Zmarły w zeszłym roku dr Jan Kulczyk był nie tylko najbogatszym Polakiem (w 2015 roku Forbes wycenił majątek biznesmena na 15,1 mld zł) ale również najbardziej rozpoznawalnym polskim przedsiębiorcą. Jego biznesowe sukcesy jednym imponowały ale u innych budziły zawiść. Czy przejmując 37.9 proc. akcji Ciechu – drugiego w Europie producenta sody kalcynowanej (służy np. do wyrobu szkła) doszło do zaniżenia akcji spółki? Czy miliarder potajemnie dogadał się z rządem w sprawie tej transakcji? Obawiam się, że zwolennicy spiskowych teorii i tropiciele tajnych układów biznesowo-politycznych będą zawiedzenie wyjaśnieniami, jakie uzyskaliśmy.
Akcje wystrzeliły, bo zmienił się rynek
5 marca 2014 roku KI Chemistry wezwało do sprzedaży 66 proc. akcji Ciechu oferując początkowo po 29,5 zł za akcję. Trzy miesiące później cena wynosiła już 31 zł. Warunkiem wezwania było uzyskanie zapisów na sprzedaż minimum 31 mln 619,9 tys. akcji, stanowiących 60 proc. kapitału spółki.
Sprawdź również: Jan Kulczyk. Jak dorobił się majątku zmarły biznesmen
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, cena była oparta na średnim kursie giełdowym spółki z poprzedzających wezwanie sześciu miesięcy. Później padały jednak zarzuty, że akcje Ciechu systematycznie drożały i że cena zaoferowana przez KI Chemistry była nieadekwatna do bieżącej wyceny giełdowej.
- Ciech od wielu lat był przeznaczony do prywatyzacji. Jego sprzedaż została poprzedzona głębokim programem restrukturyzacji, który przyczynił się do istotnego wzrostu wartości spółki. MSP sprzedając akcje uzyskało wartość ekonomiczną wyższą niż pierwotnie proponowana w wezwaniu cena 29,5 zł za akcję - uzyskując kwotę 31 zł oraz 1,13 zł dywidendy na akcję. Skarb Państwa otrzymał więc 32,13 zł za każdą akcję – wyjaśniała sprawę w kwietniu 2015 r. w komunikacie prasowym Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka Ministerstwa Skarbu Państwa.
Kwestię dywidendy porusza również minister Włodzimierz Karpiński, który latach 2013-15 był szefem resortu skarbu państwa. - Przy uwzględnieniu kwoty wypłaconej dywidendy korzyść dla Skarbu Państwa wyniosła łącznie 32,13 złotych za akcję – wyjaśnia polityk w rozmowie z Superbiz.pl. Dodaje też, że "zawierała się ona w przedziale wyceny sporządzonej przez doradcę ministerstwa". - Należy zauważyć, że nie wszystkie raporty analityczne zakładały wzrost ceny Ciech do poziomu powyżej ceny wezwania (powiększonej o wypłaconą dywidendę) a także że tzw. „ceny docelowe” prezentowane w raportach analitycznych są to ceny, które w opinii analityków akcje spółki osiągną po dwunastu miesiącach od daty raportu. Zakładany wzrost zależy więc od spełnienia szeregu warunków i założeń branych pod uwagę przez analityków i obarczony jest wysokim ryzykiem i niepewnością – stwierdza Karpiński.
Kurs Ciechu po przejęciu przez prywatnego inwestora wystrzelił w górę. Na koniec 2014 r. za akcje Ciechu płacono na zamknięciu sesji 42,61 zł. Rok po transakcji papiery były warte 190 proc. tego co zapłacił za nie IK Chemistry, a pół roku później wartość wynosiła już dwa i pół razu więcej, niż przy prywatyzacji.
Zdaniem byłego ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska i Ewy Kopacz, późniejszy wzrost ceny akcji Ciech jest związany z dalszymi, głębokimi działaniami restrukturyzacyjnymi podjętymi przez nowego akcjonariusza strategicznego - przede wszystkim z obniżeniem kosztów jej funkcjonowania. - Duże znaczenie miała także korzystna sytuacja na rynku surowców (ropa i jej pochodne) oraz poprawa sytuacji na rynku sody (wyższe ceny, zwiększony popyt, ograniczenie produkcji po stronie Solvaya, opóźnienie w produkcji sody naturalnej z Turcji). Wszystkie te elementy nie były znane w momencie kiedy podejmowano decyzję o sprzedaży pakietu akcji w wezwaniu – dodaje Karpiński.
NIK sprawdza
W grudnia zeszłego roku sprawą zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Jej zdaniem to, iż większość akcjonariuszy nie odpowiedziała na wezwanie świadczy o tym, że mieli oni odmienną niż MSP opinię nt. wyceny spółki i przyszłych trendów i nie śpieszyli się ze sprzedażą.
Czytaj także: Kulczyk był celem afery podsłuchowej? Tak wynika z jego biografii
Z tym nie zgadza się minister Karpiński, który przekonuje, że poza Skarbem Państwa również część innych akcjonariuszy mniejszościowych zdecydowała się na zbycie akcji w ramach wezwania. - Łącznie było to ponad 13 proc. akcji. Trudno oceniać zachowanie innych akcjonariuszy. Zapewne w swoim procesie decyzyjnym brali oni również pod uwagę fakt, iż spółka zyska nowego inwestora strategicznego, który podejmie ryzyko dalszej głębokiej restrukturyzacji spółki. Chciałbym przypomnieć, iż w momencie w którym inwestor zdecydował się ogłosić wezwanie spółka w dalszym ciągu miała przed sobą proces restrukturyzacji i olbrzymie zadłużenie – przekonuje ówczesny szef resortu.
NIK twierdzi, że podczas sprzedaży akcji Spółki Ciech SA mógł wystąpić tzw. konflikt interesów. W związku z wezwaniem do sprzedaży ministerstwo podpisało umowę na doradztwo finansowe z ING Securities SA - spółką doradczą, należącą do tego samego holdingu, w skład którego wchodzi OFE ING, udziałowiec 8,65 proc. akcji Ciechu. NIK zauważa, że sam OFE ING nie tylko nie odpowiedział na wezwanie do sprzedaży, ale wręcz dokupił akcje Spółki Ciech SA, zwiększając swój pakiet akcji do 9,48 proc.
- W przypadku OFE ING oraz ING Securities S.A. mamy do czynienia z dwoma niezależnymi pod względem prawnym, organizacyjnym i osobowym podmiotami, występującymi na rynku kapitałowym w zupełnie różnych rolach – zauważa Karpiński. Polityk tłumaczy, że ING Securities odpowiadając na zaproszenie ministerstwa do złożenia oferty na świadczenie usług doradczych związanych z przygotowaniem analiz i rekomendacji, zadeklarował brak występowania konfliktu interesu.
Nikt nie chciał dał więcej za Ciech
Minister Włodzimierz Karpiński pytany, czy to był dobry moment do sprzedaży spółki wyjaśnia, że w okresie kilku tygodni poprzedzających wezwanie do zbycia akcji, kurs pozostawał stabilny. - Stabilizacja ta miała miejsce po okresie dynamicznego wzrostu kursu, który był wynikiem działań restrukturyzacyjnych prowadzonych przez spółkę – dodaje.
- Prywatyzacja pakietu akcji Ciech została zrealizowana w drodze odpowiedzi na publiczne wezwanie do zbywania akcji ogłoszone przez KI Chemistry. Chciałbym podkreślić, że publiczne wezwanie jest najbardziej transparentną i otwartą procedura prywatyzacji aktywów już notowanych na rynku giełdowym – mówi w rozmowie z Superbiz.pl.
Zobacz koniecznie: Prywatyzacja Ciechu. CBA weszło do Kulczyk Holding [WYJAŚNIAMY]
Karpiński podkreśla, że cały proces publicznego wezwania, począwszy od jego publicznego ogłoszenia (w marcu 2014 roku) do jego zamknięcia (25 maja 2014) trwał ponad trzy miesiące. W tym czasie każdy inny inwestor zainteresowany nabyciem pakietu akcji Ciech mógł ogłosić konkurencyjne wezwanie. - Jednak nie pojawiła się inna oferta, która przelicytowałaby wezwanie KI Chemistry – zaznacza.
O to samo zapytaliśmy Wojciecha Kowalczyka, który w poprzednim rządzie w 2015 r. pracował w MSP, a obecnie jest wiceministrem w resorcie energii. Polityk wyjaśnił nam jednak, że nigdy nie brał udziału w prywatyzacji Ciech ze strony rządu. - Przyszedłem do resortu w czerwcu, kiedy sprawa była już zamknięta. Nigdy też publicznie nie komentowałem tej sprawy, chyba, że w zastępstwie ministra skarbu państwa w Sejmie, kiedy prezentowano stanowisko rządu w tym aspekcie – dodaje Kowalczyk.
W połowie lutego w Sejmie minister rzeczywiście bronił przejrzystości prywatyzacji chemicznego koncernu. - Prywatyzacja Ciech została dokonana w sposób transparentny w trybie odpowiedzi na wezwanie - tłumaczył Kowalczyk.
- Tryb ten umożliwia każdemu innemu potencjalnemu inwestorowi zaoferowanie wyższej ceny za nabywane akcje poprzez ogłoszenie tak zwanego kontrwezwania. Żaden inny inwestor nie ogłosił kontrwezwania, czyli oferta firmy KI Chemistry była jedyną dostępną dla akcjonariuszy spółki. MSP przeprowadziło transakcję zgodnie z obowiązującym przepisami prawa i procedurami wewnętrznymi, wykorzystując wsparcie renomowanego doradcy finansowego do oceny atrakcyjności wezwania - poświadczył polityk.
Temat sprzedaży akcji Ciecha przez MSP jeszcze długo będzie wzbudzał emocje, bo dotyczył najbogatszego Polaka Jana Kulczyka. A w Polsce zamożność nie kojarzy się dobrze. Dodatkowo samo określenie prywatyzacja w społecznym odczuciu brzmi podejrzanie, choć jak podkreśla Kazimierz Krupa, były redaktor naczelny polskiej edycji "Forbesa", w tym przypadku to nie była nawet prywatyzacja.
- Ciech sprywatyzowano w 2005 roku. W 2014 r. sprzedawano jedynie ok. 30 proc. akcji należących do Skarbu Państwa, a spółka już i tak była w prywatnych rękach – wyjaśnia w rozmowie z Superbiz.pl. Dziennikarz ekonomiczny przekonuje, że tego pakietu papierów wartościowych i tak nikt nie chciał kupić, a Kulczyk miał wizję połączenia Ciecha z innymi swoimi biznesami.
Krupa wyjaśnia, że pejoratywne kojarzenie prywatyzacji może wynikać z błędnej komunikacji ze społeczeństwem. - Nie przekonano Polaków, że prywatny właściciel jest lepszy niż państwowy, a przykładów na to jest mnóstwo – dodaje były naczelny "Forbesa". A zestawienie prywatyzacji z najbogatszym człowiekiem w Polsce dodatkowo pobudza wyobraźnie i emocje. W tym przypadku, zdaniem Krupy, to zwykła zawiść.