Patosteraming to jedno z najbardziej niepokojących zjawisk ostatnich miesięcy. Swoboda w publikowaniu treści w internecie niesie za sobą nie tylko nieograniczone możliwości kreatywności dla twórców, ale także niebezpieczeństwo. Patosteamerzy nagrywają materiały pełne przemocy, wulgaryzmów po ty by uzyskać od „widzów” środki finansowe. Takie programy często pełne są przemocy fizycznej i słownej, a ich „twórcy” poniżają w nich niczego nie świadome inne osoby będące online. Szczególnie niebezpieczny jest fakt, że tego rodzaju filmy bardzo często oglądają dzieci.
Rzecznik Praw Obywatelskich zorganizował spotkanie z ekspertami, które miało na celu wypracowanie rozwiązań wspierających walkę z patostreamingiem. Wśród zaproszonych gości znaleźli się przedstawiciele policji, prawnicy, wiceminister cyfryzacji Wanda Buk, a także internetowi twórcy. Mimo że o zjawisku mówi się coraz głośniej to RPO otrzymał tylko jedną skargę dotyczącą patostreamingu, Ministerstwo Cyfryzacji natomiast ani jednej.
Podczas spotkanie zwrócono uwagę, że problem na znacznie głębsze przyczyny niż może się wydawać. Wynika to przede wszystkim ze społecznego przyzwolenia na przemoc i agresję słowną. Politycy czy artyści bardzo często posługują się mową nienawiści i nikt na to nie reaguje.
Jak podkreśla serwis wirtualnemedia.pl, eksperci są zgodni, że potrzebne są systemowe działania mające na cele ukrócenie patostreamingu. Istnieją zapisy prawne pozwalające na karanie patostreamerów - trzeba je tylko zastosować. Niestety wiele platform internetowych nie usuwa niebezpiecznych wpisów jeśli nie ma w tym interesu. Już teraz YouTube umie wykryć, że prawa do muzyki użytej w klipie wideo nie należą do autora wideo i zablokować konto. Facebook wykrywa na zdjęciach nagość.
Źródło: witrualnemedia.pl