Wakacje, urlop

i

Autor: materiały prasowe

Jak zarabiać na wakacjach i wypoczywać w pracy? [WYWIAD]

2018-08-12 12:00

Pierwszym „zarobkiem” z prowadzenia bloga był kubek niekapek o wartości 60 zł. Cztery lata później nasz blog osiągnął zysk na poziomie przekraczającym 0,5 mln zł netto – powiedział w rozmowie z Superbiz.pl Łukasz Smoliński, założyciel DESEO Patisserie, współwłaściciel sieci Bubbleology, bloger Tasteaway.pl.

Kiedy uwierzyłeś, że nadajesz się na przedsiębiorcę?

Chyba już w liceum czułem, że to będzie mój sposób na życie zawodowe. Miałem opinię dobrego organizatora, byłem bardzo towarzyską osobą i potrafiłem przekonywać innych do moich pomysłów. Kiedyś było to wyjście ze znajomymi na piwo, dziś jest to umiejętność przekonywania innych do moich usług i produktów.

To wtedy odkryłeś, że można zarabiać na wyjściach na piwo?

Rzeczywiście, pierwsze duże pieniądze zarobiłem już w liceum… na organizowaniu imprez. Było to kilkanaście tysięcy zł (śmiech). Oczywiście jako młody człowiek szybko je przebalowałem i już po kilku tygodniach zdarzało mi się pożyczać od kolegów na piwo (śmiech).

A na poważnie, to pierwsze duże pieniądze zarobiłem w mojej agencji Brainshake i na kontraktach reklamowych z dużymi markami. Odpowiadaliśmy np. za bardzo duże działania eventowe dla marki Adidas i Mastercard przed i podczas Euro 2012. Poza tym naszym głównym klientem była TP S.A. Specjalizowaliśmy się w działaniach spektakularnych, niestandardowych. Szybko stało się o nas głośno. Sam start agencji był zauważony przez rynek reklamowy, bo swoją stronę internetową jako pierwsi na rynku nagraliśmy w studio filmowym. Tak, sfilmowaliśmy stronę internetową!

Oryginalność jest receptą na sukces?

Zawsze szukałem innowacji. Byliśmy jedną z pierwszych agencji non-standard na rynku polskim. Jako pierwsi wprowadziliśmy bubble tea do Polski. Jako pierwsi zaczęliśmy pisać o podróżach kulinarnych z dziećmi. Byliśmy również jedną z pierwszych butikowych cukierni w stylu francuskim w Polsce. Zdecydowanie lubię fajne i sexy produkty i usługi. Nie potrafiłbym np. sprzedawać garmażerki, nawet jeżeli miałbym pewność, że dzięki temu zarobiłbym 10 razy więcej niż obecnie. Wolę robić coś, co sprawia mi radość, jest moją pasją – nawet kosztem mniejszych zarobków.

W biznesie serce może wygrywać z rozumem?

Jestem typem optymisty i pasjonata. Kiepski ze mnie finansista. Każdy z moich biznesów to pochodna pasji. Tasteaway.pl to pasja do podróży i dobrego jedzenia, ale też reklamy i social mediów. Podobnie jest z Bubbleology, choć to z kolei wynik zamiłowania do egzotycznej kuchni. Oczywiście pojawia się wątek reklamy, bo to fajny brand dający niesamowity potencjał komunikacyjny. DESEO to znowu przejaw pasji do jedzenia. Tutaj także mamy do czynienia z reklamą, bo to też marka, którą od podstaw stworzyłem i chciałbym, aby odniosła sukces w Polsce, a może kiedyś również na świecie. Żaden z tych biznesów nie był dokładnie kalkulowany. Wierzę bowiem, że swojej pasji człowiek jest w stanie poświęcić więcej czasu niż samej pracy. Połączenie pasji i umiejętności zarabiania na niej pieniędzy daje z reguły efekty biznesowe.

Nie używasz kalkulatora?

