósł w cenach bieżących aż 16,3 proc. rdr, a aż 25,8 proc. w porównaniu z lutym. W okresie styczeń-kwiecień 2018 roku wzrost sprzedaży detalicznej w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku wyniósł 6,9 proc. Wychodzi na to, że zakaz handlu w niedzielę spowalnia, ale nie zatrzymuje rosnącej konsumpcji.