„Super Biznes”: - Co się takiego wydarzyło, że pieniądze z KPO dla Polski zostały odblokowane?
Jacek Protas: - Zmienił się w Polsce rząd.
- To był ten słynny kamień milowy, bez którego pieniędzy nie można było wypłacić?
- Oczywiście, że to nie był kamień milowy. Ale jeśli oczekuje pan prostej odpowiedzi, to właśnie ona tak brzmi. Zmienił się rząd, zmieniło się podejście.
- Oponenci polityczni mówią, że blokowanie KPO wynikało wyłącznie ze względów politycznych i chęci zmiany w Polsce rządu.
- Średnio przejmuję się takimi opiniami, ponieważ wszyscy widzą, jaka jest rzeczywistość. Gdy przyszedłem do ministerstwa, przekonałem się, że nikt nie pracuje nad wdrażaniem KPO. Nasi urzędnicy powiedzieli, że od dłuższego czasu nikt się tym nie przejmował. PiS założył po prostu, że tych pieniędzy w Polsce nie będzie. My uważamy, że to dla Polski olbrzymia szansa choćby na modernizację naszej służby zdrowia czy transformację energetyczną. Podjęliśmy bardzo szybkie kroki, by te pieniądze w Polsce się znalazły.
- Informacja o tym, że pieniądze z KPO zostaną uruchomione, była słodko-gorzka. Słodka, bo one ruszą, a gorzka, ponieważ opóźnienia projektów sięgają 2,5 roku i dotyczą niemal połowy projektów.
- KPO zostało zatwierdzone dla Polski w czerwcu 2022, więc opóźnienia nikogo nie zdziwiły. To, co można było zrobić w cztery czy pięć lat, musimy zrobić w dwa lata. W związku z tym w najbliższym czasie zaproponujemy Brukseli daleko idącą rewizję tego programu, by dać sobie szansę na wykorzystanie tych środków.
- Na czym ta rewizja ma polegać?
- Na dostosowaniu KPO do realiów. Jeśli bowiem niektóre reformy zapisane w kamieniach milowych miały się już zakończyć, a one w ogóle się nie rozpoczęły, to wiadomo, że Bruksela musi się zgodzić na przesunięcie tych terminów. W wielu miejscach chodzi o uproszczenie czy zawężenie niektórych reform, ponieważ fizycznie niektórych czynności nie da się w dwa lata wykonać.
- Skąd państwa przekonanie, że Bruksela zgodzi się na przesunięcie tych terminów?
- Nie mamy tej pewności.
- Czyli środku z KPO są realnie zagrożone?
- Co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Jeśli przez tyle lat nie ruszyliśmy żadnego euro z KPO, to część tych środków jest zagrożona. Zrobimy wszystko, żeby je w pełni wykorzystać, ale trzeba wiedzieć, z jakiego punktu wychodzimy i że rząd PiS w tej sprawie po prostu nawalił. Skupiamy się nie tylko na KPO, bo zablokowane były też środki z polityki spójności. KPO to 60 mld euro, a polityka spójności to kolejne 76 mld. Ani jedno euro z tych programów do Polski wcześniej nie trafiło.
- Za chwilę wybory samorządowe. Z jakim pomysłem na nie idzie Platforma Obywatelska?
- Jeśli chodzi o politykę, to niewiele zdążyło się zmienić od października. Odsunęliśmy PiS od władzy i chcemy uporządkować sprawy w Polsce i wyprostować nasze stosunku z sąsiadami i Unią Europejską, co ma swój wymiar w postaci uzyskania środków unijnych. Chcemy je jak najlepiej wykorzystywać w modernizacji naszego kraju. Mówimy też o wzmocnieniu samorządów, ponieważ tu różnimy się z PiS diametralnie. PiS jest bowiem partią, która chce zarządzać krajem centralistycznie, a my uważamy, że zdecentralizowany model zarządzania państwem przyniósł nam największe sukcesy po 1989 r.
