Wzrosną ceny prądu nawet o 600-700 zł więcej rocznie
Jak podał 2 września na Twitterze Mariusz Gierszewski z Radio Zet, rząd spodziewa się, że spółki energetyczne będą występować o podwyżki cen do 40 procent. Odpowiedzialność za to ma ponieść minister klimatu Wojciech Kurtyka, który negocjował z UE kwestię opłat za emisję CO2. Można się spodziewać jego dymisji. Wygląda więc na to, że rząd podejmie działania w sprawie cen prądu, ale na uniknięcie podwyżek raczej nie ma co liczyć.
ZOBACZ: Nowa rzeczywistość w polskiej energetyce – czy czeka nas transformacja?
Według portalu Rachuneo średnia cena za 1 kWh w Polsce wynosi 0,69 zł-0,78 zł przy uwzględnieniu koszty przesyłu prądu i energii czynnej. Oczywiście jej wysokość w tym przypadku zależy od dostawcy oraz regionu Polski. Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, przeciętne gospodarstwo domowe zużywa 1 777 kWh rocznie, czyli ok. 148 kWh miesięcznie. Przyjmując więc najniższą stawkę, statystyczny odbiorca płaci przeciętnie 1226 zł rocznie (ok. 102 zł miesięcznie), a najwyższą 1386 zł rocznie (ok. 116 zł miesięcznie).
Przy założeniu, że propozycja dystrybutorów o 40-procentowych podwyżkach zostałaby przyjęta, ceny wzrosłyby (w dużym uproszczeniu) do poziomu od 0,97 zł/kWh do nawet 1,1 zł/kWh. Czyli przeciętne gospodarstwo domowe rocznie zapłaciłoby od ok. 1724 zł do 1955 zł rocznie (wzrost od 498 zł do 569 zł). Miesięcznie to ok. 144-163 zł (wzrost o 42-47 zł). Oczywiście to wyliczenia w dużej mierze uproszczone i oparte na założeniu, że URE przyjmie stawki zaproponowane przez dystrybutorów. O opinię na temat stawek spytaliśmy eksperta z portalu Energetyka24.com.
- Rada Ministrów na pewno skonfrontuje się z nowymi stawkami za energię, tylko nie wiemy w jakiej formie. Rekompensaty wypłaszczające stawki do dotychczasowych wydają się mało realne. Niemniej jednak, najprawdopodobniej najubożsi będą mogli liczyć na spore wsparcie. W prawie funkcjonuje pojęcie "ubóstwa energetycznego" a w Ministerstwie Klimatu powstał specjalny zespół, który ma wypracować ustawę o ubóstwie energetycznym. Najpewniej otworzy kilka form wsparcia dla osób w trudnej sytuacji w tym zakresie, ale niemal na pewno rekompensaty nie będą powszechne - prognozuje Daniel Czyżewski, redaktor Energetyka24.com.
Wysokie ceny prądu to efekt lat zaniedbań
Jak pisze redaktor Czyżewski, rosnące ceny energii są efektem przynajmniej 30 lat zaniedbań polityków kierujących spółkami energetycznymi w Polsce. Gdy cała Europa przechodziła reformy, w Polsce nie podejmowano zdecydowanych działań w sprawie dekarbonizacji. Zauważa również, że obecnie aż 96 proc. kopalni węgla kamiennego znajduje się w Polsce.
- Wedle zapowiedzi premiera Tuska z 2009 roku, w 2020 roku miała zostać otwarta elektrownia jądrowa (są one praktycznie bezemisyjne). Tak się nie stało, a obecna władza nawet nie wyznaczyła wykonawcy ani lokalizacji, a wedle Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. pierwszy taki obiekt ma zostać oddany do użytku w 2033 roku. Średni czas budowy elektrowni jądrowej to kilkanaście lat, a kluczowe decyzje są wciąż odkładane - pisze Czyżewski.
Rząd szuka "kozła ofiarnego", na którego zrzuci winę za wysokie ceny prądu
Ekspert z portalu Energetyk24.com zaznacza również, że wzrost cen energii związany jest również z wysokimi cenami uprawnień do emisji CO2. Niedawno ich wartość na rynku finansowym przekroczyła 60 euro. Czyżewski przypomina, że uruchomienie rynku uprawnień do emisji CO2 negocjował jeszcze Lech Kaczyński, gdy zajmował stanowisko prezydenta. Od kilkunastu lat wiadomo, że będą coraz większym obciążeniem dla dostawców emitujących duże ilości CO2.
- Minister Michał Kurtyka nie odpowiada ani za wzrost cen uprawnień, ani za wieloletnie zaniedbania. Jeśli dojdzie do dymisji będzie tu raczej pełnił rolę kozła ofiarnego. Poza tym, podczas unijnych negocjacji klimatycznych polski rząd raczej nie miał wiele alternatyw niż zgoda na nowe cele redukcji emisji o 55%, które zostały zawarte już w bardziej konkretnym kształcie w niedawno opublikowanym pakiecie propozycji Fit for 55 - stwierdził Daniel Czyżewski.