Specjaliści już wcześniej ostrzegali o możliwych negatywnych skutkach takiej sytuacji. Zator wodny na Kanale Panamskim przyczynił się do poważnych opóźnień w transporcie morskim, co z kolei prowadzi do wzrostu cen. Obecnie w kolejce do przepłynięcia przez kanał czeka około dwustu statków, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w typowym okresie. Od początku sierpnia opóźnienia sięgają już trzech tygodni w porównaniu do planowanych dat.
Operator kanału, zmagając się z niedoborem wody w śluzach, musiał wprowadzić liczne ograniczenia. Dzienny limit statków zdolnych do korzystania z kanału został obniżony, a także narzucono limity związane z głębokością zanurzenia i tonażem ładunków. Wszystko to ma na celu minimalizację zużycia wody. Brak wody w zbiornikach, z których jest transportowana do śluz, doprowadził do tworzenia się rekordowego zatoru.
Ten kryzys ma globalne implikacje, ponieważ Kanał Panamski stanowi kluczową arterię handlową, łączącą Azję z portami na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Około 6% światowego ruchu żeglugowego przepływa przez ten szlak, a roczna wartość handlu między USA a krajami azjatyckimi sięga biliona dolarów. Zakłócenia na tej trasie mogą wywołać wzrost inflacji.
Ograniczenia w użytkowaniu kanału prowadzą do mniejszej przepustowości i konieczności przewożenia mniejszych ładunków na poszczególnych statkach. To może wywołać niedobór towarów na rynkach docelowych, co z kolei wpłynie na wzrost cen. Wyższe ceny transportu morskiego już teraz skutkują zwiększoną inflacją.
Przeszłe zdarzenia, takie jak blokada Kanału Sueskiego, wykazały, że zakłócenia na kluczowych trasach handlowych mogą znacząco wpłynąć na inflację oraz globalny handel. Dlatego eksperci prognozują, że obecna sytuacja na Kanale Panamskim może przynieść podobne skutki, zwiększając inflację w krajach dotkniętych tym zjawiskiem.