Stifler niewątpliwie jest duszą towarzystwa oraz idolem młodzieży. Przyznaje, że część jego zachowań w telewizji jest zamierzoną kreacją lub efektem ubocznym napojów alkoholowych. Twierdzi, że potrafi oddzielić życie prywatne od show i mimo kontrowersyjnego wizerunku stara się robić także wiele dobrego dla innych.
- Zdecydowanie czuję się człowiekiem, który wyznacza trendy i inspiruje innych. Wbrew pozorom staram się dawać moim fanom jak najlepszy przykład. W programie dobrze się bawię, część rzeczy robię pod wpływem alkoholu, ale też daję z siebie 100%, żeby na wizji jak najwięcej się działo. Prywatnie jestem trochę bardziej poukładany. Chętnie biorę udział w akcjach charytatywnych, na rzecz chorych dzieci lub zwierząt - mówi „Super Expressowi” Damian.
Przyznaje też, że miał moment zachłyśnięcia się sławą i rozrzutnym życiem tzw. „Warszawki”. Imprezowanie i bywanie w ekskluzywnych klubach słono go kosztowało, ale zapewnia, że poszedł po rozum do głowy i teraz mądrze inkasuje to, co zarabia na pracy trenera personalnego i dietetyka, udziale w „Warsaw Shore”, wpływach z YouTube, gdzie z kolegą Wojtkiem prowadzi kanał Wyzwani oraz celebryty od rozkręcania imprez.
- Na co dzień jestem trenerem personalnym i układam diety, prowadzę kanał na YT, a w weekendy jeżdżę po imprezach i zachęcam ludzi do dobrej zabawy, czyli zarabiam na byciu celebrytą, co jest bardzo fajne - wymienia Stifler. - Zawsze wiedziałem, że będę sławny - dodaje.
Zarobione pieniądze przeznacza przede wszystkim na własne potrzeby.
- Przehulałem kilkaset tysięcy złotych. Był czas, że przepuszczałem wszystko, co zarabiałem. Mnóstwo kasy zostawiłem w klubach i hotelach. Trochę szkoda, ale przynajmniej dobrze się bawiłem. Potem nieco przystopowałem i zacząłem myśleć o przyszłości. Zrobiłem się mniej rozrzutny i bardziej doceniam wartość pieniądza. Inwestuję w siebie, ale niebawem ruszam z modowym interesem. Razem z ekipą zamierzamy wypuścić na rynek koszulki z hasłem klubowym i logo mielonki - opowiada gwiazdor „Warsaw Shore”.
Niewątpliwie sporo pieniędzy wydał też na tatuaże.
- To moja pasja. Przybywa ich coraz więcej. W kwietniu zamierzam wytatuować sobie wizerunek mojej dziewczyny o imieniu Anastasiya - zdradza Stifler, który niedawno zszokował społeczeństwo tatuażem penisa. Skąd taki pomysł? - Zobaczyłem taki motyw u mojego tatuażysty na story. Stwierdziłem, że też chcę taki… Nie wiedziałem, że zrobi się z tego aż taka sensacja w mediach. Na dodatek odezwało się kilka dziewczyn chętnych na seks ze mną, ale nie byłem zainteresowany, bo mam teraz naprawdę fajną dziewczynę, którą poznałem w programie - wyznaje celebryta.
Zadaliśmy też naszemu bohaterowi pytanie, w co zainwestowałby luźny 1000 zł?
- Jakby mi się trafiło ponadprogramowe 1000 zł, przeznaczyłbym je na schronisko dla zwierząt. Sam adoptowałem trzy psy ze schroniska - stwierdził Stifler.