- Analitycy banku centralnego wskazują, że cykl obniżek stóp procentowych jest niezbędny dla pobudzenia wzrostu gospodarczego i optymalizacji kosztów obsługi długu publicznego
- Luźna polityka fiskalna rządu stanowi kluczowe wyzwanie dla strategii biznesowej firm, podważając stabilność monetarną osiągniętą przez NBP
- Międzynarodowe agencje ratingowe ostrzegają, że wysoki deficyt budżetowy zwiększa ryzyko inwestycyjne i może osłabić płynność finansową państwa
- Dominacja dolara amerykańskiego na rynkach globalnych bezpośrednio ogranicza potencjał aprecjacji złotego, wpływając na rentowność importu i eksportu
- Jak skutecznie planować rozwój firmy, gdy rozbieżne działania banku centralnego i rządu tworzą nieprzewidywalne trendy rynkowe?
Koniec ery drogich kredytów? RPP tnie stopy piąty raz z rzędu
Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny obniżyła stopy procentowe, chcąc wesprzeć polską gospodarkę. 5 listopada 2025 roku główna stopa procentowa NBP, od której zależy oprocentowanie kredytów w całej gospodarce, spadła o 0,25 punktu procentowego i wynosi teraz 4,25%. To już piąta taka decyzja w tym roku, a od maja stopy zmalały łącznie o 1,5 punktu procentowego. Głównym powodem tych działań jest wyraźnie hamująca inflacja. W październiku wzrost cen w skali roku wyniósł 2,8%, co oznacza, że zbliżamy się do celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Co równie istotne, spada także tak zwana inflacja bazowa, czyli wskaźnik nieuwzględniający najbardziej zmiennych cen żywności i energii, która we wrześniu po raz pierwszy od 2019 roku spadła do 3,2%. Dla banku centralnego to ważny sygnał, że presja cenowa w gospodarce trwale słabnie. Jak podkreślił prezes NBP Adam Glapiński, niższe stopy procentowe mają pobudzić wzrost gospodarczy oraz zmniejszyć koszty obsługi długu publicznego. Szacuje się, że dzięki tej jednej obniżce rząd zaoszczędzi w ciągu roku około 1,3 mld zł na odsetkach.
Decyzja Rady nie jest oparta wyłącznie na danych o inflacji. Analitycy banku centralnego dostrzegają również inne argumenty za łagodzeniem polityki, pomimo pojawiających się sygnałów o możliwym spowolnieniu gospodarczym w przyszłości. Na razie jednak gospodarka trzyma się mocno, a wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) w drugim kwartale utrzymał się na poziomie 3,4%, napędzany głównie przez wydatki konsumentów. Co więcej, najnowsze prognozy samego NBP zakładają, że średnia inflacja w całym 2025 roku wyniesie 3,6-3,7%, czyli będzie niższa niż wcześniej przewidywano. Kolejnym argumentem jest sytuacja na rynku pracy, gdzie tempo wzrostu wynagrodzeń we wrześniu spowolniło do 7,5% rocznie, a zatrudnienie w firmach nieznacznie spadło. Dla ekonomistów to znak, że słabnie presja płacowa, czyli jeden z głównych czynników napędzających inflację w przeszłości. Wszystkie te dane składają się na spójny obraz: ryzyko, że wysoka inflacja powróci i utrwali się na dłużej, maleje, co daje bankowi centralnemu przestrzeń do dalszych działań.
Złoty w potrzasku. Między hojnym rządem a silnym dolarem
Chociaż spadająca inflacja i niższe stopy procentowe to dobre wiadomości dla gospodarki, sytuacja polskiego złotego jest bardziej skomplikowana. Nad naszą walutą gromadzą się chmury, a główne zagrożenie płynie ze strony finansów publicznych. Międzynarodowe agencje ratingowe Moody's i Fitch, które oceniają wiarygodność kredytową państw, już wysłały ostrzeżenie, obniżając perspektywę ratingu Polski do negatywnej. To sygnał dla inwestorów, że w przyszłości ocena wiarygodności Polski może zostać obniżona. Powodem jest wysoki deficyt budżetowy, sięgający średnio 6,7% PKB w latach 2024-2025, oraz brak jasnego planu na zrównoważenie wydatków i dochodów państwa. Inwestorzy z niepokojem czekają teraz na ruch kolejnej ważnej agencji, S&P, która swoją decyzję ogłosi 8 listopada. Ewentualne złe wieści mogą dodatkowo osłabić złotego. Nawet prezes NBP przyznał, że hojne wydatki rządu, czyli tak zwana luźna polityka fiskalna, ograniczają mu pole manewru. Jeśli bank centralny obniża stopy procentowe, by stymulować gospodarkę, a rząd w tym samym czasie wydaje dużo pieniędzy, osiągając podobny efekt, po pewnym czasie inflacja mogłaby znów niebezpiecznie wzrosnąć.
Sama decyzja Rady o obniżce stóp nie wywołała na rynku walutowym większego poruszenia. Oznacza to, że inwestorzy spodziewali się takiego ruchu i uwzględnili go w swoich kalkulacjach już wcześniej, dlatego kurs złotego nie zareagował gwałtownie. Od ponad pół roku notowania polskiej waluty wobec euro poruszają się w stabilnym korytarzu cenowym, wahając się między 4,2250 a 4,3100. Jednak ta pozorna stabilność jest krucha. Dużym zagrożeniem są czynniki globalne, a zwłaszcza silny dolar amerykański, którego kurs wobec euro utrzymuje się na poziomie około 1,15. Gdy na świecie rośnie niepewność, kapitał zwykle ucieka do bezpiecznych przystani, takich jak właśnie dolar, co osłabia waluty rynków wschodzących, w tym złotego. W takiej sytuacji szanse na umocnienie się naszej waluty maleją, niezależnie od tego, jak dobre decyzje podejmuje polski bank centralny. Podsumowując, choć działania NBP pomagają krajowej gospodarce, to ostateczny los złotego zależy dziś w dużej mierze od sytuacji na globalnych rynkach oraz od tego, jak polski rząd poradzi sobie z rosnącym zadłużeniem.
