Episkopat Polski, za zgodą Stolicy Apostolskiej, powołał do życia nowy organ. Jest nim Kościelny Inspektorat Danych Osobowych, na którego przewodniczącego biskupi na Jasnej Górze wybrali ks. dr hab. Piotra Kroczka. Wszystko w związku z tym, że na koniec maja w Polsce zaczną obowiązywać unijne przepisy odnośnie danych osobowych, tzw. RODO. Kościół Katolicki bowiem, podobnie jak wiele innych instytucji, zbiera sporo informacji o wiernych, które zostają tam nawet, gdy ktoś dokona aktu apostazji, czyli odejdzie ze wspólnoty. Kapłani nie chcąc stracić tych danych nieco obejdą dyrektywy Unii Europejskiej.
ZOBACZ TEŻ: Kościół wchodzi w XXI wiek. Wierni zapłacą kartą i smartfonem
O co chodzi dokładnie? Nowe przepisy jasno i wyraźnie informują, że każdy ma prawo do wglądu w swoje dane osobowe, ich edycję, a także może zażądać ich całkowitego usunięcia. Kościół Katolicki ma całe gro szczegółowych informacji o osobach w nim ochrzczonych. To nie tylko metryka urodzenia, imiona rodziców czy miejsce zamieszkania, ale też notowane przez duchownych dane, które zbierają podczas wizyt duszpasterskich w domach wiernych. Żeby ochronić się przed ich „utratą", Konferencja Episkopatu Polski wystosowała specjalny dekret.
- Nie jest to w żaden sposób uchylenie się od obowiązku ochrony danych przez Kościół katolicki w Polsce, ale jedynie skorzystanie z możliwości, o której w art. 91 (mowa – przyp. red.) rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) – tłumaczy biuro prasowe KEP w oficjalnym komunikacie.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Tadeusz Rydzyk nie boi się skarbówki
Wspomniany artykuł pozwala kościołom i związkom wyznaniowym „po swojemu" traktować przepisy RODO. Jest w nim zapisane, że jeżeli one „stosują szczegółowe zasady ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem, zasady takie mogą być nadal stosowane, pod warunkiem że zostaną dostosowane do niniejszego (RODO – przyp. red.) rozporządzenia".
Kościół dokładnie całą sytuację opisał w artykule 14 swojego dekretu. Tam czytamy, że wierny ma „Prawo do żądania usunięcia danych", ale nie stanie się tak gdy te są niezbędne do „celów, w których zostały zebrane lub w inny sposób przetwarzane". Prawo do „bycia zapomnianym" ma też nie dotyczyć danych o udzielonych sakramentach lub gdy te w inny sposób odnoszą się do kanonicznego statusu danej osoby. Jedyne co może zrobić osoba, chcąca by Kościół informacje o niej usuną, to poprosić o odnotowanie swojego wniosku. Wówczas Kościół Katolicki nie będzie mógł przetwarzać danych... chyba, że zgodę wyda biskup lub wyższy przełożony zakonny.
ZOBACZ TAKŻE: Ile trzeba mieć, żeby wyprawić tanie wesele?
- Te dokumenty w praktyce tworzyły i tworzą autonomiczny system ochrony danych osobowych stosowany przez Kościół katolicki w Polsce, co w mojej ocenie wydaje się być zgodne z przepisami RODO – mówił w marcu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, ks. prof. Dariusz Walencik, ekspert Konferencji Episkopatu Polski.
Z danymi osobowymi zbieranymi przez Kościół od lat walczą ci, którzy z niego odeszli. Po dokonaniu aktu apostazji kapłani bowiem dalej przetrzymywali zebrane informacje, bo jak tłumaczyli, każdy przecież może się nawrócić. W 2016 roku Naczelny Sąd Administracyjny wydał w tej sprawie specjalne orzeczenie ( I OSK 2691/15). Oznajmił w nim, że „Generalny Inspektor Danych Osobowych (...) nie jest w odniesieniu do zbiorów danych osób należących do kościoła, w tym Kościoła Katolickiego, władny do wydawania decyzji administracyjnych i rozpatrywania skarg". Ratunkiem mogło być wprowadzenie RODO, ale wychodzi na to, że nie będzie. Episkopat pisze wprost, że nawet gdybyśmy uznali, że Kościół naruszył prawo w związku z naszymi danymi, to odwoływać możemy się nie do... Kościelnego Inspektoratu Danych Osobowych, bo to on będzie organem odwoławczym w drodze administracyjnej.