- Zatrzymajmy się przy odsuwaniu PiS od władzy, który ciągle jeszcze ma wpływy w wielu sejmikach wojewódzkich, rządzi w wielu miastach i gminach. W związku z tym, czy nie lepiej byłoby wam iść do wyborów w jednym bloku koalicyjnym?
- Właściwie to nie ja powinienem odpowiadać na to pytanie. Myśmy przed wyborami parlamentarnymi uważali i nie zmieniliśmy w tej kwestii zdania, że dobrze by było, gdyby blok demokratyczny szedł do kolejnych wyborów razem. Że jest płaszczyzna do porozumienia się w najważniejszych kwestiach, co udowodniliśmy, tworząc wspólny rząd. Natomiast nie ma zgody naszych partnerów na takie rozwiązanie, więc szkoda tracić czas na te rozważania.
- Jeden z partnerów bardzo chciał, ale to wy odrzuciliście jego zaloty. Mam tu na myśli Lewicę.
- Albo idziemy wszyscy wspólnym blokiem, albo każdy musi radzić sobie sam. Nie może być tak, że kogoś będziemy podpierali lub podciągali. Albo cały blok demokratyczny, albo każdy walczy sam w kampanii.
- Na ile sejmików liczycie?
- Uważam, że jest niepowtarzalna szansa, by wrócić do sytuacji z roku 2011, kiedy mieliśmy 15 sejmików. Bardzo trudno będzie nam wygrać na Podkarpaciu, ale w pozostałych województwach jest to możliwe i realne.
- Jedną z kontrowersji wokół samorządów jest sposób ich finansowania. W jaki sposób chcecie je uniezależnić – jeśli w ogóle się da to zrobić – od władzy centralnej?
- Najkrócej mówiąc, samorządy powinny mieć jak największe dochody własne. To powinno wynikać z ich udziałów w podatkach…
- Jeśli chodzi o udział w podatku PIT, zapowiadaliście zwiększenie kwoty wolnej od podatku, co automatycznie obniży dochody własne samorządów, jeśli nie będzie żadnego mechanizmu wyrównawczego.
- Składaliśmy w poprzedniej kadencji propozycje zmian w podatku PIT i w poziomie kwoty wolnej od podatku, by zwaloryzować samorządom ich straty. Te pomysły szły niestety do zamrażarki. Jestem członkiem komisji wspólnej rządu i samorządu i samorządowcy są zadowoleni, że minister finansów Andrzej Domański natychmiast podjął z nimi rozmowy i negocjacje nt. tego, jakich zmian trzeba, by wzmocnić samorządy finansowo. Przypomnę, że już w pierwszym budżecie na ten rok wprowadziliśmy subwencję rozwojową w wysokości 3 mld zł, środki na prowadzenie żłobków w wysokości również 3 mld oraz wprowadziliśmy 14 mld zł na subwencję oświatową. W tej chwili trwają rozmowy dotyczące udziału samorządów w PIT ryczałtowym. Coraz więcej podatników z niego korzysta, a samorząd nie partycypuje w podziale akurat tego podatku. Dyskutowany jest też udział w podatku CIT. Natomiast docelowym rozwiązaniem jest nowa ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego.
- Największe wyzwanie dla samorządów to?
- Jak najlepsze skorzystanie ze środków europejskich, ponieważ są one coraz trudniejsze. Komisja Europejska nie na wszystko chce łożyć. Główne obszary, to ekologia, cyfryzacja i polityka społeczna. Dla samorządów często są to trudne obszary. Nie przynoszą bowiem natychmiastowych efektów. Samorządowcy muszą jednak podjąć rękawicę i czeka ich wiele pracy.
- Limit dwóch kadencji dla burmistrzów i prezydentów miast wprowadzony przez PiS zostanie zmieniony?
- Będziemy o tym dyskutować.
- Pan się ku jakiemu rozwiązaniu skłania?
- Są argumenty za i przeciw. Trzeba to dobrze przedyskutować.
Rozmawiał Hubert Biskupski