Nigdy nie liczyłem dokładnie, ile od 2009 r. zainwestowałem w swoje firmy, ale wydaje mi się, że mogło to być około 3–4 mln zł. Oczywiście nigdy takich kwot nie miałem jednorazowo na swoim prywatnym koncie. Pieniądze zarobione na agencji reklamowej zainwestowałem w otwarcie Bubbleology. Agencja reklamowa i Bubbleology właśnie dały mi możliwość częstego podróżowania do różnych zakątków świata. Dzięki temu powstał blog Tasteaway.pl. Dzięki agencji i Bubbleology mogliśmy przyśpieszyć popularyzowanie bloga. Pozwolił nam nauczyć się kulinariów, które stały się podstawą DESEO. Dzięki blogowi udało się w późniejszym czasie DESEO uratować, a potem je rozwinąć. Nie dałoby się tego wszystkiego zaplanować.

Cieszysz się swobodą, jaką ponoć daje praca na swoim?

Prowadzenie firmy jest trudne i wymagające, kiedy ją otwierasz, prowadzisz i zamykasz. To banał, ale nic nie przychodzi samo. Pierwszym „zarobkiem” z prowadzenia bloga był kubek niekapek o wartości 60 zł (śmiech). Cztery lata później nasz blog osiągnął zysk na poziomie przekraczającym 0,5 mln zł netto. DESEO przeżyło poważny problem w relacjach między wspólnikami już na początku swojego funkcjonowania. Błędy personalne poskutkowały tym, że 4 miesiące po otwarciu firma zdążyła wygenerować prawie 300 tys. straty i poważnie zastanawialiśmy się nad złożeniem wniosku o upadłość. Wyprowadzenie firmy na prostą zajęło nam prawie dwa lata i nie byłoby to możliwe bez wsparcia finansowego funduszu inwestycyjnego, który udało się przekonać do ratowania DESEO. Ten okres był dla mnie najtrudniejszy w całym moim życiu zawodowym.
Praca na swoim daje olbrzymią swobodę jeżeli firma jest rentowna, a twoi managerowie na tyle zmotywowani do pracy, że możesz sobie pozwolić na nieobecność. Jeżeli jednak któregoś z tych elementów brakuje, własna firma jest zdecydowanie większym ograniczeniem aniżeli praca na etacie. Na studiach uczono mnie o dwóch modelach zarządzania. Jeden szef potrafi cedować obowiązki i otaczać się managementem, który niejako zarządza firmą. Drugi będzie miał z tym problem, niechętnie cedując obowiązki na innych. W tym drugim modelu nawet rentowna firma i świetny management nie dają takiemu managerowi swobody, bo ten czuje się potrzebny 24/7.

Ty też stale masz oko na swój biznes.

Tak, ale głównie dzięki nowoczesnym technologiom. Tak reklamujemy nasze usługi, budujemy pozytywny wizerunek naszych firm, komunikujemy się z pracownikami i klientami. Wreszcie nowoczesne technologie pozwalają mi pracować i podróżować jednocześnie.

Tak zarabiasz na wakacjach?

Zarabiam na tym, że ludzie ufają moim i mojej partnerki opiniom, które umieszczamy na naszym blogu, na Facebooku i Instagramie. Można więc powiedzieć, że zarabiamy, odpoczywając oraz na tymm jak i gdzie odpoczywają nasi czytelnicy. Nawet jeżeli umieszczane na naszym blogu treści są sponsorowane, to z marką, którą reklamujemy, musimy czuć się ok. Dlatego też wiele propozycji współpracy odrzucamy. W zeszłym roku zerwaliśmy np. współpracę z jednym z włoskich regionów, który zaprosił naszą całą rodzinę po to, abyśmy zareklamowali walory tego regionu wśród naszych czytelników. Na miejscu okazało się, że wstydzilibyśmy się ten region reklamować, zerwaliśmy współpracę i mimo iż strona włoska opłaciła nam wszystkie noclegi i wyżywienie, to na własny koszt udaliśmy się prawie 500 km z dwójką dzieci, aby naszym czytelnikom pokazać Włochy, z którymi czujemy się dobrze. Zarabiamy na naszej uczciwości wobec czytelników i ich zaufaniu do nas.

