Pomimo dynamiki cen rozpędzającej się do kilkudziesięciu procent, w wakacje 2021 r. rozpoczęto cykl obniżek. W jego ramach koszt pieniądza obniżono z 19 do 9 proc. Efektem tej zabójczej kombinacji jest potężnie rozkręcona spirala wyprzedaży liry. W minionych trzech latach turecka waluta do złotego, euro, czy dolara straciła aż 60-70 proc. Jednocześnie ten niegdyś ważny i popularny wśród inwestorów rynek wschodzący coraz mocniej wypychany jest na peryferie świata wielkich finansów.
Jednak nawet w Turcji wzrost cen w grudniu tąpnął. Dynamika CPI runęła z ponad 84 do 64,3 proc. rok do roku. Wskaźnik osiągał szczyt w październiku, gdy przekroczył 85,5 proc. Ostre hamowanie inflacji to w głównej mierze efekt tzw. bazy statystycznej, przed rokiem skoki cen były szczególnie ostre i gwałtowne. Powinno to sprawić, że także w nadchodzących miesiącach inflacja powinna hamować. Należy jednak zaznaczyć, że wiarygodność tureckich danych nie jest bezdyskusyjna. Erdogan w minionych latach wielokrotnie zwalniał najwyższe władze urzędu statystycznego (Turkstat).
Niezależnie, spadkowi dynamiki inflacji sprzyjały także tendencje na rynkach finansowych. Po pierwsze, w trzecim kwartale mocno obniżyły się ceny surowców, w tym ropy i gazu. Po drugie, w tym czasie kurs liry był stabilny, a przecież potężna skala przeceny TRY miała znaczący udział w napędzaniu inflacji. Ponownie: nie jest to zasługa przychylniejszego postrzegania Turcji w oczach inwestorów, lecz efekt wprowadzenia kontroli przepływów kapitału. Eksporterzy muszą sprzedawać dewizy (środki walutowe), a przedsiębiorstwa niefinansowe i banki są karane za budowanie ekspozycji na rynku walutowym.
Polecany artykuł: