Apetyt na cięcia jest zbyt mocny
Członkowie Rady Prezesów, podobnie zresztą jak przedstawiciele Fed, nie chcąc dopuścić do zbyt szybkiego poluzowania warunków finansowych mogącego zagrozić powodzeniu walki z inflacją, zaczęli tonować rynkowe oczekiwania. Okazja ku temu nadarzyła się m.in. podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Orędownik restrykcyjnej polityki Robert Holzmann zasugerował, że rozważanie cięć jest przedwczesne i mogą się one nie zmaterializować w całym 2024 r. Równie radykalna nie była już prezeska Christine Lagarde, która wskazała połowę roku jako najbardziej prawdopodobny termin pierwszej redukcji. Mimo jasnego przekazu władz monetarnych, które mając na szali swoją wiarygodność, nie mogą pozwolić na przedwczesne luzowanie, inwestorzy wciąż wierzą w bliskość obniżek.
Rynkowa wycena zakładała w pewnym momencie, że w tym roku stopa depozytowa zostanie zredukowana aż o 150 pb. Przed dzisiejszą decyzją inwestorzy wciąż przyjmowali obniżkę w czerwcu za pewnik, a ruchowi na posiedzeniu 11 kwietnia przypisywali przeszło 50-proc. prawdopodobieństwo. Na konferencji prasowej Christine Lagarde podkreślała, że Rada Prezesów uznaje dyskusje o terminie luzowania za przedwczesne, a dla kształtu polityki kluczowy pozostanie rozwój sytuacji gospodarczej. Powtórzenie dobrze znanej formułki nie przekonało rynków do znaczącej korekty wyceny, która dodałaby euro wiatru w żagle.
Wyższośc dolara nad euro
To właśnie próby sterowania przez bankierów centralnych oczekiwaniami wyznaczają w tym roku tendencje na rynku walutowym. Euro musi ostatnio uznawać wyższość dolara, ponieważ tonowanie przez FOMC apetytu na szybkie cięcia rezonuje z krzepiącymi informacjami z gospodarki, które zdecydowanie nie wskazują na rosnące ryzyko recesji w USA. Mocniejszy jest również funt niesiony falą danych potwierdzającą pogląd, że Bank Anglii później niż Rezerwa federalna i EBC rozpocznie luzowanie. Pozostała część stawki około 20 najistotniejszych walut, w tym złoty, korona czeska i forint, radzi sobie w styczniu gorzej od euro, co pokazuje, że wysiłki Rady Prezesów nie przechodzą zupełnie bez echa.
EBC znajduje się w dość nietypowej sytuacji. Stopy procentowe były podnoszone, gdy gospodarka balansowała na krawędzi recesji. Tymczasem koszt pieniądza będzie redukowany, gdy koniunktura zacznie dźwigać się z dołka.
Języczkiem u wagi może być rynek pracy. Dynamika wynagrodzeń nie minęła jeszcze szczytu, a liczne sektory zmagają się z chronicznymi trudnościami w obsadzeniu wakatów. Budżety gospodarstw domowych odczuwają także ulgę po pierwszej, ostrej fazie hamowania inflacji. Dowody stopniowego ożywienia powinny studzić nadzieje na bardzo głębokie cięcia i tym samym w dwójnasób wspierać euro.
Co ze złotym?
Prognozy Cinkciarz.pl zakładają, że długoterminowy trend wzrostu wartości euro w relacji do dolara, który obecnie podlega korekcie, nie załamie się na dobre. W szerszym horyzoncie wspólna waluta powinna zyskiwać także w relacji do franka i funta. Nasz fintech spodziewa się stopniowego wzrostu EUR/USD w kierunku 1,15, który sprawi, że pod koniec roku USD/PLN znajdzie się w okolicach 3,65.
W takim scenariuszu polska waluta nie powinna być zagrożona. Złoty jako tzw. satelita tradycyjnie zaliczany jest do grona głównych beneficjentów przyspieszenia wzrostu gospodarczego na Starym Kontynencie. Poza tym obniżki głównych banków centralnych mogą zmaterializować się nieco później, niż dziś zakładają to inwestorzy, ale są nieuniknione.
Fintech Cinkciarz.pl zakłada jednocześnie, że RPP ma przestrzeń do co najwyżej symbolicznej obniżki. Oznacza to, że polityka pieniężna z balastu złotego zamieni się w najbliższej przyszłości w jego atut. Spodziewamy się nieznacznego pogłębienia przez EUR/PLN ubiegłorocznych spadków i osiągnięcia w czwartym kwartale przez kurs euro pułapu 4,25 zł.
Źródło: Cinkciarz.pl