Na czym jeszcze można zarabiać w wakacje? W czym widzisz potencjał?

Fajnie rozwija się w Polsce rynek butikowych, designerskich pensjonatów z dobrą kuchnią. Trudno o miejsce poza sezonem, a pokój w sezonie wakacyjnym trzeba niekiedy rezerwować nawet z dwuletnim wyprzedzeniem. Można zarabiać na wskazywaniu takich miejsc innym, podobnie jak robimy to my. Wakacje to również olbrzymi potencjał dla wszystkich tych biznesów, które wykorzystują przepływ ludzi przez wakacyjne kurorty. Nawet agencje reklamowe powinny dostrzec duży potencjał w szeroko rozumianej turystyce – aktywizują się bowiem zarówno polskie, jak i zagraniczne regiony, które walczą o portfel urlopowiczów.

Dlaczego zatem nie wszystkim się udaje w biznesie?

Mnie najbardziej martwią start-upy i ich managerowie. Zbyt często podstawowym celem startupowca nie jest budowanie firmy osiągającej zyski, tylko pozyskanie kolejnego finansowania. Im nie chodzi o zdobywanie klientów, ale o kasę.

A Tobie nie chodzi o kasę?

Przede wszystkim staram się robić wszystko, aby nie zawodzić zaufania klientów. Tak też postępuję wobec każdego. Nigdy bowiem nie wiesz, czy Twój pracownik obsługi klienta, student II roku, za pięć lat nie stanie się Twoim klientem. Jestem uczciwy, sprzedaję produkty i usługi, które są uczciwe i których się nie wstydzę. To najwyraźniej wystarczy, aby biznes się kręcił.

Komentarz eksperta

Polacy przechodzą na swoje

Łukasz Jasiński, starszy trener biznesu Tax Care

Przybywa osób decydujących się na prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Rekordowo niskie bezrobocie (5,9 proc. w czerwcu br. wobec 6,1 proc. w maju – jak wynika z szacunków Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej) oraz trend odchodzenia od pracy na etacie na rzecz krótkoterminowych kontraktów (tzw. gig economy) sprzyjają rozwojowi przedsiębiorczości w naszym kraju. Do zmiany formy zatrudnienia motywuje głównie chęć poczucia niezależności, perspektywa wyższych dochodów oraz możliwość zapłaty niższych podatków. Trend nie powinien osłabnąć nawet latem.

Wprowadzona niedawno w życie Konstytucja Biznesu jeszcze bardziej uatrakcyjnia przejście na samozatrudnienie. Dzieje się tak głównie za sprawą możliwości prowadzenia działalności nierejestrowanej. Osoby osiągające przychody miesięcznie nieprzekraczające połowy minimalnego wynagrodzenia (tj. 1050,00 zł w obecnym roku), nie mają obowiązku rejestracji swojej działalności w CEiDG, prowadzenia ewidencji przychodów, posiadania kasy fiskalnej, konta firmowego ani opłacania składek ZUS. Dzięki temu mogą bezpiecznie sprawdzić, czy ich pomysł na biznes okazał się trafiony.

Z działalności nierejestrowanej, poza preferującymi elastyczność giggersami, korzystają przede wszystkim przedsiębiorcy sezonowi. Swój biznes rozpoczynają w okresie wakacyjnym, z uwagi na popyt na usługi lub towary typowe dla letnich miesięcy.

Konstytucja Biznesu oferuje także początkującym przedsiębiorcom tzw. ulgę na start. Osoby, które w ciągu ostatnich 60 miesięcy nie prowadziły działalności gospodarczej, przez pierwsze półrocze są zwolnione z obowiązku opłacania składki ZUS na ubezpieczenie społeczne. Po odpowiednim zgłoszeniu w ZUS, przez pierwszą połowę roku funkcjonowania firmy do zapłaty będą miały jedynie składkę zdrowotną (319,94 zł miesięcznie w 2018 r.). Dzięki nowym udogodnieniom mają również możliwość bezterminowego zawieszenia działalności, w dowolnym momencie.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze