Spis treści
- Twardy rachunek – 1602 złote miesięcznie
- Inflacja uderza podwójnie
- Pomoc państwa – ile naprawdę pomaga?
- Dwa standardy – godnie czy na przetrwanie?
- Dziecko to nie tylko pieniądze
- Spojrzenie w przyszłość
Twardy rachunek – 1602 złote miesięcznie
Dane są bezlitosne. Koszt wychowania jednego dziecka do 18. roku życia w 2024 roku wynosi 346 tysięcy złotych, co przekłada się na miesięczne wydatki rzędu 1602 złotych. Dla dwójki dzieci suma wzrasta do 579 tysięcy złotych przez 18 lat. To oznacza, że rodzice muszą przygotować się na wydatek porównywalny z kupnem mieszkania – tyle że rozłożony w czasie i bez możliwości odsprzedaży.
Jeszcze rok temu te kwoty były niższe. W 2023 roku koszt wychowania dziecka wynosił 309-316 tysięcy złotych (około 1430 złotych miesięcznie), a w 2022 roku – 265 tysięcy złotych. Wzrost o ponad 80 tysięcy złotych w ciągu dwóch lat to skok, który boli każdy rodzicielski portfel.
Największy cios zadają cztery podstawowe kategorie wydatków: żywność, mieszkanie, edukacja i transport. To one pochłaniają prawie 80 procent wszystkich kosztów związanych z wychowaniem dziecka. Pozostałe 20 procent to wydatki na odzież, higienę, zdrowie, rozrywkę – te wszystkie "drobiazgi", które w rodzicielskim budżecie wcale drobiazgami nie są.
Inflacja uderza podwójnie
Rok 2023 był dla rodzin szczególnie trudny. Inflacja tak zwanego "wychowawczego koszyka zakupów" wyniosła 9,3 procent – na szczęście mniej niż ogólna inflacja CPI (11,4 procent). Ale to zimne pocieszenie, gdy żywność podrożała o 15,1 procent, utrzymanie mieszkania o 13,4 procent, a edukacja o 12,8 procent.
Rodziny z dziećmi są szczególnie narażone na inflację z prostego powodu – nie mogą łatwo ograniczyć wydatków. Jak tłumaczy prof. Michał Wojciechowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego: "wydatki na dzieci są tego rodzaju, że trudno je obniżyć". Nie można przecież przestać karmić dziecka, rezygnować z jego edukacji czy podstawowych potrzeb mieszkaniowych.
Dr Kamil Zubelewicz z Collegium Civitas dodaje jeszcze jeden wymiar problemu: "osoby uboższe wzrost cen dotyka podwójnie, gdyż idzie za nim wzrost kwoty podatków od konsumowanych dóbr". Rodziny z dziećmi płacą więc najpierw PIT od swoich dochodów, potem VAT od zakupów dla dzieci – i trudno im generować oszczędności na przyszłość.
Pomoc państwa – ile naprawdę pomaga?
Polskie państwo oferuje rodzinom kilka form wsparcia, ale flagowym programem pozostaje 500+, przekształcony w styczniu 2024 roku w 800+. Miesięczne świadczenie w wysokości 800 złotych na dziecko to znacząca pomoc, ale w kontekście rzeczywistych kosztów – 1602 złote miesięcznie – pokrywa mniej niż połowę wydatków.
Rodziny mogą również skorzystać z:
- Ulg podatkowych (ulga na dziecko, wspólne rozliczenie z małżonkiem)
- Dofinansowania do żłobków i przedszkoli
- Darmowych podręczników tylko w publicznych szkołach podstawowych (w średnich to już wydatek 300-800 złotych na początku roku szkolnego)
- Programu "Dobry start" (300 złotych na wyprawkę szkolną)
- Becikowego (1000 złotych jednorazowo przy urodzeniu dziecka)
Łączne wsparcie w przeliczeniu na miesiąc wynosi około 900-1000 złotych (uwzględniając 800+ i średnie korzyści z pozostałych programów), co oznacza, że państwo pokrywa około 60 procent kosztów wychowania dziecka według minimum socjalnego.
