Jak wojna Izraela z Palestyną wpłynie na cenę ropy?
Ceny ropy naftowej Brent wahają się, przed atakiem Hamasu na Izrael cena wynosiła 85 dolarów za baryłkę, obecnie to 93 dolary. Inwestorzy niepewni przyszłości kontaktują większe ilości surowca dla zabezpieczenia w przypadku zmniejszenia produkcji – analitycy przewidują, że Iran zmniejszy wydobycie, co w efekcie wpłynie na końcową cenę za baryłkę. - Skokowy wzrost ceny za ropę typu Brent odnotowano 19 października z 89 do 93 dolarów. Nie można nie połączyć tego z faktem przechwycenia przez amerykański okręt stacjonujący na Morzu Czerwonym pocisków wystrzelonych w kierunku Izraela przez plemię Huti kontrolujące Jemen i ostrzelaniem baz amerykańskich w Iraku. Ograniczenie produkcji ropy przez Iran, Arabię Saudyjską i Rosję, zwiększony popyt z Chin mocno uderzy więc w te kraje, które muszą importować surowiec – mówi dr Piotr Balcerowski.
Czynnikiem wpływającym na gwałtowny wzrost cen paliw jest możliwe ostrzelanie przez Izrael instalacji naftowej Iranu, co naturalnie ograniczyłoby produkcję. – Taki scenariusz wprost włącza w konflikt Iran, a ten posiadający zasoby ropy mógłby zamknąć cieśninę Ormuz przez którą codziennie przepływa 20 proc. światowych dostaw ropy i 90 proc. eksportu ropy z Zatoki Perskiej – komentuje dr Balcerowski i dodaje – Zachwianie cen wcale nie musi odbywać się pod naciskiem militarnym, bo zarówno Demokraci jak i Republikanie w USA naciskają na prezydenta Joe Bidena, żeby ograniczył sprzedaż irańskiej ropy i żeby doprowadził do wyschnięcia źródła pieniędzy, które służy do finansowania irańskiego reżimu.
Najczarniejszym scenariuszem jest rozlanie się palestyńsko-izraelskiego konfliktu na region. Brytyjski ekonomista Meghnad Desai stwierdził, że w takich okolicznościach cena ropy naftowej może zbliżyć się do 150 dolarów za baryłkę, powodując powrót inflacji do dwucyfrowego poziomu w USA i Europie. Aby ropa osiągnęła taką cenę, przepływ ropy na światowe rynki musiałby zostać przerwany – mówił Baron.
USA zwiększają wydobycie
W środę 18 października USA zgodziły się na tymczasowe zawieszenie niektórych sankcji nałożonych na sektor naftowy, gazowy i złota Wenezueli. Znakiem zapytania jest zachowanie się Arabii Saudyjskiej w przypadku zaostrzenia amerykańskich sankcji na Iran. - Eksperci twierdzą, że Saudowie mogą być zadowoleni z podwyżek cen ropy, chociaż z drugiej strony nie chcą skokowego wzrostu cen, bo to napędziłoby inflację i recesję w krajach konsumujących ropę. To z kolei w dłuższej perspektywie mogłoby zdusić popyt na ropę – wyjaśnia dr Balcerowski.
Departament Energii w Stanach Zjednoczonych podał, że produkcja w pierwszym tygodniu października osiągnęła 13,2 miliona baryłek dziennie, przekraczając poprzedni rekord ustanowiony w 2020 roku o 100 000 baryłek. Tygodniowa krajowa produkcja ropy podwoiła się od pierwszego tygodnia października 2012 r. do chwili obecnej. – Mamy do tego do czynienia z akcjami dywersyjnymi takimi jak ta w Estonii. Podmorski rurociąg został uszkodzony i krążą już informacje, że nie było to spowodowane awarią. Zauważmy, że jesteśmy w przededniu rozkręcania się sezonu grzewczego, a ograniczenie dostaw gazu spowoduje konieczność zastępowania go innym surowcem. Jeśli takie sytuacje będą się powtarzać, powstanie silna presja cenowa na zastępcze produkty, a tym przypadku będą to produkty powstające z ropy naftowej – dodaje dr Balcerowski.
Polecany artykuł:
Autorem tekstu jest dr Piotr Balcerowski, wiceprezes Instytutu Staszica