Niedoścignionymi mistrzami nalewek byli zakonnicy, bo mieli ogrody z bogactwem owoców, ziół wszelakich i warzyw. Mieli także coś szczególnie cennego: czas i wieloletnią ciągłość. Wypijali to , co ich bracia przygotowali kilkanaście lat wcześniej, samemu tworząc napoje ku radości tych, którzy po nich mieli dopiero nadejść. Znakomite, może jedne z najlepszych, nalewki to Benedyktynka (od OO. Benedyktynów) i Chartreuse (od OO. Kartuzów z Francji).
My, w Polsce, też nie mamy się czego wstydzić. Zarówno w historii, jak i współcześnie mieliśmy bogactwo znakomitych, mocnych alkoholi, jak również fantastycznych twórców – mistrzów nalewek. Często ludzie o dalekim od przetwórstwa rolno-spożywczego wykształceniu i zawodzie poświęcili się pasji tworzenia nalewek. Karol Majewski z jego „Nalewkami Staropolskimi”, wspaniały specjalista i koneser Zbigniew Sierszuła, Hieronim Błażejak, nie tylko wielki znawca, ale i autor uroczej książeczki „Zachęta do sztuki nalewek”. Wymieniam tylko kilku, choć wybitnych mistrzów jest więcej. Ja także od lat zajmuję się nalewkami, nawet jako juror konkursów, ale gdzież mi tam do nich. Chociaż choćby moja Hyćka, Pigwówka (oczywiście z pigwowca), Tarninówka, czy Smorodinówka, wstydu nie przynoszą. Tak twierdzą moi przyjaciele, ale może są dla mnie nadmiernie łaskawi.
Każdy, kto ceni alkohol i jego towarzyskie znaczenie powinien popróbować z nalewkami. Owoców i innych składników mamy pod dostatkiem. Kwiaty dzikiego bzu, zielone orzechy, maliny, stare odmiany wiśni, porzeczki, dzika róża, tarnina, dereń, czy pigwowiec, by wymienić, moim zdaniem, najbardziej przydatne, są przecież dostępne. My na wsi mamy te rośliny wokół siebie, a ci, którzy , niestety, muszą mieszkać w mieście i bogactwa darów przyrody wokół siebie nie doświadczają, niech odnowią więzi z krewnymi i znajomymi, żyjącymi „w pięknych okolicznościach przyrody”. Dobra nalewka na pewno pomoże w odnowieniu przyjaźni, bo jak pisał Wieszcz: „Tobie nektar żywota natenczas słodki, gdy z innymi dzielę”. Chcę wierzyć, że odnosi się to nie tylko do młodości, ale do każdego wieku i do łączności duchowej, którą, jako żywo, dobry trunek może wzmocnić. Mówię o ludziach mądrych.
Osobnym problemem jest alkoholizm, czyli brak odpowiedzialności za los swój i swoich bliskich, wynikający z alkoholowego uzależnienia. Ale jeżeli chcemy walczyć z tą chorobą, to przede wszystkim powinniśmy eliminować tanie wina owocowe, "małpki" i starać się utrudnić dostęp do alkoholizowania przez bardzo tanie piwo, czy raczej produkt piwopodobny, który z piwem nie ma nic wspólnego. Na alkoholizowanym, piwnym „zajzajerze” zarabiają przede wszystkim trzy zachodnie koncerny, które opanowały 80% rynku piwa w naszym kraju. W Polsce 55% wypijanego alkoholu pochodzi z piwa. Młodzi ludzie, 13-14-letnie dziewczęta i chłopcy, są już po „piwnej” inicjacji alkoholowej na różnego rodzaju imprezach. Alkohole znakomitej jakości, takie jak nalewki, ale także współczesne destylaty czy okowity, są ekskluzywne i drogie, i nie one są przyczyną alkoholizmu. Wszystko jest dla ludzi, choć jak mówi chińskie przysłowie: „Lek nie uleczy zmyślonej choroby, a wódka nie uleczy prawdziwego smutku”. Wasze zdrowie!