Zbrodnia katyńska

Jak NKWD w 1940 r. „rozładowało” swoje więzienia - w 83. rocznicę zbrodni katyńskiej

2023-03-18 20:01

Cel - elita intelektualna, wrogowie klasowi i ideowi, reprezentanci „byłego państwa polskiego”, oficerowie armii polskiej, policji i organów wywiadu, członkowie polskich kontrrewolucyjnych partii, organizacji powstańczych, zawzięci wrogowie władzy sowieckiej – Pal!!!

Spis treści

  1. Aresztowania były zaplanowane
  2. "Potencjalni przywódcy polskiej konspiracji" do łagrów
  3. Byli Polakami, więc zostali skazani na śmierć
  4. Śmierć nadeszła o brzasku w katyńskim lesie
  5. Niemieckie odkrycie, rosyjskie kłamstwa
  6. Zbiorowe mogiły miały porosnąć trawa

Władze ZSRR w kilku bestialskich akcjach zamordowały polskich żołnierzy i oficerów – jeńców wojennych, ale i „wrogów klasowych” będących więźniami cywilnymi.

Według dzisiejszej wiedzy, NKWD rozstrzelało co najmniej 21768 obywateli Polski. Blisko połowa tych ofiar bała oficerami Wojska Polskiego oraz Policji Państwowej.

Kiedy Armia Czerwona 17 września 1939 roku wkraczała do Polski, w garnizonach na Kresach prowadzono mobilizację. Dla łowców jeńców gratka! Jednostki z zachodu Rzeczypospolitej wycofywały się prosto w ręce Sowietów. Tutaj trafiali też ranni żołnierze. Policja państwowa, straż więzienna, administracja: wszystko to w obliczu wojny skryło się za Bugiem, byle dalej od prących naprzód Niemców. Rosjanie dostali więc na Kresach wojenny bonus w postaci 200 tys. żołnierzy.

Aresztowania były zaplanowane

Dwa dni przed napaścią na Polskę, Sztab Generalny Armii Czerwonej miał już wytyczne dotyczące jeńców wojennych. Mieli trafić do selekcji w obozach rozdzielczych. A dokąd wyśle się oficerów, gdzie pojadą szeregowi, co zrobić z policją, to się miało okazać. Ta kwestia nie była jeszcze dopięta, ale trudno działać w pośpiechu. Hitler ponaglał Stalina, trzeba więc było ruszać na Polskę. Szef NKWD Ławrientij Pawłowicz Beria dniami i nocami szlifował plan aresztowań Polaków przez grupy operacyjno-czekistowskie. I zacierał ręce.

Jeszcze przed końcem kampanii wrześniowej Sowiety aresztowały 230-250 tys. jeńców wojennych. Trafili do Putywla i Kozielska. 125 tys. z nich przejęło NKWD. Przed zimą szeregowych zwolniono albo zaprzęgnięto do budowy dróg. Częścią wymieniono się z Niemcami w zamian za jeńców rdzennie kresowych. 15 tys. uwięzionych Polaków nie przeszło przez selekcję. Dla NKWD byli „zawziętymi wrogami ludowej władzy”. Oficerów przewieziono do Kozielska i Starobielska, służby mundurowe do Ostaszkowa.  NKWD wreszcie mogło zabrać się za przesłuchania.

"Potencjalni przywódcy polskiej konspiracji" do łagrów

Życiorysy i poglądy: to ludowych komisarzy interesowało najbardziej. I najbardziej im się nie podobało. Poza jeńcami, w sowieckich więzieniach znalazło się jeszcze we wrześniu 1939 roku około 4 tysięcy „wrogów klasowych”, np. obywateli ziemskich. Potem, do końca roku, uwięziono jeszcze tysiąc oficerów WP, „potencjalnych przywódców polskiej konspiracji”. Do marca 1940 roku Sowieci zapełnili kresowe więzienia wszelką drażniącą ich elitą, co dało razem z jeńcami 20 tys. przetrzymywanych. Wyjątkowo brutalne śledztwa objęły policjantów i żandarmów. Ściany spływały krwią.

Zarząd ds. Jeńców Wojennych NKWD ZSRR, któremu przypadli więźniowie z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, zwlekał z podjęciem decyzji, co z nimi zrobić. Wypuścić? „Nie lzia”! A więc łagry. Ale najpierw formalność, czyli Narada Specjalna NKWD. Wyroki po kilka lat, bez sądu. Zaczęto od Ostaszkowa. Szło sprawnie. I nagle rozkaz, żeby odłożyć akta.

Byli Polakami, więc zostali skazani na śmierć

W tajnej notatce skierowanej do Stalina 5 marca 1940 r., Ławrentij Beria pisał, że „NKWD ZSRR uważa za niezbędne rozpatrzenie spraw wszystkich jeńców oraz 11 tys. więźniów w trybie specjalnym i skazanie ich na śmierć przez rozstrzelanie”. 22 marca wydał rozkaz „o rozładowaniu więzień NKWD w USRS i BSRS”, czyli rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przetrzymywanych w Starobielsku i Ostaszkowie.

