Koronawirus wciąż szaleje. Mimo wszystko w sobotę 28 listopada ponownie zostały otwarte galerie handlowe. Do galerii handlowych ruszyły tłumy. Teoretycznie zakupy mają odbywać się w reżimie sanitarnym: w sklepach określona liczba klientów, obowiązkowe odkażanie rąk i zasłanianie nosa i ust. W praktyce wygląda to różnie. Niestety, nie wszyscy stosują się do odgórnych pandemicznych zasad. Po tym, jak w sobotę Polacy tłumnie ruszyli do sklepów, pojawiały się różne propozycje, jak ich okiełznać zapanować nad niesfornym tłumem, bo pandemia nas nie opuściła. Poseł PiS Bartosz Kownacki zaproponował nawet, by za wejście do galerii handlowej pobierać opłaty rzędu 100 zł. Byłaby to kaucja oddawana przy okazaniu paragonu zakupów. Taki ruch miałby zapobiegać "turystyce marketowej".
Jednak sytuacja nie jest śmieszna. Pandemia trwa i nonszalanckie masowe zakupy po prostu są niebezpieczne. Zatem teraz do akcji ma ruszyć policja. Mają pojawić się policyjne patrole w galeriach handlowych. Funkcjonariusze będą obserwować konsumentów i za brak maseczki, szala czy czegokolwiek zasłaniającego usta i nos będą wlepiać mandaty. Kary będą płacić klienci, ale i przedsiębiorcy, którzy nie stosują się sanitarnych zasad i na przykład wpuszczają za dużo osób do sklepów i nie wymagają od nich zasłaniania nosa i ust.
Polecane: Ceny idą w górę. Święta będą dużo droższe
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) Michał Dworczyk w poniedziałek był gościem programu internetowej telewizji wPolsce.pl. Pytano go m.in. o sobotnie kolejki w centrach handlowych. - Premier jeszcze w sobotę zlecił Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji podjęcie działań na rzecz kontroli w tych punktach handlowych, czy rzeczywiście przestrzegane są zasady - powiedział Dworczyk.
Wzmożone kontrole policji rozpoczną się najprawdopodobniej w najbliższy weekend.