Paradoksalnie, jak pokazują badania, programy finansowe nie zwiększają dzietności. Jak zauważa dr hab. Robert Gwiazdowski: "demografia w naszym państwie wykazała daleko idącą odporność na finansowy dopalacz, jakim jest historycznie program 500 Plus".
Dwa standardy – godnie czy na przetrwanie?
Kwota 346 tysięcy złotych opiera się na minimum socjalnym, które zapewnia zaspokajanie potrzeb "na godziwym, choć skromnym poziomie". To tak zwana górna granica ubóstwa – standard, który pozwala dziecku normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Ale można też liczyć inaczej. Minimum egzystencjalne – zapewniające jedynie "przeżycie biologiczne" – obniżyłoby koszty do 179 tysięcy złotych (829 złotych miesięcznie). To różnica o połowę, ale też zupełnie inna jakość życia dziecka.
Jako matka wiem, że w praktyce często balansujemy między tymi dwoma standardami. Czasem kupujemy droższą żywność bio, czasem oszczędzamy na ubraniach. Czasem inwestujemy w dodatkowe zajęcia, czasem rezygnujemy z wakacji. To ciągły kompromis między tym, co chciałoby się dać dziecku, a tym, na co stać rodzinę.
Ekspertka Anna Gołębicka zwraca uwagę na dodatkowy problem: "tak wysoko wywindowaliśmy oczekiwania, jaki ma być idealny rodzic, że coraz więcej ludzi nie chce powiedzieć 'sprawdzam'". W dużych miastach obserwujemy "wyścig zbrojeń" na lepszą szkołę, dodatkowe zajęcia, najnowszy sprzęt. Dzieci mają dziś "zły PR" – kojarzone są przede wszystkim z kosztami i odpowiedzialnością.

Dziecko to nie tylko pieniądze
Najważniejsze odkrycie z badań Centrum im. Adama Smitha brzmi: sytuacja materialna nie jest głównym powodem, dla którego Polacy nie decydują się na dzieci. W ankiecie sytuację finansową jako przyczynę wskazało 16 procent respondentów – najwięcej, ale wciąż mniejszość.
Prof. Robert Gwiazdowski podkreśla: "posiadanie dziecka nie sprowadza się do kosztów jego wychowania, bo decydujące są wartości duchowe dla rodziców". Gdyby liczyć wyłącznie ekonomicznie, dzieci rzeczywiście byłyby "najlepszym funduszem emerytalnym" – to one będą płacić nasze przyszłe emerytury z ZUS.
Ale współczesna kultura przedstawia dzieci głównie przez pryzmat kosztów i ograniczeń. "Tego nie da się wyłączyć" – mówią młodzi ludzie, opisując rodzicielstwo. Media i otoczenie społeczne kreują obraz dziecka jako źródła wydatków: kursy, książki, opieka, transport, odpowiedzialność na lata.
Spojrzenie w przyszłość
Eksperci postulują pilną zmianę podejścia do polityki demograficznej. Andrzej Sadowski, prezes Centrum im. Adama Smitha, mówi wprost o "fiasku programów mających finansowo stymulować dzietność". Potrzebna jest zmiana narracji – od koncentracji na kosztach do mówienia o korzyściach i radości płynącej z rodzicielstwa.
Może warto zacząć mówić o "zyskach" zamiast o nakładach? O szczęściu, wspólnocie, uczuciach – tym wszystkim, czego nie da się włożyć w tabelkę z wydatkami.
Jako dziennikarka widzę liczby. Jako matka widzę uśmiech dziecka, którego pierwszym słowem było "mama". 346 tysięcy złotych to dużo pieniędzy. Ale niektóre inwestycje nie mają ceny – nawet jeśli wyciąg z konta mówi czasem co innego.
Artykuł powstał na podstawie raportu Centrum im. Adama Smitha "Koszt wychowania dzieci w Polsce w 2024 roku".