Wydawało się, że końcówka roku będzie należała do kupujących
Fed dał jasny sygnał, że stopy procentowe będą podnoszone wolniej, ze względu na wystarczający poziom zacieśnienia, który miał miejsce w ostatnich miesiącach. Jednak dane gospodarcze z USA wypadają nadzwyczaj dobrze, co może sugerować, że inflacja mogła nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa. Wydaje się, że najbliższy odczyt inflacji w USA nie tylko zdeterminuje decyzję Fedu, ale również wskaże kierunek dla większości rynków finansowych.
Dane z amerykańskiego rynku pracy wypadły naprawdę solidnie
Mocny wzrost zatrudnienia, który przed pandemią byłby oceniany na naprawdę potężny. Z drugiej strony dynamika płac powracająca powyżej 5%. To oczywiście niezbyt dobra informacja z perspektywy inflacji, gdyż widać, że presja płacowa trwa w najlepsze. Mocny wzrost zatrudnienia to również informacja, że stopa bezrobocia ma na razie małe szanse na wzrosty. Z jednej z najważniejszych teorii ekonomicznych na świecie – krzywej Phillipsa wynika, że wysoka inflacja sprzyja niskiej stopie bezrobocia i odwrotnie. Oczywiście w praktyce ma się to bardzo różnie, ale Fed i tak chciałby mieć wyższą stopę bezrobocia, a o to w tym momencie bardzo trudno.
Wysoki wzrost zatrudnienia, w szczególności w sektorze wypoczynkowym uzasadnia wczorajsze dane dotyczące sektora usług, w którym za listopad doszło do znacznej poprawy oceny dalszych perspektyw. Właśnie dlatego uwaga rynkowa skupi się na danych inflacyjnych w przyszłym tygodniu. Jeśli inflacja dalej będzie odpuszczać, to nawet przy mocnym rynku pracy i mocnej gospodarce Fed nie będzie musiał aż tak drastycznie podnosić, jak robił do tej pory. Jednak, jeśli inflacja wzrośnie, nie można wykluczyć kolejnego ruchu o 75 punktów bazowych.
Oczywiście Fed komunikując ostatnią zmianę kierunku w polityce ma do dyspozycji wiele prognoz i analiz, dlatego trudno oczekiwać, żeby Fed miał nagle zmienić swoje nastawienie. Do tego musielibyśmy zauważyć naprawdę spory wzrost inflacji, a jednak ceny energii w listopadzie dosyć mocno spadały, dlatego inflacja ma szanse na wyraźny spadek. Rynek oczekuje odczytu 7,3% r/r przy poprzednim odczycie 7,7% r/r i przede wszystkim spadku inflacji bazowej do 6,1% z poziomu 6,3% r/r. Jeśli wszystko przebiegnie pod dyktando konsensusu, można oczekiwać braku zmiany decyzji Fed i tym samym powrotu przynajmniej skromnego, rynkowego „El Dorado” do końca tego roku.
W takim scenariuszu powinniśmy widzieć dalszy spadek rentowności w kierunku 3% w USA, osłabienia dolara i wzrostu na Wall Street wspieranego przez efekt statystyczny znany jako „Rajd Św. Mikołaja”. Czy tak będzie, dowiemy się w przyszłym tygodniu. Na ten moment poprawę nastrojów mogłyby przynieść Chiny, jeśli tam doszłoby do dalszej redukcji restrykcji covidowych.
O poranku EURUSD znajduje się poniżej poziomu 1,05. Z kolei w Polsce za dolara musimy płacić 4,4845 zł, za euro 4,7049 zł, za funta 5,4651 zł, za franka 4,7544 zł.