Ceny gazu spadają i to widać po rachunkach, które do nas przychodzą. Związane jest to z tym, że ceny gazu, jak i ropy, na światowych giełdach spadały od dłuższego czasu, więc i polski dystrybutor PGNiG ceny obniżał. A jednak co chwilę w mediach pojawiają się głosy, że tego gazu nam zacznie brakować, jeśli... właśnie, jeśli co?
ZOBACZ TEŻ: Za gaz zapłacimy mniej
Głównym dostawcą gazu w Polsce jest Gazprom, który dostaraczając gaz do Polski, dostarcza go także dalej, do zachodniej Europy. W związku z tym nasze dostawy były bezpieczne, nasz rosyjski dostawca nie miał innego wyjścia i ten gaz musiał przez Polskę płynąć. Sytuacja zaczęła się zmieniać dekadę temu, razem z narodzinami pomysłu na budowę gazociagu przez Bałtyk, położonego na dnie morskim, który miał połączyć bezpośrednio Rosję z Niemcami. Projekt nazwano Nord Stream, a jego realizacja spotkała się z wieloma głosami krytyki i zarzutami, między innymi ze strony władz Polski. W efekcie szybkiej budowy - 2,5 kilometra dziennie, od ropoczęcia w 2010 roku całość zakończono dwa lata później, kraje takie jak Polska, Białoruś czy Ukraina nie są niezbędne do transportu rosyjskiego "błękitnego paliwa". Co oczywiście wywołuje obawy co do przyszłej współpracy z Gazpromem, ponieważ spółka wielokrotnie była narzędziem realizacji polityki rządu rosyjskiego i dostawy gazu, ich ograniczanie, wstrzymywanie czy podnoszenie cen były często argumentem w sporach, ostatnio np. z Ukrainą. Polski polityk, niedawny minister spraw zagranicznych i marszałek Sejmu Radosław Sikorski porównał porozumienie w sprawie budowy ruruciągu do paktu Ribbentrop - Mołotow.
Polskie władze znalazły rozwiązanie w budowie gazoportu w Świnoujściu. To rodzaj portu, który może przyjmować statki transportujące gaz, co poszerza krąg dostawców bez ograniczeń. Decyzja o budowie zapadła rok po porozumieniu w sprawie Nord Stream, a w grudniu i lutym przyjęto testowe dostawy gazu. Działalność na pełnych obrotach gazoport, zwany też Terminalem LNG, ma ropocząć w czerwcu tego roku. Maksymalne możliwości importu gazu tą drogą to 7,5 miliarda m3, co oznacza teoretyczne pokrycie naszych potrzeb w połowie. W planach jest również rozbudowa połączeń gazowych z Litwą i Ukrainą, gdzie gaz sprowadzony drogą morską możemy eksportować. Pierwszym dostawcą jest Katar, a do grona możliwych dostawców zalicza się pozostałe kraje azjatyckie, jak również USA i państwa afrykańskie.
Na papierze nie wygląda to źle. Dodając do tego wydobycie krajowe, które zaspokaja ok. 1/3 naszego zapotrzebowania, teoretycznie nie powinniśmy się obawiać. Jednak pojawiające się wiadomości o budowie kolejnego gazociągu Nord Stream 2 wskazują, że nie można zasypywać gruszek w popiele. Od lat 90. mówi się o budowie połączenia z Norwegią, której złoża są intensywnie eksploatowane, również nie zgasły jeszcze nadzieje dotyczące możliwości pozyskiwania gazu z łupków. Rozwiązań szukają również władze Ukrainy, w marcu odbyły się rozmowy z Tucją, Iranem i Azerbejdżanem o dostawach gazu i rozwoju wspólnej sieci gazociągów. Co nie jest nierealne, w trakcie rozwoju są projektu TAP i TANAP, mające połączyć m.in. Turcję z Azerbejdżanem, a do których akces zgłasza Iran.
ZOBACZ TEŻ: Każdy zapłaci 15 zł za abonament RTV. Rząd podnosi opłaty za prąd
Ukraińcy nie kupują gazu od Rosji już od 103 dni, posiłkując się dostawami z Unii Europejskiej i ogłosili, że dzięki temu płacą mniej. To nie zmienia faktu, że od 1 kwietnia ceny gazu dla gospodarstw domowych u naszego sąsiada pójdą w górę o 50 procent, co dla miejscowej ludności jest szokiem. Władze liczą, że zmotywuje to społeczeństwo do oszczędzania i rozpoczęcia korzystania z ..... termoizoalcji, co na Ukranie jest pojęciem do tej pory nieznanym. W Polsce kwestie oszczędzania i ocieplania budynków mamy już za sobą, co nie zmienia faktu, że musimy wciąż szukać nowych rozwiązań.
W obliczu braku solidarności energetycznej w UE, czym jest budowa Nord Stream 2, nie wystraczy pisanie listów do Komisji Europejskiej. Musimy szukać cały czas nowych rozwiązań i korzystać z pozycji geograficznej Polski, która naturalnie czyni nas krajem tranzytowym między Wschodem i Zachodem, Północą i Południem. Nie jesteśmy skazani na jednego dostawcę, a nasza przyszłość energetyczna nie musi oznaczać kłopotów z "błękitnym paliwem".