Dlaczego milioner poszedł na spotkanie z szefem KNF ze sprzętem podsłuchowym? Mec. Giertych wyjaśnia w rozmowie z Money.pl, że Marek Chrzanowski od razu zaznaczył, że chce się widzieć z biznesmenem bez jego prawnika. - To było dziwne - dodaje adwokat.
Mecenas precyzuje, że przestępstwo korupcyjne nie wymaga określenia konkretnej wartości. Dodaje, że w rozmowie nie padła konkretna kwota, a według Czarneckiego Chrzanowski zapisał na karte 1 proc. wartości banku, co siłą rzeczy nie pojawia w rozmowach.
- Nawet gdyby ten jeden procent nie padł, to i tak korupcja byłaby ewidentna - mówi mecenas. - Ale skoro ta wartość padła, to możemy mówić o dopełnieniu oferty korupcyjnej - dodaje Giertych.
Z artykułu "Gazety Wyborczej" wynika, że nie wszystkie urządzenia działały. Z nagrań wynika też, że po wejściu Czarneckiego do gabinetu szefa KNF ten spytał, czy bankier ma przy sobie telefon, uprzedził, że ma urządzenia anytpodsłuchowe, które zakłócają sygnał telefonów i urządzeń elektronicznych.
Jeden dyktafon jednak zadziałał i dzięki temu opinia publiczna mogła poznać zapis rozmowy. Jakim cudem urządzenia zagłuszające nie zablokowały tego dyktafonu? - Sądzę, że nie ujawnię tu jakiejś wielkiej tajemnicy. To był dyktafon, który pan Czarnecki kupił za 170 zł w sklepie Media Markt - ujawnia Giertych.
Źródło: Money.pl