Sprawy miały zostać rozpoznane niezwłocznie i w trybie zaocznym. Wyroki śmierci na polskich oficerów i jeńców formalnie wydało kolegium zwane trójką NKWD: Wsiewołod Mierkułow pseudonim Teoretyk, Bogdan Zacharewicz Kobułow zwany Samowarem i Leonid Basztakow. Zgodnie z sugestią Berii, zamieszczoną w dokumencie, sprawy rozpatrzono „bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”. Ławrentij informował Stalina, że „w obozach dla jeńców wojennych przetrzymywanych jest ogółem (nie licząc żołnierzy i kadry podoficerskiej) – 14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu – według narodowości: ponad 97 proc. Polaków. A w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi przetrzymywanych jest ogółem 18 632 aresztowanych (wśród nich 10 685 Polaków)”. Rozwiązanie kwestii polskich jeńców zgodnie z pomysłem Berii jeszcze tego samego dnia poparło Biuro Polityczne: Stalin, Woroszyłow (w przyszłości dwukrotny Bohater Związku Radzieckiego), Mołotow i Mikojan.

Śmierć nadeszła o brzasku w katyńskim lesie

Jeszcze tylko odebrano przesłane z Moskwy dokumenty dyspozycyjne i można było strzelać w tył głowy. Po wywiezieniu jeńców do siedzib NKWD wystarczyło sprawdzić personalia i trup po trupie zapełniać rowy. 4408 jeńców z Kozielska zabito w Kozich Górach i zakopano na polach Katynia. 3807 ze Starobielska, zastrzelonych w Charkowie w budynku zarządu NKWD, trafiło do dołów w lasku za miastem. Tych z Ostaszkowa wywieziono do Kalinina. Miejscem kaźni blisko 6300 ludzi też był budynek NKWD, a spoczynku wieś Miednoje.

Zbrodnia miała zostać pogrzebana na wieki, razem z ciałami. Żeby nikt nie szukał, nie pytał, nie drążył, rodziny pomordowanych mieszkające w radzieckiej strefie okupacyjnej wywieziono do Kazachstanu.

Niemieckie odkrycie, rosyjskie kłamstwa

Skończył się rok 1940, minęły dwa kolejne lata, w kwietniu 1943 roku Niemcy natknęli się na masowe groby w Katyniu, a Rosjanie powiedzieli - to nie my, to wy! – w reakcji na rewelacje Radia Berlin.

13 kwietnia 1943 r, rozgłośnia podała informację o odkryciu w Katyniu masowych grobów polskich żołnierzy zamordowanych przez żołnierzy radzieckich: „Ze Smoleńska donoszą, że miejscowa ludność wskazała władzom niemieckim miejsce tajnych egzekucji masowych, wykonywanych przez bolszewików, i gdzie GPU wymordowało 10 000 polskich oficerów. Władze niemieckie udały się do miejscowości Kosogory, gdzie dokonały strasznego odkrycia. Znalazły dół, w którym znajdowały się ułożone w 12 warstwach trupy oficerów polskich w liczbie 3 000. Oficerowie znajdowali się początkowo w Kozielsku pod Orłem, skąd w lutym i marcu 1940 r. sprowadzeni zostali w bydlęcych wagonach do Smoleńska, a stamtąd zawiezieni do Kosogor, gdzie bolszewicy ich wszystkich wymordowali”.

ZSRR dwa dni później ogłosiło, że III Rzesza rozpowszechnia nieprawdę, twierdząc że za zbrodnię katyńską odpowiada ZSRR. Robi to, by odwrócić uwagę od własnych bestialskich poczynań w okupowanym kraju nad Wisłą. Słowa „Polska” propaganda radziecka unikała. Jaki sens miałoby nazywanie czegoś, czego nie ma, skoro się to napadło i zagrabiło? – Przecież już 28 września 1939 r. Niemcy i ZSRR zgodnie ogłosiły, że państwo polskie przestało istnieć.

Zbiorowe mogiły miały porosnąć trawa

Propaganda niemiecka robiła wszystko, by sprawa katyńska zyskała jak największy zasięg. Zbrodnia dokonana przez ZSRR miała odwrócić uwagę międzynarodowych obserwatorów wojny od zbrodni niemieckich, np. wymordowania (i pogrzebania) polskiej elity w podwarszawskich Palmirach, czy realizacji planu ostatecznej zagłady europejskich Żydów.

Sprawą właściwego naświetlenia propagandowego sowieckiej zbrodni osobiście zainteresowany był Hitler.

Rząd Polski w Londynie zamarł na wieść o katyńskim mordzie. Była to dla niego najbardziej jak dotąd szokująca informacja dotycząca okupowanego kraju. „Cóż robić? „Cóż możemy uczynić?” Uradzili, że w sytuacji, kiedy żaden z najeźdźców nie przyznaje się do zbrodni, o zbadanie sprawy trzeba poprosić Międzynarodowy Czerwony Krzyż.

Rząd komunistycznej Rosji szedł w zaparte, a tymczasem pojawili się świadkowie - chłopi mieszkający w okolicach osiedla wiejskiego Katynskoje (Katyń) w obwodzie smoleńskim. Przysięgali, że Polaków, zwykle umundurowanych, przywożonych z obozów jenieckich, NKWD mordował pod okiem Niemców. Opowiadali o kilku oficerach niemieckich, goszczonych przez NKWD w czasie, kiedy, wbrew wszelkim umowom międzynarodowym, jego funkcjonariusze strzelali polskim oficerom w kark, a układając martwych warstwami, wypełniali nimi doły. Na zasypane leśne rozkopy spadały szyszki i igliwie, porastała je trawa. Nikt nigdy nie miał się o nich dowiedzieć.

Pieniądze to nie wszystko Artur Soboń

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze