„Super Express”: Organizacje pracodawców wystosowały apel do polityków, aby nie nakręcać spirali nienawiści w stosunku do obcokrajowców, bo są oni niezwykle istotnym komponentem polskiej gospodarki…
Marek Zuber: Już 20 lat temu postawiliśmy tezę, że jeżeli trendy demograficzne się nie zmienią, a jak widać nie zmieniają się i polskie społeczeństwo będzie coraz starsze, a co za tym idzie więcej osób będzie dostawało świadczenia emerytalne, a mniej będzie pracowało, to bez pracowników zagranicznych zatrzymamy się w rozwoju..
Jakie konsekwencje czekają polską gospodarkę jeżeli rząd nie tylko nie wprowadzi odpowiednich przepisów ułatwiających wejście cudzoziemcom na rynek pracy a nawet zaostrzy swoją politykę migracyjną?
Polacy będą musieli zgodzić się na przyjęcie migrantów. Jeżeli tak się nie stanie, nasz kraj przestanie się rozwijać, a gospodarka stanie. Mija prawie 20 lat od przedstawionych przez nas założeń dotyczących demografii i zarysowany przez nas scenariusz właśnie się ziszcza. Najdalej w 2027 roku, a więc raptem za kilka lat nie będzie wzrostu gospodarczego, jeśli nie będziemy przyjmowali migrantów zarobkowych.
Nawet gdyby dzisiaj poprawiła się dzietność – a raczej nie jest to możliwe - to te osoby na rynek pracy wejdą dopiero za 20 lat. Robotyzacja tak, jak najbardziej, ale trzeba wydać setki miliardów euro na inwestycje. Polskie małe i średnie przedsiębiorstwa nie mają takiego kapitału, a ich zgromadzenie zajęłoby wiele lat. Co należałoby zrobić? Zaktywizować zawodowo jeszcze co najmniej 700 tys. osób, które nie pracują. Poziom aktywizacji zawodowej jest w Polsce wciąż za mały. To się co prawda dzieje, ale zbyt wolno. Na teraz pozostaje zatem jedyna opcja - przyjmować osoby z zewnątrz.
Skąd i na jakich zasadach przyjmować cudzoziemców?
Mamy już od kilku lat w Polsce grupę Azjatów, którzy przyjeżdżają na pół roku i wracają do siebie. Zwłaszcza dużo takich pracowników jest w woj. dolnośląskiem, gdzie jest sporo inwestycji z branży automotive czy elektronicznej. Są na rynku wyspecjalizowane firmy, które znajdują i ściągają poszukiwanych pracowników. To się odbywa w formule leasingu pracowników. To jedna opcja. Druga to przyjmowanie pracowników z zewnątrz na stałe, tworząc tym samym mniejszości narodowe. Zasadnicze pytanie jest takie: skąd ta mniejszość narodowa miałaby być? Dzisiaj tak naprawdę jedyną mniejszością są Ukraińcy. Pytanie, ilu z tych ludzi zostanie w Polsce.
Krzysztof Bosak lider Konfederacji twierdzi, że nie widzi powodów, dla których mielibyśmy ściągać pracowników z Bangladeszu czy Pakistanu, tylko po to, żeby ktoś miał luksus zamawiania towarów czy jedzenia do domu. Bosak uważa, że w dłuższej perspektywie jest to bardzo niebezpieczne, i może skończyć się tym co widzimy dzisiaj we Francji. Czy Pan zgadza się z taką opinią?
Kompletnie się nie zgadzam z takimi twierdzeniami. To nie jest tak, że w przypadku pracowników zagranicznych wyłącznie chodzi o rozwożenie jedzenia. 30-40 proc. obsady, np. w fabryce Mercedesa w Jaworzu czy fabryce LG , gdzie powstają baterie do samochodów elektrycznych, to są właśnie cudzoziemcy. Gdyby nie oni, te fabryki albo w ogóle by nie działały, albo na dużo mniejszą skalę. Jeżeli w świat pójdzie informacja, że w Polsce jest problem ze znalezieniem pracowników do zakładów, fabryk, to z pewnością inwestycje zagraniczne zostaną zahamowane. Gdyby Intel, który ostatnio otworzył fabrykę półprzewodników pod Wrocławiem wiedział, że będzie miał problem z brakiem rąk do pracy, z pewnością nie zainwestowałby w Polsce. Jednym słowem, kolejną konsekwencją byłoby zahamowanie inwestycji zagranicznych.
Czy polski rząd ma długofalową, jednolitą strategię i politykę migracyjną, czy raczej działania rządu są doraźne uzależnione od wydarzeń na świecie i nastrojów społecznych?
Niestety politycy szkodzą dlatego, że temat migracji rozgrywają na własne doraźne potrzeby. Kwestia migracji jest niezwykle ważna z punktu widzenia rozwoju polskiej gospodarki. Zamiast skupić się na tych zasadniczych kwestiach, o których rozmawiamy, to my w tym momencie budujemy w przestrzeni publicznej nowego wroga, właśnie tych migrantów, którzy potencjalnie mogliby do Polski przyjechać i rozwijać naszą gospodarkę.
W jaki więc sposób przyjmować cudzoziemców, by rozwijać gospodarkę i n ie wzniecać niepokojów społecznych?
Patrząc na Europę i to co się wydarzyło kilka lat temu, czego symbolem jest ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel, to z całą pewnością nie byłą właściwa droga. Popatrzmy na dwa kraje, które tak naprawdę powstały na bazie emigrantów czyli Stany Zjednoczone i Australia. Tam nie ma polityki „wszyscy bez żadnych warunków”. Wejście emigrantów na teren USA jest bardzo skomplikowane, mało z tego oni podlegają później bardzo rygorystycznej kontroli, nawet wtedy gdy otrzymają prawo pobytu lub dostają obywatelstwo.
Jest też formuła asymilacji, a przy jej braku takiemu cudzoziemcowi grozi ekstradycja. Przez błędną politykę Merkel sprzed kilku lat, Polacy zrazili się do europejskiej polityki migracyjnej widząc do czego to doprowadziło.
Jeżeli chcemy się rozwijać i iść do przodu, tak jak przez ostatnie 25 lat, musimy mieć „ręce do pracy”. Pozostaje więc zasadnicze pytanie w jaki sposób chcemy prowadzić politykę migracyjną, ale trzeba pamiętać, że na pracowników z zewnątrz skazani. Myślę, że większość Polaków nie chce zatrzymania się w rozwoju, chcemy gonić bogatsze kraje Zachodu. Jeżeli tak, to nie mamy wyjścia i musimy przyjmować migrantów.
Rozmawiał Hubert Biskupski