Koronawirus nie odpuszcza. W Polsce każdego dnia przybywa chorych na COVID-19. Co najmniej do końca listopada nie mogą działać na pełnych obrotach galerie handlowe, gastronomia, baseny, siłownie. Na system zdalny przeszły szkoły i wiele biur. To wszystko sprawia, że koronawirus uderza niemal w każą część gospodarki. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, to grozi nam fala zwolnień, wielu Polaków będzie bez pracy. Sytuacja jest prosta, na przykład, gdy restauracja nie działa, to nie są potrzebni tam kelnerzy, a w zamkniętym na głucho sklepie nie potrzeba sprzedawców, zaś w zamkniętej siłowni nie potrzeba tylu instruktorów czy serwisu sprzątającego. Tym sposobem robi się błędne koło. W pierwszej fali pandemii, firmy próbowały tę trudną sytuację przeczekać i utrzymać biznesy oraz pracowników. Teraz tracą już cierpliwość i wielu rozważa zamknięcie firmy, a na pewno jej restrukturyzację. Kto na tym może stracić?
W pierwszej kolejności zwolnienia mogą dotyczyć gastronomii i rozrywki. Wielki kryzys przeżywa właśnie branża targowa i eventowa. Z rynku zaczynają znikać też siłownie i kluby fitness. Okazuje się, że z problemami borykają się także firmy tłumaczeniowe – wyhamowanie handlu i kontaktów międzynarodowych sprawia, że nie ma tylu zleceń, i edukacyjne – klienci nie chcą płacić tyle samo za lekcje zdalne, co płacili za lekcje kursy tradycyjne. Oczywiście w trudnym położeniu są sprzedawcy pracujący w galeriach handlowych. Jeśli lockdown się przedłuży, to mogą szybko stracić zatrudnienie.
Ten rok będzie także trudny dla osób, które liczą na prace tymczasowe. Zawsze w okresie przedświątecznym takich ogłoszeń o pracę było mnóstwo. Teraz nie będzie zapotrzebowania na śnieżynki, mikołajów, organizatorów zabaw dla dzieci itp. Jedynie wciąż wieli rąk do pracy będą potrzebowały firmy kurierskie. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku święty mikołaj zakupy zrobi głównie w sieci.
i
Podcasty
Playlisty tematyczne
