Lisa Marie, amerykańska aktorka, piosenkarka i autorka tekstów, pozwała swojego menedżera, Barry'ego Siegela. Jedyna córka Elvisa Presleya twierdzi, że straciła przez zarządcę ogromny majątek. Zarzuca mu ryzykowne inwestycje i zatajanie przed nią ważnych dokumentów. Pełnomocnik kobiety nie pozostał jej dłużny. Wraz ze swoją firmą, Providence Financial Management, również wystąpił z pozwem do sądu. Wytyka spadkobierczyni Presleya rozrzutność i życie ponad stan.
Zobacz: Elvis Presley zmarł 40 lat temu, a jego muzyka nadal świetnie się sprzedaje
Barry Siegel zarządzał funduszem powierniczym Lisy Marie po śmierci jej ojca w 1977 roku. Kobieta utrzymuje, że w 2005 r. sprzedał za 100 mln dol. 85 proc. jej udziałów w Elvis Presley Enterprises. Uzyskane w ten sposób środki zainwestował w firmę Core Entertainment. Dziwnym zbiegiem okoliczności rok później spółka ogłosiła bankructwo, a posażna Amerykanka przekonuje, że nigdy nie zobaczyła na oczy rachunków związanych z transakcją.
Polecamy: Lista najlepiej zarabiających po śmierci celebrytów 2017 [GALERIA]
Według córki „Króla Rock and Rolla" podjęta przez Siegela decyzja była zbyt ryzykowna. Ponadto według Marie nie wszystkie poniesione przez nią straty zostały zaksięgowane. Artystka postanowiła odzyskać utracone środki na drodze sądowej. Jak tłumaczy, w wyniku samej plajty straciła 24,5 mln dolarów. W związku z poniesionymi stratami wystąpiła o 100 mln dol. odszkodowania.
Milionerka ma poważne problemy finansowe. Po rozwodzie z Michaelem Lockwoodem, jej byłym producentem, wyszło na jaw, że jest zadłużona na 16 mln dolarów. Do tego dochodzi ok. 250 tys. dol. obciążeń na różnych rachunkach oraz ok. 47 tys. dol. debetu na kartach kredytowych.
Oprac. na podst. pb.pl, wprost.pl, wprost.pl