Trochę to teraz niemodne chwalić się sukcesami, trend jest taki, że wszystko się wali i ciągniemy się w ogonie wszelakich rankingów. Ta rzeczywistość tworzona przez opozycję na potrzeby kampanii wyborczej ma tyle samo wspólnego z prawdą, ile rzeczywistość kreowana przez rządzących - kraju powszechnej szczęśliwości.Na szczęście przedsiębiorcy robią swoje, chociaż i oni są uwikłani w ten konflikt i kreację tych dwóch światów równoległych. Są, bo to przecież politycy tworzą prawo (i jeszcze częściej je zmieniają), a urzędnicy dokonują jego interpretacji.
Czytaj także: Stanisław Kluza krytykuje banki ws. frankowiczów, a przez 5 lat był szefem KNF
Gdy rozmawia się z przedsiębiorcami, zazwyczaj przekonują, że dla nich byłoby najlepiej, gdyby politycy się od nich odczepili. Może nie dosłownie, bo przecież zależy im na stworzeniu prostych, przyjaznych przepisów, a czasami nawet na wsparciu państwa (kredyty, promocja za granicą, tworzenie baz danych). Czy to możliwe? U nas chyba nie. Wystarczy pobieżny przegląd wyborczych programów, żeby zauważyć, iż niemal wszyscy chcą do przedsiębiorców wyciągnąć pomocną dłoń. To dobrze. Ale trzeba te programy przeczytać w całości, żeby zauważyć, że w innych miejscach ci sami politycy wyciągają pomocną dłoń do innych grup społecznych i zawodowych, a przy okazji wyciągają od przedsiębiorców pieniądze.
Andrzej Klesyk, odbierając Złoty Laur, mówił, że aby dosięgnąć gwiazd, trzeba stanąć na ramionach tytanów. On miał to szczęście w życiu, że na takich trafiał, a dzisiaj sam stał się takim tytanem. Podobnie jak pozostali nagrodzeni przez nas przedsiębiorcy i menedżerowie. Szkoda, że w świecie polityki tak trudno dostrzec jakiegoś tytana. Ja przynajmniej nikogo takiego nie widzę.