78. rocznica Powstania Warszawskiego

Zetrzyj z oczu pył bitewny. Powstanie wykute z mitów [ZDJĘCIA]

2022-07-31 18:06

Przez lata wydarzenia z 1944 roku obrosły w legendy, które niekiedy stały się bardziej rzeczywiste od prawdy. Jednym z wciąż żywych mitów powstańczych jest ten o kompletnym zaskoczeniu Niemców. Mieli oni zupełnie nie spodziewać się godziny W, przez co powstańcy zaczęli przejmować miasto, rozbudzając ogromny entuzjazm warszawiaków.

78. rocznica Powstania Warszawskiego [ZDJĘCIA]

Radość na widok polskiej armii podziemnej, która wyszła na ulice, żeby z rąk Niemców odbić „nieujarzmioną” Warszawę, była na początku powstania ogromna. Jeszcze zanim wybuchło, ludność ostentacyjnie zignorowała rozkaz Hansa Franka aby przyłączyć się do fortyfikowania miasta. Zamiast tego niemal jawnie czytano prasę konspiracyjną, bo „każdy czuł, że już im ziemia drży” - jak napisał po latach Jacek Kaczmarski. Ale 1 sierpnia 1944 r. o 17.00 Niemcy też wiedzieli, co właśnie się zaczyna.

Zobacz również: Powstanie Warszawskie. 78. rocznica. Harmonogram obchodów 2022 

Zaskoczenia nie było

Młodzi i młodociani obrońcy Warszawy nie wytrzymali napięcia. Na długo przed godziną W na ulicach pojawiły się grupki młodzieży ubrane w stylu nawiązującym do militarnego. Niektórzy powstańcy popełnili falstarty. Już o 14:00 zaczęli strzelać do Niemców na Żoliborzu, a o 16:00 na Woli. Okupanci zgromadzili siły w ufortyfikowanych obiektach stolicy, wzmocnili posterunki i warty, a przed swoimi gmachami ustawili gniazda karabinów maszynowych. Otwory okienne zdążyli zamurować zanim padły strzały powstania, choć faktycznie w ostatniej chwili. Na zaledwie pół godziny przed godziną W, ale jednak przed nią, okupanci ogłosili pełny alarm. Ogromne straty powstańców padających w pierwszych szturmach to skutek tego, że Niemcy wiedzieli. Mit o zaskoczeniu powstał z początkowego wrażenia młodych żołnierzy AK, że miasto, z mieszkańcami tak bardzo im przychylnymi, naprawdę może przejść w polskie ręce. Masakra stolicy, setki tysięcy cywilnych ofiar i śmierć młodej polskiej inteligencji nie zmieniły pozytywnego stosunku większości warszawiaków do powstania. Tony ludzkich prochów ważono po wojnie i sypano do trumien, które chowano z honorami. Paweł Jasienica, polski historyk, jako jedyny nie ocenił powstania pozytywnie, czyli tak jak jego koledzy po fachu. Stwierdził nawet, że faktycznie (choć oczywiście nie celowo) okazało się być wymierzone przeciw Polsce.

Wysoka cena nadziei

Pierwsze skojarzenia z powstaniem to godzina „W” i pospolite ruszenie pokolenia Kolumbów od dawna gotującego się do wzięcia odwetu na wyjątkowo okrutnym okupancie. Harcerska poczta powstańcza, miłości i śluby, mali łącznicy i sanitariuszki, biało-czerwone opaski, wiersze Gajcego i Baczyńskiego, entuzjazm ulicy i nadzieja, że Polska będzie wolna, ale i niezależna od Związku Radzieckiego. Cena tej nadziei była wysoka. Niemcy zafundowali bohaterskiej Warszawie tragedię humanitarną. Kilkaset lat dziedzictwa kulturalnego i historycznego stolicy przepadło, a ona sama została niemal zrównana z ziemią. W odwecie za zbrojne wystąpienie okupanci zabili co najmniej 200 tys. cywilów.

Najostrzejszy osąd dowódców AK, dążących do wybuchu powstania, pochodzi od postaci, która także stała się częścią mitu (o powrocie na białym koniu) – gen. Władysława Andersa. W liście do ppłk. Mariana Dorotycza-Malewicza „Hańczy” generał pisał, że „powstanie nie tylko nie miało żadnego sensu, ale było nawet zbrodnią”. Anders był zdania, że generałowie, którzy je wywołali, powinni stanąć przed sądem polowym. Sam jednak nie czuł się odpowiedzialny za to, że pod Monte Cassino posyłał żołnierzy wprost pod ogień karabinów maszynowych, by zaprzeczyć propagandzie radzieckiej o Polakach unikających walki z Niemcami.

Kto z nami, kto przeciw nam

Nadal aktualny mit dotyczy pacyfikowania powstania przez Ukraińców. Prasa powstańcza omyłkowo opisywała żołnierzy kolaboracyjnych jednostek wschodnich (np. tzw. armii Własowa) jako Ukraińców, a nawet błędnie podała informację, że z powstańcami walczyła ukraińska dywizja SS Galizien. Tymczasem Ukraiński Legion Samoobrony, walczący po stronie Niemców np. na Powiślu, nie brał udziału w mordach na Czerniakowie czy w innych dzielnicach. Jest o to oskarżany, choć nie ma dowodów. Bez żadnych wątpliwości, to zbrodniarz wojenny Oskar Dirlewanger lubujący się w paleniu ludzi żywcem, a także Heinz Reinefarth oraz ich żołnierze odpowiadają za śmierć ogromnej liczby cywilnych warszawiaków.

