Mizerna waloryzacja rent i emerytów 2024
W naszej symulacji waloryzacji przyjęliśmy inflację na poziomie 6 procent i wzrost płac w gospodarce na poziomie 4,4 proc. Oznacza to, że wskaźnik o który zostałyby zwaloryzowane świadczenia wyniósłby 6,88 proc. Przy tak mizernym wskaźniku oznacza to, że najniższa emerytura, która wynosi 1588 zł., wzrosłaby zaledwie o 109 zł. Jeśli ktoś otrzymuje obecnie świadczenie na poziomie 2500 zł, dostanie o 172 zł więcej. Mając 3,5 tys. zł obecnie, wzrost świadczenia byłby rzędu 241 zł.
SZCZEGÓŁOWE WYLICZENIA PRZEDSTAWIAMY W GALERII
Temat sposobu liczenia wskaźnika waloryzacji wraca za każdym razem jak bumerang, bowiem wraz ze spadkiem inflacji spada wskaźnik waloryzacji. W praktyce oznacza to, że inflacja zostawia po sobie wysokie ceny, a pensje i emerytury nie są w stanie nawet pokryć tempa wzrostu cen. Tymczasem podwyżki powinny być wyższe niż tempo wzrostu cen.
Na razie nie zapowiada się, żeby którekolwiek rząd zdecydował się na rewolucyjne zmiany w sposobie wyliczania waloryzacji. Na razie politycy zadecydowali o wprowadzeniu 13. i 14. emerytury oraz waloryzacji kwotowo-procentowej. Zmiany są niezauważalne w budżetach seniorów bowiem podwyżki zjada inflacja, przez co nominalnie są one niższe i można za nie kupić mniej.
Antoni Kolek prezes Instytutu Emerytalnego w rozmowie z "Super Expressem" ocenia, że zmiana sposobu wyliczania waloryzacji emerytur i rent jest potrzebna. Jednak ekspert podkreśla, że radykalna wzrost wskaźnika waloryzacji byłby "bardzo drogi" i nie do udźwignięcia przez budżet państwa. Zatem pozostaje otwarte pytanie:
Jak zmienić system emerytalny tak, by był dopasowany do rynku pracy, demografii, otoczenia rynkowego, a przede wszystkim zapewniał godną "jesień życia". Bo ten system jest niewydolny i nieefektywny.