Nie będzie podatku od aut spalinowych. Marchewka zamiast kija
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej w rozmowie z money.pl zdradziła kulisy dotyczące podatku od aut spalinowych, które miały wynikać z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Jak podkreśliła, opłaty od samochodów spalinowych "mogą mieć uzasadnienie w innych krajach", jako impuls podatkowy do przesiadki na auta elektryczne. Jednak podkreśliła, że w warunkach polskich jest to "nie do przyjęcia".
- To w ogóle nie ten etap, jest za drogo, rynek jest za mało rozwinięty, więc apetyt ludzi na auta elektryczne jest umiarkowany i to z zasadnych powodów. Trzeba więc zacząć od zachęt, tak jak to funkcjonuje w 20 krajach unijnych - wyjaśniała minister w rozmowie z money.pl.
Dopłaty do "elektryków" nie dla wszystkich. "Tesle wypadają"
Zamiast podatków od aut spalinowych, mają być dopłaty do aut elektrycznych. Często pojawiają się zarzuty, że takie formy wsparcia w zakupie auta EV są formą wspierania bogatszych, które stać na drogie pojazdy elektryczne. Pełczyńska-Nałęcz stwierdziła, że z kryteriów "wypadają Teslę" i auta dla zamożniejszych. Dopłaty mają być nie do aut z najwyższej półki, ale tych ze średniej, oraz możliwość leasingu i zakupu używanych "elektryków".
Minister zapowiedziała również kryterium dochodowe.
- Pierwszym takim kryterium jest wspomniana cena samochodu, a drugim dochody ludzi. A jeśli ktoś zezłomuje starego diesla, będzie mieć szansę na wyższe dofinansowanie. Tak więc w rewizji KPO zapisane jest, że osoby z niższym dochodem będą miały możliwości uzyskania wyższego wsparcia. - mówiła minister dla money.pl
Pełczyńska-Nałęcz podkreśliła również, że dopłaty do aut EV będą tylko dla osób prywatnych, nie dla firm. Powodem ma być fakt, że podatek od aut spalinowych docelowo miał być wymierzony w prywatnych konsumentów, więc i do nich skierowane będą opłaty.