Jak deklarują przedstawiciele Orlenu, koncern zabezpiecza dostawy paliw na wszystkich rynkach, na których jest obecny, a więc nie tylko w Polsce, ale m.in. w Niemczech, na Węgrzech, na Litwie i w Czechach. Kierunki dostaw – oprócz paliwa z polskich rafinerii – to Ameryka Południowa, Bliski Wschód i Azja. Polscy kierowcy nie muszą obawiać się skutków embarga również dzięki sfinalizowanej latem ub. r. fuzji Orlenu z Lotosem. Połączony koncern dysponuje dwiema rafineriami, co oznacza rzeczywistą dywersyfikację w zakresie produkcji paliw i zabezpiecza nasz rynek przed przerwami w produkcji, wynikającymi np. z nieprzewidzianych przyczyn technicznych. Warto zauważyć, że lokalizacja rafinerii w Gdańsku (w której Orlen pozostaje dominującym właścicielem) pozwala na optymalizację łańcucha logistycznego. Mówiąc krótko, z płockiej rafinerii nie trzeba wysyłać produktów na północ Polski, bo ten region obsługuje zakład z Trójmiasta. W efekcie spadają koszty dostaw paliwa do klientów hurtowych oraz na stacje.W końcu grudnia, także dzięki rozsądnej polityce Orlenu, udało uniknąć się paniki zakupowej przed powrotem do starej stawki VAT. Nie ma żadnego powodu, by teraz kupować na zapas lub bać się braków na stacjach. Nasz rynek działa w sposób naturalny, a mimo apeli części polityków udało się nie dopuścić do wariantu węgierskiego. Tam interwencja państwa w rynkowo kształtowane ceny doprowadziła do zapaści, do braków paliwa i do znaczącej zwyżki ich cen. Orlen deklaruje, że nie będzie problemów z importem paliw – a nie ma podstaw, by w te deklaracje wątpić – inni importerzy również składają takie deklaracje. Zresztą embargo nie jest zaskoczeniem i nasi importerzy mieli sporo czasu, by się na jego wprowadzenie odpowiednio przygotować. Można założyć, że firmy paliwowe zgromadziły odpowiednie zapasy. Co więcej, są przesłanki, że popyt na diesla będzie się stopniowo obniżał, a co za tym idzie – będzie maleć cena oleju napędowego. Główny powód to obserwowany od kilku tygodni spadek cen gazu ziemnego do poziomu sprzed roku. Firmy energetyczne, korzystające z tańszego – dotąd – diesla będą wracać do użytkowania gazu. Trzymajmy kciuki, by ten trend się utrzymał.
Sankcje gospodarcze
Embargo na rosyjską ropę. Ekspert uspokaja: Dramatu nie będzie
W najbliższą niedzielę, 5 lutego, wchodzi w życie unijne embargo na import produktów ropopochodnych, w tym paliw, z Federacji Rosyjskiej. Niemal rok po rosyjskiej napaści na Ukrainę Unia sięgnęła po środek, którego od dawna, konsekwentnie domagała się Polska. Czy w związku z tym nasz rynek czekają zawirowania? Na szczęście nie, ponieważ udział paliw z importu w naszym rynku – nie tylko paliw z Rosji – to jedynie 30 proc. Rynkowy lider, czyli Orlen, nie sprowadza diesla z Rosji od początku wojny, na embargo jest zatem od dawna przygotowany - pisze dla "Super Biznesu" dr Piotr Balcerowski, MBA Wiceprezes Instytutu Staszica.