Masowe odwołanie lotów przez irlandzkiego przewoźnika spadło jak grom z jasnego nieba na klientów tych linii lotniczych. Tłumaczono, że decyzja związana jest z brakiem wykorzystania urlopów przez pracowników, którzy nie mają kiedy odpocząć. Po odebraniu przez nich wolnych dni, sytuacja ma wrócić do normy. Można przypuszczać, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, sieć nie odwoła już lotów w kwietniu 2018 roku. Póki co, anulowano część kursów właśnie do marca 2018, tłumacząc, że jest to spowodowane „zapobieganiem odwoływania kolejnych połączeń".
Sprawdź koniecznie: Nagły upadek brytyjskiej linii lotniczej. Odwołane wszystkie loty i 300 tys. rezerwacji
Jednak jak podaje "The Telegraph" pracownicy tanich linii nadal nie są zadowoleni z warunków pracy i planują strajk oraz przejście do konkurencji – do linii EasyJet oraz Norwegian. Nim rozpoczną protest, chcą porozmawiać z szefostwem o warunkach zatrudnienia, co ma być "ostatnią szansą" na porozumienie.
Dlaczego pracownikom nie odpowiadają warunki oferowane przez Ryanair? Wbrew pozorom praca pilota czy stewardessy nie jest tak lekka i przyjemna. Stewardessy skarżą się na wynagrodzenie wyłącznie za godziny w powietrzu, konieczność rywalizacji personelu pokładowego o wysokość sprzedaży "z wózka" czy przymus kupowania jedzenia za pełne kwoty z cennika w samolocie.
Choć linia nie odniosła się bezpośrednio do stawianych jej zarzutów, zapewnia, że personel zarabia rocznie do ok. 40 tys. euro i że lata maksymalnie 900 godzin rocznie. Na razie nie wiadomo czy negocjacje na pewno się odbędą.
Polecamy: Kulisy pracy stewardessy [CZĘŚĆ 1]
Warto przeczytać: Kulisy pracy stewardess [CZĘŚĆ II]
Zobacz także: Ryanair rozpoczyna wypłatę odszkodowań. Jak uzyskać zwrot kosztów biletu?
Źródło: /businessinsider.pl