Może to dowodzić, że rynkowa panika wywołana przez odkrycie nowego wariantu koronawirusa zaczyna przygasać. Zaczyna przeważać ocena, że nie będzie konieczne odkurzenie drakońskich restrykcji i obostrzeń. W takim scenariuszu inwestorzy mogą powracać do bardzo agresywnej wyceny zamierzeń Rezerwy Federalnej, co powinno pomóc dolarowi odzyskać rezon i wpędzić w tarapaty waluty rynków wschodzących. Wodą na młyn tych tendencji może być piątkowy odczyt inflacji w USA – dynamika cen przybierze nowe cykliczne maksima i realne jest osiągnięcie pułapu 7,0 proc. r/r.
Wcześniej złotemu mogą zaszkodzić czynniki krajowe. Naszym zdaniem na środowym posiedzeniu Rada Poltyki Pieniężnej zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych o 75 pkt bazowych i do 2,0 proc. Adam Glapiński, prezes NBP, ostrzega przed negatywnymi skutkami (m.in. dla rynku pracy) zbyt gwałtownego zacieśniania. Jego wypowiedzi mogą sugerować, że istnieje ryzyko decyzji, która nie sprosta bardzo wyśrubowanym oczekiwaniom rynków finansowych. Możliwy jest zarówno mniej śmiały ruch stóp, jak i również zasugerowanie pauzy w cyklu.
W podobnym kierunku oddziałują spadki cen surowców energetycznych (np. ropa w Londynie jest o kilkanaście procent tańsza niż w październikowym szczycie), ogłoszenie tarczy antyinflacyjnej czy nawet ostatnie, skokowe umocnienie złotego. W tym wypadku polityka pieniężna może zadziałać jak obosieczny miecz i bardzo szybko odebrać złotemu to, co mu na przełomie listopada i grudnia podarowała.
W ostatnich dwóch tygodniach złoty zyskuje do wszystkich głównych walut. Wyjątkowo mocno przeceniony został funt. Jego kurs przekraczał nawet 5,60 zł, ale runął do 5,40 zł. Silniejszy ruch, niż umocnienie złotego do euro, dolara czy franka, wynika przede wszystkim z gasnących nadziei na podwyżkę stóp procentowych na przyszłotygodniowym (16 grudnia) posiedzeniu Banku Anglii.
Czytaj także:Złoty jest fundamentalnie niedowartościowany
Tendencja ta wynika w dużej mierze ze stanowiska Micheala Saundersa, decydenta zaliczanego do grona najzagorzalszych zwolenników szybkiej normalizacji. Jego nawoływanie do spokojnej i wnikliwej analizy wpływu omikrona na perspektywy gospodarki przed głosowaniem jest interpretowane jako znak, że cykl może rozpocząć się dopiero w lutym. To swoista powtórka rozrywki, gdyż w listopadzie losy podwyżki stóp ważyły się na ostrzu noża, a jej brak uderzył w walutę. Dopiero na dalszym planie znajduje się brexit.
Brexit będzie okresowo tworzyć niekorzystny dla funta szum, ale nie powinien przyćmić faktu, że Bank Anglii w najbliższym czasie podąży ścieżką ku wyraźnie wyższym stopom procentowym. W tej chwili rynek wycenia ich wzrost o 100 pkt bazowych w najbliższym roku. W efekcie spodziewamy się, że w najbliższych miesiącach funt będzie górował nad euro i oprze się umocnieniu złotego. Prognozy walutowe Cinkciarz.pl zakładają, że na koniec pierwszego kwartału 2022 roku GBP/PLN będzie na tym samym poziomie co w tej chwili. Po drodze funt zapewne będzie miał swoje pięć minut, w których mocno zyska do euro i dolara.