Na światowych rynkach baryłka ropy (czyli 159 litrów) kosztuje dziś niecałe 41 dolarów (ok. 164 zł). Niskie ceny „czarnego złota” utrzymują się od połowy 2014 r. – to wręcz katastrofalna informacja dla rosyjskiej gospodarki. Dlaczego? Powód jest prosty: aż połowę wpływów do rosyjskiego budżetu stanowią zyski ze sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego.
ZOBACZ TEŻ: Nie tylko niedziele wolne od handlu. Także Wigilia i Wielka Sobota?
Według analityków Deutsche Banku, na których powołuje się portal money.pl, aby w tym roku rosyjski budżet się zrównoważył, baryłka ropy musiałaby kosztować ponad 66 dolarów (264 zł), co jest nierealne. W dodatku sytuacja ta może się powtórzyć w następnych latach, co doprowadzi do tego, że już nawet w 2019 r. Rosja może stać się bankrutem!
Tymczasem agencja Moody's szacuje, że na wyższe ceny czarnego złota nie ma co w najbliższym czasie liczyć. Aż do 2020 r. należy spodziewać się baryłki ropy tańszej niż 50 dolarów (ok. 200 zł). A jeśli nawet jakimś cudem ropa by zdrożała, byłoby to tylko krótkotrwałe i pociągnęło za sobą jeszcze większy spadek cen, nawet do 30 dolarów za baryłkę (ok. 120 zł)! Tak przynajmniej uważa ekspert paliwowy Grzegorz Maziak, cytowany przez money.pl.
Czy to oznacza, że los Rosji jest już przypieczętowany? Nie do końca. Wielu ekspertów wątpi, że państwo rządzone przez Putina faktycznie zbankrutuje. Rosyjski prezydent podejmuje zresztą działania, aby tak się nie stało – zawarł choćby porozumienie z Arabią Saudyjską, Wenezuelą i Katarem, które zakłada, że nie będą one zwiększały wydobycia ropy, tak, aby nie taniała jeszcze bardziej.
ZOBACZ TEŻ: Świat zaakceptował działania Putina? - Inwestorzy do nas wracają – mówi najbogatszy Rosjanin
Faktem jest jednak, że poziom życia Rosjan gwałtownie spada. Inflacja w ich kraju wynosi już 10 proc., wysoki jest też poziom stóp procentowych. Mimo to Władimir Putin wciąż cieszy się poparciem obywateli, którzy są w stanie zrezygnować z życia „w luksusach” na rzecz realizacji mocarstwowych zapędów Rosji, których symbolem stał się Putin.
Co jednak, jeśli Rosja faktycznie zbankrutuje? Jaki wpływ będzie to miało na Polskę? Jak wynika z analizy portalu dziennik.pl przeprowadzonej w 2014 r., w razie ogłoszenia niewypłacalności Rosji na wartości mocno straciłby złoty. Wynika to z tego, że zagraniczni inwestorzy kierują się położeniem geograficznym Polski i Rosji, uważając, że z racji bliskości nasze kraje muszą być silnie powiązane ekonomicznie. Tak np. było w 2014 r., kiedy nagle załamał się kurs rosyjskiej waluty. Wtedy mocno osłabił się też złoty. Euro zdrożało wtedy o 9 groszy, do 4,27 zł, a za franka trzeba było zapłacić 3,55 zł – najwięcej od 2012 r.
ZOBACZ TEŻ: Rosyjskie embargo nieskuteczne. Polska żywność trafia do UE [WIDEO]
Eksperci uspokajają jednak, że polska waluta stosunkowo szybko odrobiłaby straty. Krótkotrwałych spadków można by się też spodziewać na Giełdzie Papierów Wartościowych – ekonomiści twierdzą jednak, że nasze powiązania gospodarcze z Rosją są na tyle słabe, że spadków nie obserwowalibyśmy dłuższy czas. Nie ma się też sensu obawiać wstrzymania dostaw gazu do Polski – nawet po bankructwie Rosji ten płynąłby do nas cały czas.
Większych problemów nie mieliby też raczej polscy eksporterzy, którzy i tak już od dłuższego czasu mają ograniczone wpływy w związku z rosyjskim embargiem na produkty spożywcze z UE. Jak wskazywał w kwietniu zeszłego roku ówczesny minister rolnictwa Marek Sawicki, w 2014 r. po wprowadzeniu embarga wprawdzie nie udało się utrzymać dynamiki eksportu na poziomie kilkunastu procent, ale i tak zanotowano 4,5-procentowy wzrost, bo polscy przedsiębiorcy znaleźli nowe rynki zbytu.
Źródła: money.pl, dziennik.pl
Deutsche Bank: „Rosja zbankrutuje do 2019 r.”. Co to oznacza dla Polski?
Rosja jest w bardzo złej sytuacji gospodarczej. Jeśli ceny ropy, ze sprzedaży której kraj rządzony przez Władimira Putina się utrzymuje, nadal będą tak niskie, jak teraz, Rosji do 2019 r. grozi bankructwo – ostrzega Deutsche Bank. Czy Polacy mają się czego bać w razie ewentualnej niewypłacalności Rosji? Wyjaśniamy.