„Super Express": - W kwietniu (a ostatnia poprawka mówi o 1 lipca), w samym ogniu kampanii, ma się pojawić podatek cukrowy. To dobry pomysł?
Dawid Piekarz: - Nie ma na to łatwej odpowiedzi. Są plusy i minusy tego pomysłu. Pytanie, czy wszystkie minusy nie staną się faktem przy żadnym albo niewielu plusach. Spór o to, czy podatki przekładają się na prozdrowotne zachowania obywateli, nie jest przez ekonomistów i lekarzy rozstrzygnięty. Problem z tym podatkiem polega na tym, że jest źle wprowadzany.
- Co to znaczy źle?
- Szaleńcze tempo jego wprowadzania. Przez to wrzuca się do jednego worka rzeczy ewidentnie niezdrowe, jak słodzone napoje gazowane, z napojami owocowymi i nektarami z dodatkiem cukru. Bez tego dodatku części z nich nie dałoby się pić, a jednak są bez porównania zdrowsze niż napoje gazowane. Do tego napój owocowy z dodatkiem cukru będzie i tak niżej opodatkowany i tańszy niż np. piwa z dodatkiem soku, co też prozdrowotne nie jest.
- Prozdrowotne ma być przekazanie środków z podatku bezpośrednio na programy służby zdrowia.
- Państwo ściągnie z tego jakiś podatek, choć zapewne mniejszy niż zakładano, bo jeżeli dane produkty podrożeją, to ludzie będą ich mniej kupować.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Podatek cukrowy: Rząd boi się wprowadzenia opłaty przed wyborami
- Minister zdrowia Łukasz Szumowski mówił, że jest realistą i te podatki nie będą w skali budżetu zbyt duże, ale też podobało mu się niewrzucanie tej kwoty do jednego budżetowego worka.
- Rozumiem podejście ministra, ale na jego miejscu wymagałbym przede wszystkim prozdrowotnej edukacji. Sam podatek i przez to podniesienie ceny nic nie da. Konsument podejdzie, zobaczy, że drożej, wzruszy ramionami, bo i tak ludzie narzekają, że coś podrożało, nie wchodząc w szczegóły dlaczego. Wolałbym, żeby konsument wiedział, że podrożało, bo niezdrowe, a na półce obok ma coś bez cukru, zdrowego i taniej. Tego ustawa ani ministerstwo nie przewidują. Gdyby dano sobie rok lub półtora na wypracowanie sensownej koncepcji z sensownym vacatio legis, mogłoby być zupełnie inaczej. W obecnej sytuacji producenci nie zdążą nawet wyprodukować nowych etykiet.
- Problemem może być też to, że jest kampania, w której PiS i prezydent Andrzej Duda muszą także walczyć o głosy wsi. Widziałem protest dziewięciu organizacji rolniczych w sprawie podatku cukrowego. To przełoży się jakoś na głosy czy to jest tylko nisza „producencka"?
- To jest dość silny segment rynku w polskich rękach. I nawet jeżeli nie jest to tak duża grupa, to w wyborach prezydenckich, jak pokazują sondaże, nawet taka grupa powiązana z rodzinami i pracownikami może być istotna. Wybory prezydenckie niekiedy rozstrzygają się kilkudziesięcioma tysiącami głosów i to może być istotne. I można by było tego uniknąć.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rząd chce wprowadzić podatek cukrowy. Wywołuje to sporo obaw w grupie rolników
- Wycofując podatek?
- Niekoniecznie. Nie chodzi o to, żeby rząd coś planował, później się z tego wycofywał pod naciskiem wyborców, a później znów z pomysłem wracał. Warto pozostawić tę ideę, pokazując, że dla zdrowia obywateli ten podatek docelowo się pojawi. Tyle że trzeba to wprowadzić z jak najmniejszymi szkodami dla producentów owoców i warzyw. Im często nie chodzi o to, żeby podatek w ogóle się nie pojawił. Chodzi o wysłuchanie ich racjonalnych argumentów przy jakimś okrągłym stole, które często dotyczą wprowadzenia tego podatku rozsądniej, w inny sposób. Z odpowiednim okresem roboczym na jego dopracowanie.
Rozmawiał Mirosław Skowron