Czy internet wzleci w niebo? Felietonik technologiczny Michała Boniego

2014-04-25 13:48

Mieć dostęp do internetu - to dzisiaj oczywista oczywistość. Jednak gdzieniegdzie jeszcze -  jest to marzenie. Dostęp zapewniają nam sieci światłowodowe, umieszczone w kablach w ziemi lub zawieszone na liniach energetycznych. W Polsce rośnie znaczenie sygnałów radiowych - reklamowane przez każdego obecnie operatora, słynne LTE.

Różne mogą być technologie - ważne, by gwarantowały dostęp, ale też by dawały szybki internet. Czyli taki, co najmniej 30/50 megabitów na sekundę, a najlepiej dla dzisiejszych potrzeb ok. 100 mb/sek. Te bity to jednostki informacji, jak kilogramy przy kupowaniu żywności. Więcej megabitów to większy przepływ informacji, potocznie - im szersza rura, tym więcej płynie. A zatem szybki internet pozwala szybciej przesłać więcej informacji, więcej danych. Możemy - dbając o legalność: sprowadzić sobie film, czy piosenki i nie trwa to godzinami, jak kiedyś, tylko minuty.

Dostęp dają nam operatorzy telekomunikacyjni, kablówki, różni dostawcy. Ale do miejsc szczególnie trudnych docierać może sygnał z satelity umożliwiający korzystanie z internetu. Co jednak zrobić, by duża część ludzkości, która dzisiaj jeszcze nie korzysta z internetu miała do niego tani dostęp? Wielkie firmy, jak Google czy Facebook - które masowo w świecie świadczą usługi poprzez internet - szukają sposobu na dostarczanie dostępu dla każdego, dla tych 5 miliardów ludzi obecnie poza siecią (choć już powyżej 1,5 mld korzysta!). Bez względu na uwarunkowania terenu, granice i zasady prawne różnych krajów, technologie używane w różnych miejscach na świecie.

Zobacz też: Ale telewizja! Felietonik technologiczny Michała Boniego

W latach 90. próbowano budować sieć satelitów, ale pomysły upadły, bo się nie opłacały. Niedawno Google przedstawiał projekt Loon, dzięki któremu wysoko na niebie, powyżej 30 km, miano umieszczać balony (z takiej wysokości skakał półtora roku temu na ziemię Felix Baumgartner!) tworzące sieć jakby satelitów komunikacyjnych. Ale najnowsze propozycje -   to specjalne drony.

Wykorzystanie techniki samolotowej, łatwość sterowania, bardzo szerokie skrzydła, odpowiednia wysokość, napęd słoneczny - pozwalałoby na 5-letnie utrzymywanie się takiego specjalnego drona na niebieskich wysokościach. Ich sieć tworzyłaby nitki dostępu do internetu prawie dla każdego człowieka na ziemi.

Ale, czy jak internet wzleci w niebo, to my będziemy lepiej i bezpieczniej z niego korzystali? Żeby tylko po doświadczeniach ubiegłego roku z wyczynami amerykańskich służb specjalnych śledzących w telefonach i komputerach cały prawie świat, nie okazało się, że z nieba przyjdzie nie tylko dostęp do sieci, ale i Wielki Brat.

Michał Boni

Najnowsze