A kto odpowiada za to moralnie? Tadeusz Bor-Komorowski, Tadeusz Pełczyński i Leopold Okulicki? Powstanie rozpoczęto bez uzgodnienia z sojusznikami na Zachodzie i Wschodzie, ponieważ miało na nich wymóc zmianę (faktycznie oburzającej) polityki w sprawie przyszłości Rzeczypospolitej. Z odpowiedzialności za koszmar warszawiaków zwalnia dowódców mit o nieuchronności zrywu, mający źródło w 1944 r.

Sensacja w Muzeum Powstania Warszawskiego. Ktoś przyniósł kopertę z dokumentami wartymi nawet milion złotych!

Jedyna możliwa komenda

Czy dowództwo AK, wydając rozkaz pójścia do walki, wydało jedyną możliwą decyzję, jak głosi mit, czy też podjęło ją bez liczenia się z faktami? Gen. Bór-Komorowski wydał rozkaz wybuchu powstania 1 sierpnia o godz. 17:00 pod naciskiem gen. Leopolda Okulickiego i płk. Antoniego Chruściela. I nie odwołał go, gdy ofensywa 1. Frontu Białoruskiego została zatrzymana przez Niemców na linii Wisły. Bór-Komorowski dowiedział się 31 lipca 1944 r. od szefa wywiadu AK płk. Kazimierza Iranka-Osmeckiego o odrzuceniu przez Niemców wojsk radzieckich spod Warszawy. Wizja wkraczania Rosjan do miasta wywalczonego przez Polaków straciła rację bytu, ale ci, którzy w domach i piwnicach czyścili rodzinną broń strzelecką, gotowali się do walki. Dla nich jedyną możliwą komendą był sygnał „do broni!”, znany przez powstańczych podziemnych maturzystów z „Nocy Listopadowej” Wyspiańskiego.

Zobacz również: Powstanie Warszawskie w kolorze. Te zdjęcia przenoszą w inną rzeczywistość

Niezastawiona pułapka

Mimo wyjaśnienia kwestii tzw. „czołgu-pułapki” z czasów powstania, nadal obowiązuje legendarna wersja wydarzenia z niedzielnego popołudnia 13 sierpnia 1944 r., kiedy to na warszawskiej Starówce spadł deszcz krwi. Wybuch był największym ze wszystkich, jakich od początku powstania doznała Warszawa. Eksplodował ładunek trotylu ważący 500 kg pośród wiwatującego tłumu kilkuset osób, głównie nastolatków i dzieci. Wcześniej pojazd mylnie nazywany „zdobycznym czołgiem” został wprowadzony przez garstkę nieletnich powstańców w uliczki Starego Miasta. Kilka minut po osiemnastej prowadzący maszynę niechcący zwolnili jej ładunek. W mgnieniu oka ulica Kilińskiego zmieniła się w pogorzelisko porozrywanych ciał. Mieszanina pyłu, krwi, żaru i ludzkich wnętrzności pokryła bruk. Wkrótce po masakrze zrodziła się nośna do dzisiaj hipoteza o podstępie Niemców.

Sonda
Czy uważasz, że Powstanie Warszawskie było potrzebne?

Prasa powstańcza tłumaczyła tragedię jako celowe podrzucenie przez wroga czołgu nafaszerowanego trotylem na barykadę. Jednak do hekatomby doprowadzili ci, którzy nieodpowiedzialnie uruchomili maszynę. Mit mówi o harcerzach z batalionu Gustaw, którzy 13 sierpnia odparli butelkami z benzyną atak kilku niemieckich czołgów i zdobyli opancerzony pojazd gąsienicowy, którym triumfalnie pojechali w głąb dzielnicy. Na rogu Kilińskiego i Podwala nastąpiła eksplozja. Zginęło ok. 200 osób.

W rzeczywistości nie było podstępu, a w powietrze wyleciał balast transportera ładunków wybuchowych Borgward B-IV. Według raportów kpt. Lucjana Giżyńskiego „Gozdawy”, powstańcy wiedzieli o ryzyku eksplozji, a dowódca barykady, kpt. Ludwik Gawrych „Gustaw” wydał kategoryczny zakaz uruchamiania pojazdu. Nie dopilnował jednak jego wykonania. Transporterem odjechali „niezidentyfikowani żołnierze” z nieuzbrojonego oddziału, powołując się na rzekomy rozkaz wysokiego oficera, być może mjr. Stanisława Błaszczaka „Roga”. Nigdy pewnie nie dowiemy się, czy rozkaz naprawdę został wydany, dlatego mit o czołgu-pułapce, jak wiele innych mitów, trwa.

Czytaj także: Sławomir Koper „Miłość w Powstaniu Warszawskim". Jak kochało się w czasie wojny?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze