- Sąsiadka mnie zaczepiła przed sklepem: – A wie pani, pytali mnie, co tam u pani się dzieje. – Kto pytał? – Urzędniczka z MOPS-u. – A o co? – Kto do pani przychodzi, kiedy. Powiedziałam że nic nie wiem, bo nikogo nie szpieguję. Ale innych też pytali i oni coś tam o pani mówili - czytamy w poniedziałkowym "Dużym Formacie".
Zobacz również: 500 plus świętuje drugie urodziny. Kiedy rząd naprawi luki w ustawie?
To historia 29 lat pani Anny z Wielkopolski, mamy 6-letniej Eli. Kobieta rozstała się ze swoim mężem, który przeprowadził się do nowej partnerki. Bezrobotna matka w 2016 roku wystąpiła o 500 plus. Oprócz świadczenia rodzinnego otrzymywała od byłego partnera 1000 zł miesięcznie na dziecko - co zgłosiła w urzędzie przy składaniu wniosku. Po wywiadzie środowisku urzędników MOPS-u, postanowiono odebrać jej 500 plus. Dlaczego? Bo uznano, że ojciec, który odwiedza swoją córkę, jednak żyje wspólnie z panią Anną i ich dochody powinno liczyć się wspólnie.
- To im mówię, że z partnerem dawno się rozstałam, a jedyne, co mnie z nim łączy, to córka - przekonuje 29-latka. Na końcu zaczęli mi grozić: – Jak się pani będzie awanturować, to każemy pani zwrócić ponad 5 tysięcy z odsetkami, które pani już dostała - czytamy w "DF".
Sprawdź też: Dlaczego kobiety wolą rodzić niż pracować? Wyznanie matki
W innym reportażu 35-letnia matka z Krakowa opowiada o tym, jak straciła 500 plus na syna, bo zaczęła dorabiać na pół etatu. Dotychczas otrzymywała rentę na dziecko po zmarłym mężu i była na garnuszku u teściowej. Musiała oddać 3,5 tys. zł. - Nic nie poradzę. Pretensje nie do mnie, tylko do pani Rafalskiej - usłyszała kobieta w urzędzie.
Jak przypomina tygodnik reporterski, ze świadczenia wychowawczego 500 plus korzysta ponad 3,6 mln dzieci z 2,4 mln polskich rodzin. Ponad 350 tys. rodzin straciło prawo do świadczenia i muszą oddać państwu pieniądze. Łącznie 47 mln zł z odsetkami.
Źródło: "Duży Format"